Moja (nie)znajomość literatury norweskiej chyba nie odbiega od polskiej średniej statystycznej – wprawdzie w czasach szkolnych przeczytałem Głód K. Hamsuna, ale na tym się skończyło. Dlatego też nie miałem jakichś specjalnych oczekiwań, kiedy w moje ręce trochę przypadkowo dostała się nieduża książka Roya Jacobsena – szczególnie, że nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia lista wyróżnień autora, który wszak póki co nie jest laureatem Nagrody Nobla...
Początek Izmaela sugerował, że może to będzie po prostu realistyczny obrazek z surowego życia w norweskiej wiosce, lecz szybko okazało się, że pozory mylą. Główny bohater, Tor, nie osiadł na takim pustkowiu z miłości do natury (a przynajmniej nie tylko z tego powodu), lecz dlatego że jego przeszłość obfitowała w wydarzenia, o których nikt nie powinien wiedzieć. Niepostrzeżenie akcja rozwija się w kierunku powieści sensacyjnej – ale na szczęście chociaż obserwujemy grę różnych służb specjalnych, to nie chodzi tutaj o żaden ogólnoświatowy spisek czy szaleńca dążącego do zniszczenia świata, jak to bywa w powieściach klasy B tego gatunku.
Jacobsen umiejętnie łączy losy „emerytowanego” agenta wywiadu z norweską rzeczywistością po upadku muru berlińskiego i potrafi w zaskakujący sposób ukazać przenikanie się nie do końca jasnych interesów elit politycznych, służb specjalnych oraz mediów. Wprowadzenie takich wątków, jak komisja parlamentarna badająca działalność służb specjalnych czy postaci urzędnika dopuszczającego się nieprawidłowości finansowych, powoduje, że powieść jest głęboko osadzona we współczesnych norweskich realiach, które wszak nie odbiegają pod tym względem od polskich – wystarczy wspomnieć aferę FOZZ albo komisję śledczą w sprawie Rywina. O atrakcyjności tej książki decyduje chyba w równej mierze także to, że bohaterowie nie są jednowymiarowi - autor zadbał o stworzenie ich przekonującego wizerunku psychologicznego, a w dodatku potrafił zróżnicować swój sposób opisywania w zależności od tego, czy dotyczy wiejskiego życia Tora i Susi, czy też rozterek zdymisjonowanego urzędnika ministerstwa sprawiedliwości.
Wprawdzie Izmael arcydziełem nie jest, lecz swoim poziomem przewyższa przeciętną powieść sensacyjną, a nawet uważam, że to jedna z najlepszych książek z tego gatunku, jaką czytałem. Gdyby Roy Jacobsen mieszkał w Ameryce, to prawdopodobnie już zainkasowałby okrągła sumkę za sprzedane prawa do filmowej adaptacji tej powieści...