J.R.R. Tolkien w swoim zbiorze Potwory i krytycy, napisał: „Szanujmy pod każdym względem dawnych bohaterów – ludzi spętanych łańcuchami okoliczności lub własnych charakterów, rozdartych między równie uświęconymi powinnościami, umierających, przypartych do muru.”
Aleksander Macedoński na pewno został spętany wieloma łańcuchami. Pod wszelkimi względami, był to człowiek Wielki, jeżeli spoglądamy na niego poprzez pryzmat dokonań wojskowych. Na pewno był obdarzony charyzmą i inteligencją, bo jak inaczej tłumaczyć fakt jego sławy. I na pewno miał dziwaczne dzieciństwo, gdyż przyszło mu dojrzewać u boku Filipa II. Obok biseksualnego związku, który na trwałe ukształtował jego spojrzenie na seks i miłość, miał jednak ambicje, a tego można się od niego uczyć naprawdę.
Jaki był początek tej nagłej ponownej sławy Aleksandra? Cóż, najpierw Aleksander Wielki, pojawił się w wyreżyserowanym przez Olivera Stone'a w 2004 roku, filmie, gdzie mogliśmy podziwiać plejadę gwiazd, między innymi: Colina Farrella, Anthony’ego Hopkinsa oraz Angelinę Joli, którą obsadzono w dosyć wymagającej roli. Jak grzyby po deszczu, zaraz po filmie, na rynku księgarskim pojawiły się kolejne biografie wodza. I tak Aleksander Wielki, stał się jednym tytułem kilku książek. Ich autorami są obok Petera Greena, między innymi Steven Pressfield, Paul Cartledge czy Graham Phillips. W tym gronie, należy też umieścić wrocławskiego naukowca, Krzysztofa Nawrotka oraz intrygującą trylogię Mary Renault (w jej skład wchodzą tomy: Ogień z niebios, Perski chłopiec i Igrzyska żałobne).
Czym wyróżnia się dzieło Petera Greena? Przede wszystkim, jest to naprawdę biografia, na dodatek umieszczona w dokładnie wyznaczonych ramach chronologiczno – terytorialnych. Wydaje się, iż otrzymujemy tyle samo wiadomości dotyczących samego bohatera, jak i tych donoszących nam o jego świecie. Jednak Green przede wszystkim położył nacisk na wyprawy wojenne Aleksandra. I niestety, pomimo wszelkiej jego prawdopodobnej kompetencji, mnie ta książka zwyczajnie znudziła. Zabrakło w niej tego czegoś, jakiejś iskry, tego co wciąga czytelnika, i przenosi w inne czasy. Zabrakło płynności, którą tak łatwo można wyczuć w zbeletryzowanej powieści Mary Reanult. Przeważa tutaj język naukowy, co znaczy, iż jest to raczej książka przeznaczona dla prawdziwych wielbicieli tego tematu. Ci na pewno będą ucieszeni ze spójnego tekstu, dołączonych do niego map, indeksu, bibliografii czy drzewa genealogicznego rodu Domu Argeadów oraz tablicy chronologicznej.
Nie zrozumcie mnie źle, może po prostu nie jestem fanem historii, nigdy nim nie byłem. Ale chciałem zrozumieć, dlaczego nagle mitologia i historia starożytna, na powrót odzyskały swoją świetność. Dlaczego przywracamy życie tym, którzy odeszli i karmimy ich życiem swoją egzystencję? Dlaczego nagle bohaterowie tak dawni, mają się stać naszymi idolami... I dlaczego te wszystkie filmy dotyczące Troi, pięknej Heleny, czy właśnie Aleksandra, zrobiły w USA tak wielkie klapy? Chciałem zrozumieć, czym Aleksander zasłużył sobie na takie laury i kim był, w jaki sposób dotarł tak daleko? I chyba mi się udało. Ale nie zostanie moim bohaterem. Dlaczego? Bo po prostu mam własnych idoli, a zresztą, to były inne czasy i odmienne relacje, inny świat i inne wymagania. Jednak przynajmniej wiem kim był ten, który na długą chwilę, zaintrygował kawałek naszego współczesnego świata.