Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Musimy być jedno dla drugiego obrazem

Musimy być jedno dla drugiego obrazemŹródło: Inne
d3ynwfh
d3ynwfh

Nie lubię literatury "kobiecej". Podobnie prasy. Mam to od kiedy zaczęłam czytać, czyli... od poczęcia :) Już jako samoistniejący bachorek sięgałam raczej po książki Karola Maya, niż po coś dla dziewczynek. A panie Siesicką czy Musierowicz omijałam z daleka. I nie, żebym nie próbowała. To była Zapałka na zakręcie, pamiętam jak dziś. Wtedy zrozumiałam, że przecież nie może być karalnym to, o czym wszyscy nie muszą wiedzieć. Ani o to, że nocami wędruję z Winnetou. Lepiej strzelam od Old Sutherhanda. A... nawet jestem jego latoroślą... to się nazywa pragnienie...

Dama w lustrze trafiła do mnie przypadkiem, odleżała swoje na półce... Oj, gdybym wtedy wiedziała to, co dzisiaj... Taka była mała, niepozorna, cienka, prawie broszurowa. Jakoś tak się ukryła, zmalała wśród opasłych tomisk, jakby się wstydziła, czy raczej bała. Oceny? Recenzji? Wcale jej się nie dziwię. Nie jest miło usłyszeć, gdy mówią o tobie, że nie trzeba było marnować papieru, albo że autor powinien zająć się czymś innym. Przysięgłabym, że w końcu, gdy ja wzięłam w ręce, przymuszona głodem czytelniczym najwyższej wagi, lekko zadrżała. I? I... od razu na początku roztrzaskała się moja wyobraźnia o zdanie, iż w tej książce nie ma akcji... że tutaj nic się nie dzieje. Jak to?

Virginia Wolf, sława XX wieku i nic się nie dzieje? Poczułam jak książka znowu się poruszyła. I przesunęła kartki wstępu. Pierwsze były Kew Gardens, pełne kolorów i obrazów. Metafor i niedomówień, rozważań o tym, co ważne, a co nieistotne. Czym jest na przykład chwila i jak ją postrzegamy? Ulotne piękna, obrazy, które z powodu uczucia były dla nas ważne... I otoczenie, tak zmienne, dla nas zbyt często bez znaczenia. Potem Solidne przedmioty, jakby opowieść o tych, co nie widzą, ślepcach, odbierających tylko piękno wymuszone i o tym, który nawet w śmieciu zobaczy zaklęte piękno. Szczęście, które odnajdziemy, podążając drogą śmieci.

Współczucie było o kłamstwie. Pani Dalloway na Bond Street o życiu Londynu, zakłamaniu wyższych sfer. O szyku i samotności. Pustce w życiu. Potem nagle Wdowa i papuga, jak skrót jednej z lepszych opowieści sensacyjnych... nie pasująca, odskocznia...

d3ynwfh

A potem znowu Nowa suknia i zawiść, moda, życie nie takie, który niszczy ludzi. Szczęście, to tylko teoria, jak Razem czy osobno, czy też Człowiek, który kochał bliźnich. Puste słowa. Prosta melodia i znowu tylko obrazy, Chwile istnienia, Dama w lustrze, Nad stawem... Trzy obrazki i Księżna i jubiler... zbyt ostra prawda jak Lappin i Lappinowa, Reflektor, Spuścizna i Kundel Gipsy - przekłamanie życia. A wszystko razem?

To poezja w prozie. Tło dla tamtej rzeczywistości, zbyt często niezauważanej. I gdy tylko nie zaczniemy od wstępu, zostawimy go sobie na koniec, wpadniemy w to szaleństwo, dziwność, odejście i... śmierć. Taką zwykłą, lecz dziwnie zawsze nagłą. Tu nie ma porządku. Uczucia gmatwają świat. Nie ma treści, bo jest zbędna, niszczy zwykły, prosty ład. Zdania są długie i łatwo się wśród nich zgubić. Ale jest to cudowne poszukiwanie wyjścia. Myśli ludzkich, które nagle znajdują ujście w tkanych przez autorkę scenach. Ludzie ... i ich role, jak w teatrzykach ze zbyt wybujałą scenografią. Zbyt idealną, by uznać ją za prawdziwą.

W te dziewiętnaście opowiadań człowiek się wtapia, odczuwa ich piękno na własnej skórze, emocje, które targają autorką, ale i jej bohaterami. Ulotne, niezrozumiałe do końca. Ale przede wszystkim w jakąś dziwną niesprawiedliwość i narastającą obawę. To też obraz kobiet Londynu. Śmietanki towarzyskiej, ale i tych odważnych. Pierwszych przedstawianych jako marność nad marnościami, drugich jako tych, które mimo prób i tak skazane są przez pierwsze na zagładę. Tych pustych... jak odbicie w lustrze. Bo przecież ono... nie żyje. Nie istnieje nawet. A jednak najbardziej urzekł mnie Staw. Najkrótszy, szalony w dobranych słowach... jak sen, nie do końca zrozumiały, a zapadający w pamięć na długo. Na zawsze.

Dama w lustrze to wiersze i obrazy. To pożywka dla twórców, którym nagle zabrakło weny. To pieśni o prawdziwej miłości i jej utracie, o życiu zbyt biednym i zbyt bogatym.... w piękno i obrazy. To na pewno nie lekkie czytanie, ale coś co zawieje światem, w którym żyjemy. I nie jest to literatura kobieca. To wernisaż, odwiedziny w operze i koncert muzyki poważnej, wszystko w jednym słowie. W SZALEŃSTWIE.

d3ynwfh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ynwfh