Otwarta wojna. "Adam Michnik wymanewrował wszystkich" [KULISY]
Ostry spór między zarządem Agory a redaktorami "Gazety Wyborczej" trwał od kilku tygodni. Zakończy się prawdopodobnie wyciągnięciem "Wyborczej" spod kontroli zarządu spółki. - Chcieli nas zneutralizować politycznie - twierdzi dziennikarz "Wyborczej". - Zachowują się jak Chrystus polskich mediów - ripostuje redaktor Gazeta.pl.
- Pracują na jednym piętrze, a piszą do siebie listy - zżyma się pracownik Agory. - Normalnie jak dzieci - dodaje.
Konflikt w Agorze między redakcją "Gazety Wyborczej" a zarządem spółki trwa od kilku tygodni. Został upubliczniony poprzez serię kontrolowanych przecieków, więc wie o nim cała Polska. Prawica zaciera ręce, a pracownicy Agory się dziwią, że dorośli ludzie mogli się tak pożreć. Jedni mówią, że w tej walce chodzi po prostu o pieniądze, stołki i przerost ambicji. Inni, że jednak ważniejszy jest w tym konflikcie etos i niezależność dziennikarska.
Michnik zredaguje Plotka?
Kilka tygodni temu redaktorzy "Gazety Wyborczej" pytali dramatycznie w upublicznionym liście do zarządu: czy Adamowi Michnikowi przyjdzie redagować należący do Agory serwis Plotek.pl?
Czy rzeczywiście było takie zagrożenie, czy to tylko efektowna figura retoryczna?
Zarząd Agory ogłosił, że połączy dwie niezależne dotąd redakcje – "Gazety Wyborczej" (i portalu Wyborcza.pl) z redakcją portalu Gazeta.pl.
Wyborcza.pl to portal płatny, subskrypcyjny. Opiera się na prenumeracie. Takich prenumeratorów ma 258 tysięcy. To 10. miejsce w Europie. W zamian oferuje czasochłonne dziennikarstwo, bardzo krytyczne wobec władzy PiS.
Z kolei Gazeta.pl jest darmowa. Utrzymuje się z reklam. To tzw. portal horyzontalny: jest tam wszystko, od polityki przez sport, popkulturę po plotki o życiu celebrytek. Coś dla każdego. Treści krótsze, lżej podane, a często tzw. agregi, czyli omówienia i streszczenia artykułów z innych redakcji. O co też były między Wyborcza.pl a Gazeta.pl kłótnie: dziennikarze "Wyborczej" napracowali się tygodniami, aby napisać tekst i stawiali go za tzw. paywallem (wymagając opłaty za dostęp do niego), a Gazeta.pl oferowała go jako agreg, czyli krótkie streszczenie. I to za darmo.
Mamy więc dwie redakcje, dwie historie, dwa modele biznesowe. Inne myślenie o publikowanych treściach i ich jakości, inne nastawienie do tzw. klikalności.
Po co wiec łączyć je w jeden portal?
Zarząd Agory tłumaczył, że "jeden pion biznesowy będzie realizował wspólny cel, jakim jest maksymalizacja liczby subskrybentów Wyborcza.pl oraz wpływów reklamowych ze wszystkich powierzchni internetowych spółki". Zarząd argumentował dalej, że "decyzja o połączeniu jest najlepszym rozwiązaniem dla całej firmy i dla obydwu marek, co potwierdzają opinie pracowników oraz reakcja rynku, partnerów biznesowych i akcjonariuszy".
Zespół redakcyjny Gazeta.pl przeciw planowanej fuzji nie protestował. Za to zespół Wyborcza.pl tak, i to mocno. Jarosław Kurski, pierwszy zastępca naczelnego "Wyborczej" komentował na spotkaniu z czytelnikami: - Nie zawsze to, co się opłaca akcjonariuszom, jest korzystne dla redakcji.
Rozmawialiśmy z kilkoma szeregowymi pracownikami "Gazety Wyborczej" oraz portalu Gazeta.pl - jedni są zwolennikami fuzji, inni jej przeciwnikami. Wszyscy prosili o anonimowość.
Zwolennik fuzji z "Gazety Wyborczej": - Jesteśmy przecież spółką giełdową i dotyczą nas zasady rynkowe. Ludzie na mieście pukali się w czoło: po co wam dwa różne portale? Taka fuzja byłaby rozsądna z punktu widzenia biznesu: można by połączyć powierzchnie reklamowe obu portali.
