Moja siostra czarodziejka
Teraz to już niczego nie można być pewnym. Nawet w bajkach smoki nagle stają się wegetarianami, a każda z księżniczek może być facetem. Nic więc dziwnego, iż los może połączyć dwie tak różne osobowości jak Tinka i Lissi. I to w tak perfidny sposób, łącząc ich samotnych rodziców. Przez... miłość! Nie ma nic gorszego, szczególnie w wieku, w jakim są dziewczynki, niż dorośli zakochani. A na dodatek dorośli, którzy postanawiają stworzyć kochającą się rodzinę. Jedną z dwóch. Trzeba przyznać, że przy układaniu takich puzzli trzeba się nieźle napracować.
Ale tej rodzinie to się udaje. Na pewno ogromny udział ma w tym magia, która pewnego dnia upadła wprost pod stopy dwóch niecierpiących się uczennic jednej klasy. Połączyła je tajemnicą i domem, w którym dziewczynkom wolno pomieszkiwać przez kilka dni w tygodniu. Wydawałoby się, że przy takich udogodnieniach, pewnej wolności, swobodzie i możliwościach, wszystko pójdzie jakoś w życiu prościej, ale nic z tego. Magia nie rozwiązuje wszystkich problemów, nie wolno jej użyć dla własnego dobra, ani wykorzystać, powiedzmy zbyt niecnie, przeciwko komuś. Nad wszystkim czuwa przecież niewidzialny kot oraz rada czarownic, która właśnie zaprasza na... egzaminy! Jakby szkoły było mało, babci na karku, a na dodatek niezbyt zrozumiałej pomysłowości rodziców i durnowatych wybryków braci. Cóż, kolejne dni zafundują "przyszywanym siostrom", które z czasem zdążyły się nie tylko polubić i zaakceptować, lecz przede wszystkim odnaleźć w sobie unikalność, prawdziwy koszmar. Wszystko trzeba postawić na jedną kartę, bo inaczej
czarodziejski dom i moc, którą otrzymały od sympatycznej starszej pani, po prostu zniknie. A przecież to ona je spaja. I choć częściej powodując kłopoty niż spełniając życzenia, to jednak trudno byłoby się z nią rozstać.
Mając "naście" lat marzy się o zrozumieniu, o dorosłych, którzy pamiętają przeszłość, ale nie zrzędzą i nie nudzą historiami z lat młodzieńczych. Marzy się o wolności i... o czarach, które pomogą uporać się z problemami dojrzewania, z miłością, a przede wszystkim ze szkołą. Wszystko to sprytnie wykorzystuje Thomas Brezina w swoim cyklu Żadnych chłopaków! Wstęp tylko dla czarownic!. Opowiada w nim o bohaterkach prawdziwych, intrygujących osobowościach, ale ofiaruje im coś więcej - magię. Sprawia, że na miejscu dziewczynek chciałaby się znaleźć każda z (nie tylko młodszych) czytelniczek. Nawet akceptując ich problemy rodzinne, nader psotnych braci i zwariowanych, kompletnie niedzisiejszych, przeżywających kolejną młodość, rodziców. Bo to co najważniejsze, czyli miłość, jakoś sympatycznie wkradła się w tą specyficzną komórkę rodzinną. Powoli i z rozwagą sprawia, że pożycie wszystkich domowników, jakoś się układa. W końcu to już siódmy tom przygód Dzióbków-Piwczyków! I zanosi się na sporo więcej! Bo w
odróżnieniu od pięciu dam z WITCH te panny mają doprawdy "zwyczajne" życie. I chyba świata ratować nie będą musiały, no najwyżej własną egzystencję od codziennych potknięć i upadków.