Trwa ładowanie...
recenzja
29-12-2014 17:10

Moskiewska ruletka

Moskiewska ruletkaŹródło: Inne
d4ld08k
d4ld08k

Zły człowiek jest bezwzględny i zdecydowany na wszystko. Przed chwilą zastrzelił dziewczynę. Szwedzki adwokat zginie następny, chyba, że sam wykona kolejną egzekucję: w obskurnym biurze strzeli w głowę nieznanemu młodemu chłopakowi. Mecenas nie ma czasu na dylematy moralne. Za kilka sekund zginie albo wystrzeli. I będzie musiał z tym żyć.

Pierwsze sceny książki rozgrywają się w Sankt Petersburgu w roku 1993. Dziki kapitalizm był tam wtedy tak dziki, że trudno to sobie nawet wyobrazić. Nasze „tygrysy Europy” w białych skarpetkach i mokasynach z frędzelkami miały przy nim doprawdy mleczne ząbki. A kiedy o kimś mówiono, że do władzy i majątku doszedł po trupach – mogła to wcale nie być przenośnia. Pojedynczy przybysze z Zachodu byli w Rosji prawdziwymi pionierami, eksplorującymi białą plamę na mapie cywilizowanego świata.

Jednym z tych pionierów był współautor książki, Paul Leander-Engström, szwedzki ekonomista, który pojawił się w Rosji w roku 1991 i spędził w niej, jako korespondent i przedsiębiorca, kilkanaście lat. Druga współautorka to Camilla Grebe, popularna w Szwecji autorka kryminałów. Sami przyznają, że Camilla przykroiła monumentalną wersję roboczą Paula do akceptowalnych rozmiarów i „tchnęła życie w postacie”. No cóż, przyznaję, że nabrałam apetytu na pierwowzór, choćby nawet miał mieć rozmiary trylogii Stiega Larssona. A to dlatego, że „Maestro z Sankt Petersburga” broni się wyłącznie tłem, scenkami z życia bogatych Rosjan i zachodnich ekspatów w Moskwie, a scenki te, niestety, towarzyszą sztampowej i do bólu przewidywalnej kryminalnej intrydze. Jeśli czytelnik niemal od początku rozumie, dlaczego giną kolejne osoby, a błyskotliwy ekspert, na dodatek osobiście zagrożony, wpada na to tuż przed końcem książki – to wiadomo, dlaczego miłośnicy dobrze skonstruowanych kryminałów mogą sobie „Maestra…” darować.
Czytelnicy lubiący rosyjskie klimaty uznają zapewne, że Paulowi Engströmowi można dać drugą szansę, ale wśród cudzoziemców piszących „rosyjskie” kryminały Martin Cruz Smith pozostaje nadal niezagrożonym liderem.

d4ld08k
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ld08k

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj