Tytuł tej książki, określonej w notce wydawniczej jako „jedna z najzabawniejszych powieści ostatnich lat”, w pełni oddaje charakter głównej bohaterki – to gotowa jestem przyznać w każdej chwili. Natomiast najwyraźniej moje poczucie humoru znacznie różni się od poczucia humoru wydawcy, bo nie widzę nic dowcipnego ani w kradzieży książek z biurka szefa (choćby najbardziej antypatycznego), ani w eksterminowaniu hodowanych przezeń zwierzątek przy pomocy nieodpowiedniego dla nich pokarmu, ani w posiłku, przy którym jedna osoba „wypluwa kawałki rogów i kopyt na talerzyk do chleba”, a druga „strzyka krwią w kelnera, który błędnie zinterpretował prośbę o średnio wysmażony befsztyk i podał (...) wciąż jeszcze oddychający”.
Że Katya jest postacią nad wyraz socjopatyczną, skonstatować można już po lekturze kilku pierwszych stron. Że prócz domniemanej urody trudno się w niej doszukać jakichkolwiek pozytywnych cech (bo nie sposób zaliczyć w ich poczet wyjątkowo cwaniackiego i perfidnego sprytu), dochodzimy równie szybko. Po co zatem męczyć się wynurzeniami tak antypatycznej kreatury przez dalszych 200 stron, nie wiadomo. Na pewno nie dla rozrywki - bo, jako się rzekło, nawet przez lupę niełatwo dostrzec w tej książce jakiś naprawdę zabawny fragment - ani dla moralnych nauk, gdyż wyczyny Katyi stanowią taki stek nieprawdopodobieństw, że trudno w nie uwierzyć, a nie wierząc – po cóż poddawać osądom?
W moim odczuciu wymyślanie aż tak karykaturalnej postaci i przekonywanie czytelnika, że ma się z niej śmiać, odwraca uwagę czytelnika od rzeczywistego zagrożenia, płynącego ze strony osobników równie jak panna Livingstone wrednych, lecz znacznie mniej otwarcie manifestujących swoje „zdolności”. Dodawszy do tego cokolwiek sztuczny i wydumany język („miejscowość sprawia wrażenie zamieszkałej przez brodaczy rowerzystów o prostowanych na beczce nogach”, „prowadzi ją jakiś szemrany zielarz, który z pewnością aplikuje mi mielone jaja pandy wielkiej”, „widzę sześć wałkoniących się pełnokrwistych antylop gnu” [to w odniesieniu do grupy robotników] ), przyjemność z podobnej lektury jest mocno wątpliwa, a pożytek żaden.