Trwa ładowanie...

Młodych portret własny – z Przemkiem Guldą, autorem książki „Chłopcy i dziewczyny w Polsce”, rozmawia Marek Doskocz

Mam wrażenie, że czasem podświadomie szukamy jakiejś traumy, żeby uwierzyć w rzeczywistość, żeby mieć się czego uczepić – to pewnie dlatego tylu młodych ludzi w całej Europie i Stanach bije się teraz z policją na ulicach. Ich dziadkowie, rodzice mieli rok 1968, oni będą chcieli za wszelką cenę zapamiętać rok 2011.

Młodych portret własny – z Przemkiem Guldą, autorem książki „Chłopcy i dziewczyny w Polsce”, rozmawia Marek DoskoczŹródło: Inne
d3vfc7p
d3vfc7p

Marek Doskocz: Jak długo pracowałeś nad książką Chłopcy i dziewczyny w Polsce ?*Skąd czerpałeś* inspirację do poszczególnych opowiadań ?

Przemek Gulda:Samo pisanie było w zasadzie błyskawiczne, zajęło mi kilka tygodni. Zawsze tak mam. Kilkanaście lat praktyki w zawodzie dziennikarza gazety codziennej robi swoje – kiedy tekst musi być gotowy na zaraz, pisze się szybko. Siłą rzeczy pisze się więc szybko nawet wtedy, kiedy nie ma nad głową żadnego deadline’u. A inspiracje to wynik wielu lat obserwowania rzeczywistości. Niektóre opowiadania są całkowicie wymyślone, inne – posklejane z czyichś opowieści czy wydarzeń, których byłem świadkiem. Jedno jest prawie dokumentalnym zapisem sytuacji, którą miałem okazję obserwować na własne oczy.

M.D: Zakładając, że obraz młodych ludzi w Polsce jest taki, jak go przedstawiasz w swojej książce to chyba wykładanie filozofii nie należy obecnie do prostych rzeczy? (śmiech)

P.G: Wykładanie czegokolwiek w ogólnie nie należy do łatwych rzeczy. I choć wydaje się, że z biegiem lat będzie łatwiej, wcale się łatwiej nie robi. A wręcz przeciwnie. Z roku na rok widzę, jak zmieniają się młodzi ludzie i jak bardzo nie jestem już w stanie się z nimi skomunikować na wielu płaszczyznach. A to dopiero początek. Zdecydowanie wciąż nie potrafimy przestawić się na zupełnie inną formułę funkcjonowania rzeczywistości, w której to młodzi ludzie wiedzą więcej niż starsi i lepiej poruszają się w błyskawicznie zmieniającym się świecie. Dlatego każdej jesieni zaczynając kolejny rok pracy na uczelni mam poczucie, że jestem w stanie nauczyć tych młodych ludzi coraz mniej i to raczej ja powinienem się uczyć od nich.

d3vfc7p

M.D: Z Twojej książki wynika raczej, iż młodzież pcha się w coraz gorsze błoto i raczej nie ma wzorów do naśladowania. Takie czasy, czy było tak zawsze, ale narzeka się tylko na współczesność?

P.G: Nie tyle pcha się w błoto, ile próbuje jakoś uczyć się żyć. Często – uczyć się na błędach. Problem polega na tym, że dziś nie istnieje w zasadzie żaden kulturowy rytuał przejścia, a więc nie ma go także na płaszczyźnie psychicznej. Młody człowiek nie wie, kiedy staje się dorosły. I szuka doświadczeń, które mogą go przeprowadzić na drugą stronę.

M.D: Dlaczego wybrałeś taką, a nie inną kompozycję opowiadań? Wszechwiedzący narrator i postacie, które opisuje, w które wchodzi analizując ich uczucia, myśli, postępki.

P.G: Myślę, że było kilka powodów. Taki typ drugoosobowej narracji mieści się gdzieś pomiędzy uczestnictwem, a obserwacją z dystansu. I chyba właśnie taką pozycję chciałbym zająć: nie za blisko, ale i nie za daleko. Tak, żeby nie być na uboczu, ale jednocześnie zawsze móc się na to ubocze wycofać. Kilka osób zwracało uwagę na trochę mentorski ton i sposób opowiadania, to może być jakaś podświadomy efekt mojej pracy na uczelni.

d3vfc7p

M. D.: Zapytam wprost – jesteś osobą wierzącą?

P. G.: Chciałbym wierzyć, że ta książka coś zmieni w moim życiu. Chciałbym też wierzyć, że ta książka zmieni też coś w życiu innych ludzi. Ale z każdą chwilą wierzę w to coraz mniej.

