Mistrz świata nie może pękać
Biografie różnych wielkich tego świata są lekturą nader interesującą, pozwalającą poznać sylwetkę osoby znanej nie tylko od strony, przedstawianej na okładkach gazet. Niestety, nie każda biografia jest wciągającą czy pasjonującą lekturą, doskonale opisującą losy bohatera, a z drugiej strony przedstawiającą także realia, w których bohaterowi przyszło żyć i które wywierały niewątpliwy wpływ na zdarzenia w jego życiorysie. W moje ręce trafiła świetnie napisana biografia jednego z największych bokserów w historii światowego sportu. Mowa o Jacku Dempseyu, bokserze i gwieździe filmowej z lat 20., prostym chłopaku z rodziny żyjącej wśród mormonów, który postanowił, że będzie kiedyś mistrzem świata w boksie. I słowa dotrzymał.
Naprawdę nazywał się nie Jack, a William Harrison, a Jackiem Dempseyem został zupełnie przypadkowo, gdy zastąpił na ringu swojego brata, używającego owego imienia. Jack Dempsey, o którym jest ta książka, szybko zdobył przydomek „Tygrys” i „Manassa Mauler” – Młocarz z Manassy. Historia życia Tygrysa jest uzupełniona o różnego rodzaju anegdoty, a autor biografii podaje tło historyczne zarówno w postaci życiorysów kolejnych bokserów, jak i wydarzeń historycznych – kariera Dempseya rozpoczęła się praktycznie równolegle z I wojną światową, w której nie uczestniczył czynnie jako żołnierz, czego niektórzy dziennikarze mu nie wybaczyli. Już samo urodzenie Williama Harrisona poprzedził pewien fakt, który wkrótce stał się legendą rodzinną i jednocześnie „zadecydował” o wyborze drogi życiowej. Otóż wędrowny handlarz odwiedził biedny dom Dempseyów, matka niczego nie nabyła i uraczyła go jedynie zimnym mlekiem . Z wdzięczności handlarz zostawił jej książkę Nowoczesny Gladiator, biografię mistrza wagi ciężkiej Johna
Lawrence’a Sullivana, którą Celia, matka Williama Harrisona, praktycznie pochłonęła w jedną noc. Stwierdziła, że syn, który ma się lada dzień urodzić, też będzie wielkim bokserem.
Dla mnie biografia napisana przez Przemysława Sławińskiego jest po prostu doskonale napisaną książką. Autor pisze z zacięciem i wielką pasją zarówno o życiu Dempseya, jego menadżerze Doku Kearnsie czy przeciwnikach, jak i szczegółowo opisuje walki. I czytając te dokładne relacje, cios po ciosie, kontra po kontrze, ma się wrażenie uczestniczenia w tych wielkich wydarzeniach, jakimi były walki Dempseya. A był to doskonale opłacany bokser – jego ponad 400 tysięcy dolarów za walkę w latach 20. przeliczono na ponad 10 milionów dolarów, gdyby walka odbyła się w latach 70. „Tygrys” to opowieść o wielkim człowieku sportu, który zakończył karierę jako 32-latek i przyjacielu wielu współczesnych mu ludzi show biznesu. Przez siedem lat był amerykańskim zawodowym mistrzem świata wagi ciężkiej: wygrał też w walce stulecia z Francuzem Georges’em Carpentierem, mistrzem Europy w czterech kategoriach wagowych jednocześnie. Jack Dempsey był niewątpliwie istotną postacią amerykańskiego sportu. Po lekturze książki pozostaje
uczucie żalu, że nie żyło się w Stanach Zjednoczonych lat międzywojennych, współczesnych bohaterowi.