Mirjam Mous: w swoje książki wciąga nawet dzieci nie lubiące czytać
25 lipca 2013 r. miała premierę książka pt.: „Password”, holenderskiej autorki Mirjam Mous. Z jej twórczością oraz znakomitym debiutem na rynku polskim, thrillerem „Boy 7”, mieliśmy już okazję zapoznać się w roku ubiegłym. Czy i tym razem autorka zaskoczy lekturą pełną emocji i zawrotnych akcji?
25 lipca 2013 r. miała premierę książka pt.: „Password” , holenderskiej autorki Mirjam Mous . Z jej twórczością oraz znakomitym debiutem na rynku polskim, thrillerem „Boy 7”, mieliśmy już okazję zapoznać się w roku ubiegłym.*Czy i tym razem autorka zaskoczy lekturą pełną emocji i zawrotnych akcji?*
Czy może Pani opowiedzieć coś o sobie polskim czytelnikom?
Mirjam Mous: Kiedy w wieku czterech lat poznałam magię książek, od razu wiedziałam, że chcę zostać pisarką. Ta myśl nigdy mnie nie opuściła. W szkole często zamiast uważać na lekcjach, układałam myślach opowiadania. Obecnie też całymi dniami mogę to robić. Muszę je jedynie zapisać i jeszcze mi za to płacą. A ponieważ nigdy nie wiadomo, czy uda ci się zostać pisarzem, wyuczyłam się najpierw innego fachu. Przez dwadzieścia lat byłam nauczycielką w szkole specjalnej dla dzieci z problemami socjalno-emocjonalnymi. Pomyślałam sobie: taka praca pozwoli mi dużo czytać na głos, a jednocześnie jest źródłem inspiracji.
Minęło trochę czasu, zanim zdołałam się utrzymać z pisania. Dlatego najpierw uczyłam dzieci i pisałam. Dopiero od sierpnia 2005 roku jestem pełnoetatową pisarką. Za szkołą nie tęsknię, ponieważ wciąż odwiedzam wiele szkół i bibliotek, opowiadając tam o moich książkach.
Jestem jedynaczką (urodzoną 7 listopada 1963 roku), jednak nigdy się nie nudziłam, zawsze dużo czytałam. I wciąż to robię. Lubię też chodzić do teatru, oglądać filmy, podróżować (przede wszystkim do Afryki).
Kiedyś udzielałam się także w amatorskim teatrze i malowałam. (Mój tato jest malarzem). Jednak od kiedy piszę, nie mam już na to czasu. Całkowicie wypełnia go praca pisarska – co zresztą uwielbiam robić! W przyszłym miesiącu wyjdzie w Holandii moja sześćdziesiąta książka. (To znów thriller dla młodzieży: „Test”).
Piszę dla różnych grup wiekowych, przeróżne gatunki literackie. Książki zabawne, dla dziewcząt, thrillery, problemowe. O ludziach i o postaciach z horrorów i bajek.
Dorastałam w holenderskiej wsi Made. Od ponad dwudziestu lat mieszkam z mężem Wimem w mieście Breda.
Życiowe inspiracje podczas pisania z pewnością są bardzo cenne. Co jest dla Pani takim źródłem inspiracji? Czy ma może na Pani twórczość wpływ artysta w rodzinie, czy raczej młodzież, z którą Pani pracowała?
Mirjam Mous:Wszystko, co widzę, słyszę, czuję, przeżywam lub przeżyłam, powraca w mojej pracy. Scenę w szpitalu w książce „Password” napisałam, ponieważ sama leżałam w szpitalu. Ale zdarza się też, że czytam coś w gazecie albo oglądam w wiadomościach, co mnie zainteresuje. Na przykład książka „Doorgeschoten” (nie została przetłumaczona na językjęzyk polski)
jest o strzelaninie w amerykańskiej szkole Columbine High School.
Dzieci, które uczyłam, również mają wpływ na rodzaj książek, które piszę. Nie lubiły czytać, szybko uznawały książkę za nudną, zbyt grubą albo trudną. Dlatego w moich utworach jest akcja, humor i napięcie. Dbam o to, aby czytało się je lekko, i aby szybko nie nudziły czytelnika. Wciągam go natychmiast w akcję. W ten sposób chcę namówić do czytania również te dzieci, które za tym nie przepadają. Na szczęście regularnie słyszę, że mi się to udaje.
Pani książka „Password” reklamowana jest w Polsce hasłem: „Istnieje tylko jedna prawda?!” Pragnę się dowiedzieć, czy skłania się Pani ku temu hasłu, czy raczej stwierdzeniu „Ilu ludzi, tyle prawd”? W Pani książkach młodzi chłopcy walczą, by odkryć prawdę. A jaki jest Pani stosunek do prawdy i kłamstwa? Uważa Pani, że zatajenie prawdy jest złe, a może wręcz przeciwnie?
Mirjam Mous:Skłaniam się raczej ku stwierdzeniu „ilu ludzi, tyle prawd”. Sprawy zazwyczaj nie są czarne czy białe, lecz szare. To, co w oczach jednego człowieka jest prawdziwe, w oczach drugiego może być kłamstwem. Zazwyczaj oboje mają w tym rację.
