Śmierć nie robi prostych równań. Jedno utracone życie to nie bagaż tylko dla jednej duszy. Dlatego po śmierci ojca Edyta, maturzystka bez konkretnych planów na przyszłość, postanawia pomóc mamie w prowadzeniu nadmorskiego pensjonatu. Ich relacje są dalekie od idealnych. Urszula jakby nie do końca odcięła pępowinę, co Edyta odczuwa na każdym kroku, szczególnie jeśli chodzi o planowanie przyszłości. Dziewczyna chciałaby iść swoją drogą, która niekoniecznie prowadzi w to samo miejsce, gdzie jej rodziców. Światopogląd każdej z kobiet jest skrajnie różny, a nie do końca wyjaśnione sprawy z przyszłości zdają się rzucać cień na przyszłość. Jak i gdzie znaleźć wspólny język? Wspólne szczęście? Lub dwa osobne, ale wspierające się szczęścia…?
Powieść „Przekonaj mnie, że to ty”, prosta, obyczajowa, w zasadzie nieszczególnie wyróżniająca się na tle podobnych historii, porusza ponadczasowe tematy różnic pokoleniowych, miłości rodzicielskiej i miłości w ogóle, tęsknoty, samotności i poszukiwania siebie. Każda z bohaterek musiała zmierzyć się ze stratą ukochanej osoby, choć dla każdej z nich strata ta ma inny wymiar. Obie starają się siebie wspierać, ale i to dla każdej ma inne znaczenie. Urszula chciałaby uchronić córkę przed całym złem i wydaje jej się, że wie, co jest najlepsze dla jej córki, Edyta zaś nie marzy o niczym innym, jak uciec nie tylko z Krynicy, z pensjonatu, z którym nie czuje szczególnego związku, ale przede wszystkim od matki, która próbuje zorganizować jej życie. Trzeba jednak zaznaczyć, że Urszula to nie czarny charakter, toksyczny i inwazyjny, a prosta, szczera, prawdziwie kochająca matka i kobieta, pełna czułości, obaw, niewygodnych myśli. Edyta z kolei to nie wyrodna córka, jedynie nieco przytłamszona, zagubiona, ale kochająca
matkę, pełna zrozumienia, tak samo czuła. Nie jest więc na wskroś banalnie – nie będzie wielkiego przełomu, nagłych zmian charakterów czy postaw, nie ma potrzeby. Dwie kobiety, dwa kompletnie różne charaktery nie toczą między sobą walki. Są jedynie niedomówienia, mnóstwo niedomówień, czasem wzajemnej (a czasem jednostronnej) niechęci, bólu, niemocy w przełamaniu własnych zasad. Teoretycznie – wystarczy rozmowa, praktycznie było ich setki… Urszula i Edyta muszą się odnaleźć, gdzieś po środku swoich własnych przekonań i uprzedzeń. Jak długą drogę będą musiały przejść, by dotrzeć do siebie nawzajem…? Jak wiele zwrotów jest potrzebnych, by obie zaczęły zwracać uwagę na własne uczucia…? Jak mają się wzajemnie do siebie przekonać…?
W parze z morską bryzą, lekkim, niespiesznym klimatem sennego pensjonatu, idą w parze dynamiczne uczucia, porywy serca i zderzenia silnych osobowości. To świetne połączenie, wprawiające w nieco melancholijny nastrój, a zarazem nie pozwalające na nudę, jeśli jeszcze zestawić to z hiszpańskimi akcentami. Zgrabny styl pisarski Anny Karpińskiej sprawił, że wszystko połączyło się w atrakcyjną, przyjemną całość, będącą chwilą miłego zatracenia. „Przekonaj mnie że to ty” przypomina nieco toskańskie historie o poszukiwaniu własnego sposobu na szczęście w nowo kupionym, podupadającym pensjonacie. Ale zamiast lazurowego Morza Śródziemnego, jest chłodny Bałtyk, zamiast samotnej rozwódki są matka i córka, pensjonat nie remontuje się w cudowny sposób, a wymaga ciężkiej pracy i pieniędzy… Ale poszukiwanie szczęście zawsze wygląda tak samo, czy to pod słońcem Toskanii, czy pod ołowianym niebem polskiego wybrzeża. Nie ma idealnego sposobu, prostej drogi, jedynej słusznej decyzji. Szczególnie, jeśli ścierają się dwa wymiary
miłości.