Nagość, przemoc i upokorzenie. Nie da się zapomnieć, kim jest reżyser

Reżyser wyrzucony z pracy za przemoc wobec studentek i studentów, przygotował pełen brutalności spektakl na najbardziej prestiżowej scenie w Polsce. Z przedstawienia wynika, że kobiety można traktować przemocowo, bo same się o to proszą.

"Maria Stuart" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego "Maria Stuart" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego
Źródło zdjęć: © East News | Jacek Dominski/REPORTER
Przemek Gulda

W Teatrze Narodowym w Warszawie od kilku dni zobaczyć można najnowszy spektakl Grzegorza Wiśniewskiego. To "Maria Stuart", dramat Fryderyka Schillera, który ten reżyser realizował już wielokrotnie, w różnych miastach, m.in. w Łódzkiej Szkole Filmowej, gdzie przez lata wykładał.

To oparta na faktach historyczna opowieść o konfrontacji dwóch brytyjskich władczyń, która kończy się skazaniem tytułowej bohaterki, władającej Szkocją, na śmierć przez jej kuzynkę, bezlitosną królową Elżbietę.

Zobacz: Danuta Stenka o "Nieobecnych". Ma też ważny apel do Polek

Oskarżenia, kary, zwolnienie z pracy

Spektakl może imponować rozmachem, wciągać jasno prowadzoną akcją, zachwycać przejmującą grą aktorską, zwłaszcza kreujących główne bohaterki konfliktu Danutę Stenkę i Wiktorię Gorodeckają. Jest jednak jedno wielkie "ale". To sama postać i historia reżysera.

Bo wokół Grzegorza Wiśniewskiego od kilkunastu miesięcy narastają mocne kontrowersje. Oskarżony o przemoc wobec studentek i studentów przez Annę Paligę, absolwentkę Łódzkiej Szkoły Filmowej, został zwolniony z uczelni. Oskarżony o mobbing podczas prób w Teatrze Wybrzeże, został ukarany przez działającą w tej instytucji komisję antymobbingową. Kary od miesięcy nie można było mu ogłosić, bo - jak zapewniał Adam Orzechowski, dyrektor gdańskiej sceny - przebywał na zwolnieniu lekarskim. Zwolnieniu, które nie przeszkodziło mu reżyserować spektakl w Warszawie.

Nie wiadomo, oczywiście, jak przebiegały prace nad "Marią Stuart", nie wiadomo, czy w trakcie prób dochodziło do przekroczeń, nieprawidłowości, patologii. Takich, o których - pod nazwiskiem, choć częściej tylko anonimowo - mówiły osoby, które pracowały z Wiśniewskim wcześniej. Ale trudno jest, czy wręcz nie da się oglądać "Marii Stuart" bez kontekstu przemocowej historii Wiśniewskiego.

Bagno pod elegancką fasadą

Widownia najbardziej prestiżowej i jednej z największych scen w Polsce była wypełniona po brzegi, choć był wtorek, do tego - bardzo deszczowy. Nic nie zapowiadało, nie informowało, z czym publiczność będzie miała do czynienia - dziełem reżysera oskarżanego i wyrzuconego z pracy za przemoc. Ale nikt nie mógł się spodziewać demonstracji i protestów przed teatrem - ofiary są przecież nieme i z poświęceniem grają najgorszą choćby komedię.

Niezwykle symboliczne wrażenie robił w tym kontekście jeden z momentów spektaklu: scena zawarcia ugody między Anglią i Francją. Władczyni i dygnitarze urządzają pokaz gracji i majestatu przed dziennikarzami, trzaskającymi migawkami aparatów, a kiedy tylko zamkną się za nimi drzwi, bez pardonu knują krwawe intrygi, atakując i poniżając się nawzajem.

Kto wie, co działo się w sali prób, zanim ten wyrafinowany spektakl mogła zobaczyć elegancka publiczność? Czy ktoś kogoś czasem nie poniżał i atakował? Nikt nie powie prawdy. Przed obiektywami dziennikarskich aparatów, wszyscy zgodnie grają wyznaczone role. Żeby wszystkim się podobało i nikt nie dociekał, co działo się za zamkniętymi drzwiami.

Sponiewierana, naga, upokorzona

Mnóstwo jest w tym spektaklu przemocy i gwałtowności. Jej ofiarą jest przede wszystkim tytułowa Maria - postać, ale i, siłą rzeczy, grająca ją Wiktoria Gorodeckaja. W jednej ze scen dwóch silnych mężczyzn zrywa z niej ubranie. Aktorka, niemal naga - ma na sobie prześwitujący kostium, sponiewierana i poszarpana, kuli się na podłodze, próbując zasłonić piersi i łono. W innej scenie jest brutalnie gwałcona pod figurą Maryi przez aktora upozowanego na Chrystusa. W jeszcze innej - kilku mężczyzn wynosi ją brutalnie ze sceny na foyer. Jej przerażający krzyk niesie się jeszcze długo przez teatralne korytarze.