Do tego miałyby dojść oszczędności wewnątrz redakcji:
- Jeśli połączy się te dwa portale w jeden, to można zredukować liczbę redaktorów, sekretarzy redakcji, zastępców naczelnego i dyrektorów. Akurat w "Gazecie Wyborczej" ta "strefa dywanowa" bardzo się rozrosła. Jest Adam Michnik, pięciu jego zastępców, wydawca, zastępca wydawcy, dyrektor taki i inny, i wiele osób z angielska brzmiącymi stanowiskami. To może być w sumie kilkadziesiąt osób.
W czasie lockdownu takie spółki Agory, jak sieć kin Helios czy reklama zewnętrzna AMS, zanotowały straty. W pierwszym kwartale 2021 roku strata netto Agory wynosiła 59 mln zł. Nic dziwnego, że zarząd szukał oszczędności. Pytanie, czy sensowne było szukanie ich akurat w "Wyborczej", która dzięki prenumeracie cyfrowej przynosi zyski.
Jak działałby taki portal łączący Gazeta.pl z Wyborcza.pl – nazwijmy go umownie Gazetawyborcza.pl? Nasi rozmówcy podejrzewają, że plan był taki: większość treści byłaby darmowa, ale te przygotowane przez dziennikarzy Wyborcza.pl, jako treści premium, mogłyby być dalej oferowane za pieniądze. Decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma.
Zarząd Agory poinformował nas jednak, że nie było planów łączenia marek Gazeta.pl i Wyborcza.pl: "portal Gazeta.pl, jak i serwis Wyborcza.pl miały nadal funkcjonować jako dwie odrębne marki. Integracja miała na celu włączenie "Gazety Wyborczej” oraz Gazeta.pl w jeden segment biznesowy".
Co nas łączy z niekompetentnymi studentami?
Nie wszyscy byli zdania, że fuzja to dobry pomysł. 321 osób z "Gazety Wyborczej" podpisało się pod listem protestacyjnym do zarządu, w którym stwierdzono, że "to samobójcze uderzenie w etos" i "wewnętrzny zamach stanu".
Zwolennik połączenia redakcji krytykuje sygnatariuszy tego listu: - Chwalą się, że zebrali 321 podpisów, ale przecież zespół "Wyborczej" to ponad 800 osób. Czyli blisko 500 się pod listem nie podpisało. Dlaczego? Ponieważ wielu z nas pomysł powstania tej nowej struktury po prostu się spodobał.
Sygnatariusz listu protestuje: - 321 osób z 800 to dużo. To tak jakby robić protestującym zarzut, że na strajk uliczny przyszło ”tylko” 100 tys. ludzi, a w mieście mieszka ich przecież milion. Pod listem widnieją podpisy tych wszystkich ważnych dziennikarzy i redaktorów, którzy żywo interesują się sprawą. Kontrlist - z poparciem dla zarządu - podpisało raptem kilkadziesiąt osób.
Rzeczywiście powstał także list z poparciem dla zarządu Agory, którego autorzy pisali, że "to nie redakcje powinny narzucać decyzje biznesowe zarządowi".
Pytam dziennikarza "Wyborczej" i przeciwnika fuzji, dlaczego on i jego koledzy i koleżanki tak gwałtownie zaprotestowali przeciw połączeniu z Gazeta.pl:
- Przecież "Wyborcza" i Gazeta.pl to dwie zupełnie różne redakcje i nie ma żadnej potrzeby ich łączenia. Czy w Axel Springer ktoś ma pomysł, żeby łączyć "Newsweek Polska" z "Faktem"? Nie. W Gazeta.pl zatrudnia się m.in. niepotrafiących dobrze pisać i redagować studentów, którzy za kilka miesięcy znikają z redakcji. Po co ich z nimi łączyć i tworzyć wspólne działy dla sportu czy polityki, po co mieszać treści poważne z błahymi? Nasi prenumeratorzy płacą za jakość. Sorry, ale nie chcemy być jak wszystkie inne portale.
Mój rozmówca podejrzewa, że za próbą połączenia redakcji kryły się dwa motywy: pieniądze i polityka.
- Dlaczego polityka? – pytam.
- Wiele wskazywało, że kilka osób w zarządzie Agory chciało nas zneutralizować politycznie, uznając, że walka "Gazety Wyborczej" z PiS idzie za daleko. Być może pozbyliby się nas, a w zamian zatrudnili symetrystów? - zastanawia się. - W każdym razie zarząd miał usta pełne frazesów o etosie, a jednocześnie chcieli nas osłabić.
