Niemcy. Trzy razy h, czyli hrabia Heinrich Hagenmiller. Zadłużony, prowadzący rozrzutny tryb życia przemysłowiec, który z beztroską sprzedaje różne przydatne rzeczy różnym nieodpowiednim ludziom. Takim jak dajmy na to niejaki pan Saddam Husajn, miły, kochający dzieci i pokój na świecie dyktator z Iraku. Mitch Rapp, agent operacyjny CIA, wsparty kontraktowymi agentami o zaczynającym się na "h" nazwisku (Hoffmanami) ma wyeliminować hrabiego. Szykuje się do akcji nie zważając na przebiegające wzburzonymi falami po jego mózgu niepokojące, intuicyjne ostrzeżenia. Coś w tej akcji jest nie do końca w porządku. Rutyna i wyszkolenie biorą jednak górę. Hrabia ginie z rąk Mitcha, a jego samego czeka... truuu tuuu tu... niespodzianka! Wycelowana w niego lufa pistoletu w rękach pani na "h" czyli Hoffman. I kule lecące z duża szybkością w kierunku jego piersi. Rappowi udaje się przeżyć. Cud?! Tak, i cud i nowoczesna technologia i beztroska fachowca, czyli szczęście, kamizelka kuloodporna i strzały w pierś, a nie w
głowę. Mitch żyje. Mała rzecz a cieszy, przynajmniej jego. A ilu ma kłopot... Sam Mitch, który próbuje niepostrzeżenie wrócić do Stanów i odnaleźć zleceniodawców zamachu na jego życie. Peter Cameron, nadzorujący małżeństwo niejakich Hoffmanów i odpowiadający za zabicie hrabiego i Rappa. Tajemniczy Hoffmanowie, którym nie udaje się zrealizować umowy i którzy wiedzą ciut, ciut za dużo. Szefowa Mitcha, doktor Irene Kennedy, dla której obraz zdarzeń jest wyjątkowo niepełny i zamazany (a na zagadkę z literką "h" nie wpadła!). Pewna tylko tego, że ktoś rozpoczął własną niebezpieczną grę. Gdzieś tam w USA umiera powoli na raka Thomas Stanfield, wieloletni, doświadczony szef CIA, mentor Irene. Zaczyna się bezpardonowa walka o władzę i wpływy. Walka w której trudno tak naprawdę poznać kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
Nieźle napisana formalnie, choć treściowo raczej przeciętna powieść sensacyjna. Solidna i niczym nie zaskakująca. Raczej dla zagorzałych wielbicieli i pożeraczy pozycji tego gatunku. Agenci są tu zgodni z medialnym wzorcem. Świetni, wyszkoleni, czujni, niezwyciężeni (do czasu), nieśmiertelni (dopóki nie zginą), a niektórzy nawet oczytani (jedna książka na tydzień). Kobiety piękne, seksowne, inteligentne, z błyskiem w oku. Aż serce bije szybciej i mocniej! No, może nie tak szybko jak rozwija się i biegnie akcja. Wielowątkowość nadaje powieści dynamikę, ale jest też i sporym utrudnieniem dla czytelnika, który potrzebuje czasu żeby opanować długą listę nazwisk. A czas ucieka... Narracja przypomina obraz z kamery. Widziany z tyłu, zza osoby której dotyczy dana scena. Widzimy to co ona, z pewnym naddatkiem, czasami uzupełnione, bez obaw - oszczędnie, o myśli. Jest to jednak przede wszystkim książki akcji. Dość schematyczna. Z drugiej strony czyta się ją dobrze i szybko, i sądzę, że tak samo szybko treść
ulotni się z pamięci. Bo nic nas tu nie może zaskoczyć. Ani polityka, ani agenci, ani eksperci od komputerów, ani kobiety. Wszyscy na swoim miejscu. Gotowi do zapewnienia, jak to się dzisiaj mówi, godziwej rozrywki za niewielkie pieniądze. I to w zasadzie by było na tyle. A najbardziej mi żal... Aaaa, bez przesady... Szkoda tylko, że tak mało w tym wszystkim humoru.