Z zasady jestem za prawdą. Czuję się bezpiecznie tylko wtedy, gdy mogę ludziom zaufać. Ale jeśli prawda nic nie wnosi, a można nią niepotrzebnie kogoś zranić, lepiej czasem zamknąć usta (co mi przychodzi z trudem).
Mogę wyobrazić sobie sytuacje, w których skrywanie prawdy jest rozumne, czy wręcz dobre. Na przykład, aby kogoś ochronić. Sądzę, że liczy się wyważona ocena sytuacji, a nie ślepe podążanie za masami czy regułami.
W książkach „Boy 7” i „Password” mamy do czynienia z chłopcami. Dlaczego woli Pani opisywać przygody męskich bohaterów? Czy istnieje szansa, że w następnej powieści bohaterką będzie dziewczyna?
Mirjam Mous:Podczas jednej z moich wizyt w szkołach chłopcy zapytali: „Pani pisze książki dla dzieci. Kiedy napisze pani trzymającą w napięciu książkę z męskim bohaterem?” I wtedy to zrobiłam („Boy 7”). Ta książka tak spodobała się chłopcom, że wybrałam tę grupę docelowo. Istnieje wiele książek, których bohaterkami są dziewczyny. Dla chłopców jest ich jednak zdecydowanie mniej. Dziewczyny czytają częściej i więcej niż chłopcy, a ja chciałabym ich do tego zachęcić. Dlatego w moim kolejnym thrillerze głównym bohaterem znów jest chłopak. (Jednak wiele dziewczyn równie chętnie je czyta.) Piszę także książki dla dziewczyn, ale nie zostały one przetłumaczone na język polski.
Czy bohaterowie książek mają w sobie cechy znanych Pani osób, czy są w całości wymyślone?
Mirjam Mous:W każdej postaci można odnaleźć coś ze mnie. Podobnie jak Mick z książki „Password”, nie jestem dobra w sportach, a także nie robię tego chętnie. Czasem zapożyczam cechy znanych mi osób. Jest to zawsze mieszanka cech wielu osób, z której powstaje nowa, nieistniejąca w rzeczywistości postać. Dorzucam też zawsze coś wymyślonego. Każda historia potrzebuje innego rodzaju bohatera. Raz musi być odważny i wierny. Innym razem wręcz naiwny.
Czy uważa Pani, że książki mogą oddziaływać na młodych ludzi i pomagać im w sytuacjach kryzysowych?
Mirjam Mous:Mogą ich wspierać, gdy czytają oni o problemach, z którymi sami się zmagają. Coś w stylu: nie jestem samotny czy dziwny, innych też to dotyczy.
Książki są dla mnie wspaniałym sposobem na spędzanie czasu, ucieczką od zwyczajnej – czasem nudnej – rzeczywistości, a jeśli chodzi o moje thrillery, to są sposobem na przeżycie niezwykłych przygód, nie ruszając się z fotela. Książki, które piszę służą głównie odczuwaniu przyjemności z czytania. Nie są to powieści, które zmieniają twe życie. (Chociaż chęć czytania książek może się stać początkiem nowego, lepszego życia…)
Podejrzewam, że czytanie jest pasją każdego pisarza. Czy ma Pani ulubionego autora lub książki?
Mirjam Mous:Moje ulubione książki to Agaat (Marlene van Niekerk) i Vernon God Little (DBC Pierre). Ulubieni pisarze zaś to Nick Hornby, Thomas Rosenboom, Esther Gerritsen, Erik Vlaminck, Mark Haddon. Mam też swoich ulubionych twórców piszących dla młodzieży. Są to Wim Hofman i Bart Moeyaert.
Czy ma Pani ulubiony utwór muzyczny, którego słucha Pani podczas pisania?
Mirjam Mous:Najchętniej piszę w ciszy, w pokoju, pod dachem. Nie zawsze się to udaje, a zwłaszcza latem, gdy wszyscy siedzą na dworze i głośno rozmawiają. Czasem wtedy włączam muzykę Angelo Badalamentiego, aby zagłuszyć inne dźwięki.
Czy ma Pani zamiar w przyszłości odwiedzić Polskę, aby poznać polskich czytelników?
Mirjam Mous:To nie zależy ode mnie, a od sukcesu moich książek. Myślę, że wydawca zaprasza autora jednie wtedy, gdy zainteresowanie spotkaniem jest spore. Nie mówię jednak po polsku, potrzebowałabym więc tłumacza. Zawsze się cieszę na spotkanie z czytelnikami. Otrzymuję czasem e-maile z Polski (po angielsku) i mam polskich przyjaciół na Facebooku.
Doszły nas słuchy o przyszłej ekranizacji Pani książki „Boy 7”. Kiedy możemy spodziewać się premiery?
Mirjam Mous:Książka jest ekranizowana zarówno w Holandii, jak i w Niemczech. Holenderski film pojawi się w kinach wiosną 2014 roku. Niemiecki film wyjdzie także w 2014 roku. Zdjęcia będą kręcone w listopadzie tego roku. Nie wiem tylko, czy trafią one do polskich kin, a jeśli tak, to kiedy.