- Co osiągnęliby dzięki takiej neutralizacji? – pytam.
- A choćby to, że Agora stara się o przejęcie Radia Zet, ale jest zablokowana przez UOKiK. Może jakbyśmy w "Wyborczej" odpuścili, to Agora dostałaby rozgłośnię? A może też zaczęłyby do nas, po latach posuchy, spływać reklamy ze spółek Skarbu Państwa?
- W każdym razie przez lata z trudem budowaliśmy nową markę, "Wyborcza.pl", bo przecież marka "Gazeta" została wykorzystana inaczej, a teraz to wszystko miałoby nagle pójść do kosza - mówi z żalem nasz rozmówca.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Nie chronimy reklamodawców
Za biznesowe połączenie obu redakcji miała odpowiadać Agnieszka Siuzdak, dyrektorka pionu Gazeta.pl.
Ludzie z "Wyborczej" nie mieli nic osobiście przeciwko niej. - Chodziło nam przede wszystkim o to, że ktoś nam nagle zabiera nasz biznes - mówi dziennikarz "Wyborczej".
Zwolennik fuzji widzi to tak: - Jak w "Wyborczej" usłyszeli, że ktoś z Gazeta.pl ma trzymać kasę, a więc i władzę, to się wściekli. To jak z budżetem domowym, po prostu chcesz mieć swoje pieniądze.
Co się stało, że zapowiadana integracja jednak nie doszła do skutku? Dziennikarz "Wyborczej", który jest przeciwnikiem fuzji, wspomina:
- Zarząd Agory miał, za naszymi plecami, triumfalnie ogłosić 8 czerwca połączenie. No, po prostu zamach stanu, choć mieliśmy przecieki, że coś się szykuje. Mieli już nawet gotową sesję zdjęciową ludzi z Gazeta.pl, którzy mieli rządzić tym nowym projektem. Już się pewnie cieszyli, że wreszcie zwolnią kilku "dziadersów" i odmłodzą redakcję. Mieli Michnika za niedzisiejszego dziada, który stracił kontakt z rzeczywistością. Nie docenili go. On pierwszy przejrzał ich plan i popsuł im imprezę. Po prostu zagroził, że odejdzie. Agora bez Michnika!? Musieli przystopować.
Jednocześnie zarząd Agory ogłosił, że chce zwolnić Jerzego Wójcika. To wydawca "Wyborczej", pomysłodawca wielu cyklów, seriali reporterskich, zwolennik systemu płatnych subskrypcji. Jego koledzy z "Wyborczej" od razu zaprotestowali: Wójcik ma zostać (dziś wiemy, że zostaje).
Do konfliktu o sens połączenia doszedł konflikt o personalia. Naczelni "Wyborczej" zarzucili członkini zarządu Agory Agnieszce Sadowskiej, że to ona "skrycie przygotowała plan integracji".
Później się zaogniło. Adam Michnik powiedział na spotkaniu z czytelnikami, że szefowie kinowej grupy Helios, również należącej do Agory, mieli naciskać na redakcję ”Wyborczej”, żeby dziennikarze nie krytykowali filmów w dystrybucji Heliosa.
Szefowie Heliosa zareagowali natychmiast: zerwali współpracę z ”Wyborczą”. Nie będzie współpracy reklamowej, wywiadów, informacji, promocji czy e-kodów do tańszych biletów – ogłosili.
Dziennikarz "Wyborczej", przeciwnik fuzji: - Co za dziecinada! Cenimy sobie, że nie musimy słuchać nacisków reklamodawców. Nie ma u nas szansy na układ typu: my się u was zareklamujemy, ale wy nie możecie o nas źle pisać. Nie oferujemy reklamodawcom tego typu zabezpieczeń.
To nie koniec. Portal Gazeta.pl odmawia od ponad tygodnia stawiania tekstów, które powstały w "Wyborczej", na swojej stronie głównej w sekcji Main Topic, czyli na widocznym, klikalnym miejscu u góry strony. Aby dotrzeć do treści z "Wyborczej" na Gazecie.pl, trzeba teraz przejść na dół strony i odnaleźć specjalną sekcję zatytułowaną "Wyborcza".