M.D: Jednak są w Twojej książce dwa pozytywne przykłady. Chłopak skazany na śmierć z powodu raka i mocny przykład nawrócenia. Powiedz coś bliżej o tej historii? Mało kto odważa się dzisiaj pisać na takie tematy nie oceniając czy wyśmiewając go.

d3vfc7p

P.G: To ciekawe, bo bardzo często dostaję pytania dotyczące właśnie tego opowiadania, które mi osobiście wydaje się najsłabsze w całym zbiorze, powstało na samym końcu, niejako na zamówienie. To znaczy: na moje własne zamówienie. Wiedziałem bowiem, że tekst o tego typu doświadczeniu musi się znaleźć w zbiorze, żeby dopełnić jego tematykę. Długo się za to zabierałem, bo – dokładnie tak jak pytasz – cały czas mi się wydawało, że to temat, który jest bardzo łatwy do wyśmiania. Natomiast nie zgadzam się do końca z podziałem na pozytywne i negatywne przykłady – to jest po prostu zestaw życiowych zdarzeń, które trudno oceniać jako pozytywne czy negatywne. Banalnie rzecz ujmując: przypadki chodzą po ludziach, czasem są bolesne, a czasem trochę mniej. Wydaje mi się, że bardzo ważny motyw wszystkich opowiadań jest taki, że bohaterowie nie zdają sobie sprawy, że właśnie przeżywają coś, co w jakimś sensie zdefiniuje ich dalsze życie, ale z drugiej strony – jest najbardziej spektakularnym wydarzeniem, które ich czeka.
Nic więcej równie ważnego ich już w życiu nie spotka, a może inaczej – niczego więcej nie będą potrafili odczuć tak mocno i intensywnie.

M.D: Zaraz się pokłócimy (śmiech). Chyba nie chcesz powiedzieć, że gwałt, aborcja czy zakład o cnotę chłopaka, który widzi tylko wirtual jest czymś pozytywnym? A w Twojej książce jednak tego typu opowiadań jest więcej. Łatwiej pisać o tych mniej przyjemnych aspektach życia?

P.G: Może jest tak, że o wiele częściej spotykają nas po prostu złe rzeczy niż dobre. Może jest tak, że te złe są bardziej spektakularne i lepiej się o nich pisze, czyta, śpiewa i je ogląda. Może jest tak, że złe rzeczy więcej dla nas znaczą i bardziej nas naznaczają? Może – przewrotnie i paradoksalnie – łatwiej jest dzięki nim wydorośleć. To trochę tak jak dla warszawiaków urodzonych w latach dwudziestych ważnym rytuałem przejścia, który naznaczył ich na całe życie było powstanie, ale dla warszawiaków urodzonych cztery dekady później, gierkowskie lata pozornego dobrobytu nie były żadnym przejściem, żadną cezurą. Mam wrażenie, że czasem podświadomie szukamy jakiejś traumy, żeby uwierzyć w rzeczywistość, żeby mieć się czego uczepić – to pewnie dlatego tylu młodych ludzi w całej Europie i Stanach bije się teraz z policją na ulicach. Ich dziadkowie, rodzice mieli rok 1968, oni będą chcieli za wszelką cenę zapamiętać rok 2011.

d3vfc7p

M.D: No tak, masz rację, 2011 rok – czas kryzysu i burd na ulicach, jednak w Polsce jest wyjątkowo spokojnie. Skończyły się czasy buntu? Mam czasem wrażenie, że jesteśmy coraz bardziej byle jacy. Co Ty o tym sądzisz?

P.G: Myślę, że w Polsce wciąż jeszcze mamy za dużo problemów, z którymi musimy walczyć na co dzień, żeby mieć czas, ochotę i fantazję, żeby wychodzić na ulicę. To brzmi chyba mocno przewrotnie, ale obserwując wiele z ostatnich protestów na świecie, widzę, że jednym z powodów, które do nich doprowadzają jest nuda i chęć przeżycia czegoś ciekawego. Na to mogą sobie pozwolić ludzie, którzy nie muszą się martwić o czysto praktyczne problemy związane z życiem na jakimś choćby podstawowym poziomie – a tak właśnie było w przypadku ostatnich wystąpień młodzieży w Izraelu czy Nowym Jorku. Polscy rówieśnicy tych buntowników nie mają na bunt czasu, bo pracują od rana do wieczora, żeby zarobić na chleb.

M.D: Masz już w planach kolejną książkę?

d3vfc7p

P.G: Mam kilka w szufladzie, a dokładniej - na twardym dysku. Mam trochę tekstów na pulpicie. Mam kilka w głowie. Ale jeśli nie stanie się nic, co każe mi na nowo uwierzyć w tę, o której rozmawiamy, po co wydawać następne?

M.D: Sugerujesz, ze nie podoba Ci się Twoja ostatnia książka? Już trochę czasu minęło od jej wydania, z jakimi reakcjami na nią się spotkałeś?

P.G: Trudno powiedzieć, czy mi się podoba, czy nie. Nie pytasz rodzica, czy mu się podoba jego dziecko. Problem w tym, że nie spotkałem się praktycznie z żadnymi reakcjami. Książka w zasadzie nie wyszła poza grono moich mniej lub bardziej bliskich przyjaciół i znajomych. A przynajmniej tylko od nich dostałem jakieś sygnały zwrotne. Oczywiście pozytywne lub bardzo pozytywne – przecież nikt nie powie rodzicowi, że jego dziecko jest brzydkie czy durne.

M.D: W takim razie dziękuję za rozmowę i życzę rosnącego zainteresowania książką oraz rzetelnych recenzji książki.

P.G: Ja również dziękuję za rozmowę.

d3vfc7p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3vfc7p