W symbole podporządkowania i upokorzenia obleczona jest też grająca Elżbietę Danuta Stenka. Przez dużą część spektaklu występuje w ciasnym gorsecie, który przez wieki służył ograniczeniu kobiecej wolności i ekspresji. W jednej ze scen pokazuje się publiczności z twarzą pokrytą napisami. To kolejny odwieczny symbol naznaczenia, oszpecenia, odarcia z godności, utraty - nomen omen - twarzy i szacunku.

Obie aktorki przez dużą część prawie trzygodzinnego spektaklu przemierzają ogromną scenę na niemal groteskowo wysokich obcasach - to też symbol poświęcenia i narażenia się na ciężkie uszkodzenia ciała w imię męskiej potrzeby podniety i realizowania patriarchalnego modelu kobiecej atrakcyjności. Jeden z aktorów z kolei przez cały spektakl przechadza się po scenie w skórzanej uprzęży znanej z pełnych przemocy seksualnych praktyk BDSM. Podobne skojarzenia budzą lateksowe suknie obu aktorek z finałowej sceny spektaklu.

Przemoc nie dotyczy tu tylko ludzi. Wiśniewski każe aktorom i aktorkom stosować ją nawet wobec martwych przedmiotów i żywych roślin. W jednej ze scen Stenka rozbija o stół ogromną porcelanową donicę - jej kawałki o ostrych krawędziach rozsypują się po scenie, narażając chodzących wokół nich aktorów i aktorek na okaleczenia. Mało tego - Wiśniewski nie pozwolił oszczędzić nawet rosnącej w donicy rośliny. Stenka brutalnie łamie łodygę, a potem niszczy liście, gwałtownie smagając nimi stół. Wszystkie meble poowijane są zresztą w pianki i folie, tak jakby scenograf chciał je uchronić przed wszechobecną na scenie przemocą.

Sama prosi się o przemoc

Jeśli Marię odczytywać jako ofiarę indywidualnej i systemowej przemocy, spektakl dość jednoznacznie wskazuje, że sama sobie w pełni na nią zasłużyła. Z jednej strony wynika to poniekąd z samego tekstu - szkocka królowa nie jest w nim pokorną ofiarą, idąca bez zmrużenia oka na rzeź, do ostatniej chwili walczy o swoją godność i o ratunek, niekoniecznie w najbardziej szlachetny sposób.

Z drugiej strony jednak - na taką interpretację wyraźnie wskazuje także prowadzenie tej postaci: Gorodeckaja gra kobietę bezczelną, pyskatą, zachowującą się w sposób prowokacyjny. W jednej ze scen rzuca się na Elżbietę, szarpie ją, pluje jej w twarz. Maria w wielu momentach jawi się jako stereotypowa histeryczka z męskich usprawiedliwień przemocy wobec kobiet: można ją więc bez problemu upokarzać, bo przecież "sama się o to prosi".

W spektaklu człowieka, który stracił pracę za sprawą oskarżenia przez młodą, niepokorną dziewczynę, nie sposób takich scen odczytywać inaczej jako swego rodzaju symboliczny odwet.

Owoc zatrutego drzewa

Mocną stroną najnowszego spektaklu w Teatrze Narodowym jest warstwa wizualna, autorstwa Mirka Kaczmarka. Przygotowana przez niego scenografia jest monumentalna, choć minimalistyczna zarazem. Jej głównym elementem są ogromne szare płaszczyzny, jednoznacznie kojarzące się z architekturą ważnych budynków najróżniejszych światowych imperiów, z budynkami mającymi podkreślać potęgę tych, którzy podejmują w nich decyzje o śmierci jednostek czy całych narodów.

Kaczmarek jest także autorem brudnych, szorstkich wizualizacji - są pełne mocnych obrazów, celowo zniszczonych przez digitalizowane glitche. Są niepokojące, może nawet drażniące. W znamienny sposób komentują dziejącą się na scenie przemoc.

Nie brakuje w tym spektaklu momentów, które mogłyby zachwycać, scen, które mogłyby olśniewać, rozwiązań, które mogłyby inspirować. Najlepszy dowód to choćby piękna, przejmująca scena, w której Maria, znając już swój śmiertelny wyrok, na zmianę opycha się jabłkiem i gwałtownie zaciąga papierosem, jakby chciała się jeszcze nażyć na zapas, tuż przed ścięciem.

Ale zachwycać się można tylko wtedy, kiedy oddzieli się dzieło od osoby i zachowania jego twórcy. W przypadku Grzegorza Wiśniewskiego jest to już dziś jednak bardzo trudne.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]