- Zepchnęli nas do Hadesu, czyli na samo dno strony - mówi nam dziennikarz "Wyborczej". - Kierownictwo Gazeta.pl przysłało nam 6 lipca maila, że od dziś nasze linki nie będą wystawiane. Prosili, żebyśmy nie polecali im już naszych tekstów. To ciekawe, bo za to, żeby były one wystawione, Gazeta.pl dostawała od "Wyborczej" dodatkowe pieniądze. Teraz weźmiemy te pieniądze i na przykład damy do FB czy Twittera. A Gazeta.pl tym ruchem tylko potwierdziła swoją złą wolę wobec nas - dodaje dziennikarz.
Anonimowy redaktor portalu Gazeta.pl wyjaśnia: - Linków do "Wyborczej" nie ma na górze strony Gazeta.pl, bo nasza redakcja potrzebuje więcej miejsca na realizację celów przychodowych, partnerstw i generalnie zabezpieczenia swojego biznesu. W umowie z "Gazetą Wyborczą" nie ma słowa o tym, że linki z "GW" muszą być na górze strony. Są w boksach (odpowiednich sekcjach niżej - przyp. red.).
Żegnaj, zarządzie!
Wyborcza.pl miała w tym konflikcie taką przewagę, że mogła komunikować czytelnikom swoje intencje za pomocą zrozumiałych, łatwo dostępnych na swojej stronie tekstów. Zarząd wydawał suche, sporadyczne komunikaty, że jest "zdumiony i zaniepokojony" działaniami naczelnych "Wyborczej".
Jedno pracowników Agory połączyło. Wiedzą, że ten konflikt to woda na młyn dla ludzi nienawidzących tej spółki. Wiadomo, że politycy PiS tylko zacierają ręce. Od lat walczą z "Wyborczą": pozbawili ją reklam ze spółek Skarbu Państwa, do tego stopnia, że w "Wyborczej" nie było nawet ogłoszeń rządowych w sprawie COVID-19; zakazują sprzedaży i prenumeraty (swego czasu "Wyborcza" zniknęła z pokładów samolotów PLL LOT, z Ministerstwa Sprawiedliwości i innych instytucji państwowych, a nawet nie była eksponowana na półkach na niektórych stacjach Orlenu); wreszcie politycy PiS i prawnicy spółek Skarbu Państwa, jak Orlen, nagminnie pozywają dziennikarzy "Wyborczej" za ich teksty; jak wylicza "Wyborcza", złożyli już w sumie 75 pozwów przeciw dziennikarzom "GW".
Dlatego nad rozwiązaniem konfliktu, na którym wszyscy zdawali się tracić, od kilku tygodni pracowała wewnątrz Agory grupa robocza. Rezultat? Jarosław Kurski, pierwszy wicenaczelny "Wyborczej", poinformował w środę pracowników, że "jest rekomendacja, aby rozważyć wdrożenie koncepcji wydzielenia 'Gazety Wyborczej' do spółki zależnej Agory. Realizacja takiej koncepcji wymaga przeprowadzenia przez Zarząd analiz biznesowych, prawnych i organizacyjnych, w celu potwierdzenia jej zasadności".
- To zła wiadomość - ocenia zwolennik fuzji. - Secesja, dzielenie się i kłótnie zawsze są gorsze od wspólnego działania, zwłaszcza w trudnych czasach - dodaje.
Nasz rozmówca przyznaje jednak, że spodziewał się właśnie takiego rezultatu negocjacji:
- Jeśli przez cztery tygodnie ludzie wymieniają się w przestrzeni publicznej mailami i listami, w których podają konkretne nazwiska i zarzuty, to ciężko się potem dogadać. Atmosfera robi się gęsta, a przez maile i komunikatory – bo pracujemy zdalnie - padają niepotrzebne słowa. Przy takim składzie grupy roboczej ciężko było o kompromis.
Pytam, jak miałoby wyglądać wydzielenie ”Wyborczej” z Agory?
- Nie wiem. To jest jak rozplątywanie pajęczyny, bo łączy nas sieć powiązań, aktywów i zależności. Trzeba najpierw zobaczyć, ile by to miało kosztować i czy się opłaci biznesowo. W sumie szkoda, bo w ”Wyborczej” dobrze się pracuje. Może nie zarabia się tu wielkich pieniędzy, ale są fajni ludzie, dobra atmosfera, ciekawe projekty, no i łączą nas jednak wspólne poglądy. Pocieszam się, że w sumie nic się jeszcze nie wydarzyło, a ta secesja to wciąż tylko propozycja.
Anonimowy redaktor Gazeta.pl dodaje: - Szkoda, bo połączenie miało sens biznesowy i obie strony to wiedzą. Ale wszystko rozbiło się o emocje i o to, kto miałby tym zarządzać z poziomu dyrektorskiego. Zarząd chciał, aby za biznes odpowiadało szefostwo Gazeta.pl. "Wyborcza" zareagowała histerycznie.
Nasz rozmówca z Gazeta.pl bardzo krytycznie ocenia postępowanie redaktorów "Wyborczej" w tym sporze:
- W kolejnych listach otwartych szydzili z całego pomysłu, pisząc, że "Michnik będzie szefem Plotka". Stawiali się w roli Chrystusa polskich mediów, twierdząc, że są najważniejszym, wręcz jedynym gwarantem niezależności dziennikarskiej, obrony demokracji. Biło z tych listów po oczach, że gardzą wszystkimi dookoła, nie tylko Gazeta.pl. Że jedynym możliwym dla nich rozwiązaniem jest, aby wszyscy pracowali pod nich i realizowali ich pomysły. A na swoim spotkaniu z czytelnikami, chwaląc się sukcesami i subskrypcjami, słowem nie wspomnieli, skąd mają ruch na serwisach lokalnych i tekstach z "dużej" "Wyborczej". Poza tym, czy na pewno kasa z subskrypcji wystarczy do utrzymania ich biznesu? Otóż nie wystarczy.
Przeciwnik fuzji jednak triumfuje:
- Pomysł jest taki, żeby "Wyborcza" została co prawda w Agorze, ale jako wydzielona spółka ze swoim osobnym zarządem. W ten sposób uniknęlibyśmy wtrącania się w nasze sprawy. Raz na kwartał złożymy zarządowi Agory raport i tyle. Jak nam coś nie pójdzie, to wina spadnie tylko na nas, ale to dla nas dobre rozwiązanie. Autorzy projektu fuzji ponieśli więc klęskę. Próbowali wyciągnąć od nas nawet bazę danych naszych prenumeratorów, ale nie dostali jej, bo tym nie można handlować. Zobaczymy, co teraz zrobią. Michnika nie tak łatwo ograć.
Lex TVN. Suski o braniu przykładu z TVP. Były szef KRRiT: TVP sprzeniewierzyła się swojej misji
Wysłaliśmy do Niny Graboś, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Agory, cztery pytania:
Na czym dokładnie miałoby polegać wydzielenie "Wyborczej" z Agory?
Odp: "Przystępujemy do wstępnych analiz wykonalności wydzielenia „Gazety Wyborczej” do oddzielnej spółki zależnej Agory S.A. i opłacalności takiej operacji. Szczegółowa koncepcja wydzielenia będzie wynikiem tego procesu".
Czy zarząd Agory nie żałuje, że nie doszło do połączenia redakcji Gazeta.pl i Wyborcza.pl i czy ten projekt definitywnie upadł?
Odp: "Projekt integracji został zawieszony. Nie zakładał on połączenia wszystkich redakcji „Gazety Wyborczej” i Gazeta.pl oraz stworzenia jednego portalu. Zgodnie z zapowiedziami zarówno portal Gazeta.pl, jak i serwis Wyborcza.pl miały nadal funkcjonować jako dwie odrębne marki. Integracja miała na celu włączenie „Gazety Wyborczej” oraz Gazeta.pl w jeden segment biznesowy tak, aby zespół realizował wspólne cele maksymalizując sprzedaż subskrypcji i przychody reklamowe. Dzisiaj portal Gazeta.pl i serwis Wyborcza.pl funkcjonują całkowicie niezależnie od siebie i mają odrębne cele biznesowe. W planach było wprowadzenie koordynacji pracy między redakcjami w celu zmniejszenia powielenia treści, lepszej ekspozycji i promocji artykułów tworzonych przez redakcję „Gazety Wyborczej” oraz stworzenie wspólnej oferty reklamowej".
Czy jest prawdą, że portal Gazeta.pl nie wystawia już na promowanym miejscu na swojej stronie tekstów, które powstały w redakcji "Wyborczej"?
Odp: "Gazeta.pl i Wyborcza.pl współpracują w zakresie eskpozycji treści. Szczegóły tej współpracy są przedmiotem wewnętrznych ustaleń".
Czy jest prawdą, że były jakiekolwiek naciski w Agorze, żeby zneutralizować linię polityczną "Gazety Wyborczej"?
Odp: " Nie, takich nacisków nigdy nie było. Redakcja „Gazety Wyborczej” ma pełną niezależność redakcyjną, której gwarantem była i jest Agora".