Trwa ładowanie...

Miłość w czasach Houellebecqa

François, główny bohater ostatniej powieści Houellebecqa „Uległość" (czytelnik niech mi wybaczy, że po raz kolejny wracam do tej książki, ale wciąż siedzi mi w głowie), to niemal klasyczne studium odklejania się współczesnego człowieka od świata wartości.

Miłość w czasach HouellebecqaŹródło: AFP
d241hfg
d241hfg

François, główny bohater ostatniej powieści Houellebecqa „Uległość" (czytelnik niech mi wybaczy, że po raz kolejny wracam do tej książki, ale wciąż siedzi mi w głowie), to niemal klasyczne studium odklejania się współczesnego człowieka od świata wartości.

**Na pozór szczęśliwy, spełniony zawodowo, z mocną pozycją naukową (popartą znakomitym doktoratem na Sorbonie), całkiem niezłym statusem materialnym, odnajduje się w sezonowych romansach z kolejnymi studentkami.

I właściwie niczego więcej nie potrzebuje. Jego jedynym punktem odniesienia (i swego rodzaju substytutem Boga) jest XIX-wieczny pisarz Joris-Karl Huysmans, któremu poświęcił całe twórcze życie. I mógłby tak trwać w nieskończoność, gdyby Houellebecq z premedytacją nie obdzierał go z kolejnych złudzeń. Oto emigruje z Francji kochanka, umierają rodzice, niemal z dnia na dzień traci pracę i perspektywy zawodowe, na dodatek kraj, w którym mieszka, republikańska Francja, zmierza powoli w stronę islamu.

I mimo że z kobietą, która go opuściła, łączył go wyłącznie seks, z rodzicami nie utrzymywał kontaktów, a polityka interesowała go wyłącznie z perspektywy obserwatora, nagle, po raz pierwszy w życiu czuje się zawieszony w pustce niemal doskonałej. Próbuje jeszcze walczyć, śladami Huysmansa szuka równowagi w klasztornej celi, ale szybko się przekonuje, że możliwość powrotu do zagubionej pokolenia wcześniej chrześcijańskiej duchowości to kolejne złudzenie.

d241hfg

Jaki jest finał jego życiowej przygody, zdradzać nie mam zamiaru, z perspektywy tego tekstu puenta nie jest zresztą szczególnie ważna. Istotna jest diagnoza stanu duchowości ludzi współczesnego Zachodu, pisarska obsesja autora „Cząstek elementarnych" . Wątek, który przewija się we wszystkich jego kolejnych książkach. Rezygnacja z wartości to rezygnacja z uczuć, to kapitulacja zarówno w wymiarze indywidualnego człowieczeństwa, jak i w obszarze cywilizacji. Jakże mocno oderwaliśmy się od potęgi duchowej wcześniejszych pokoleń, jak bardzo nas zwiodła fascynacja wolnością i osobniczy egoizm! – szepcą, nie krzyczą, bohaterowie Houellebecqa. „O ile liberalny indywidualizm mógł triumfować, gdy ograniczał się do rozpuszczania struktur przejściowych, takich jak ojczyzny, korporacje i kasty, o tyle musi przypieczętować swoją własną klęskę, jeśli ośmieli się zaatakować najwyższą strukturę społeczną, jaką jest rodzina, czyli demografia – a
wtedy, logicznie, nadejdzie czas islamu" – tłumaczy w „Uległości" jeden z jej bohaterów, konwertyta na islam i zarazem alter ego samego pisarza, Robert Rediger.

Czyżby? – spyta niejeden z czytelników. – Czyżby w istocie Houellebecq przekonywał, że islam to przyszłość Zachodu?

Tak i nie. W tym tkwi oryginalność jego pisarstwa, że pewna jest tu tylko diagnoza. Cała reszta to gra intelektualna, prowokacja. W „Uległości" tylko islam niesie ze sobą receptę na słabości Europy. Argumenty za taką tezą brzmią absolutnie przekonująco, co więcej, główny bohater François (także alter ego Houellebecqa) nie umie sobie z nimi poradzić. To także diagnoza; z perspektywy aksjologicznej pustki każda w miarę kompletna wizja świata jawi się jako panaceum.

Kolejny żart autora? A co z miłością i dlaczego myśląc o niej, poświęcam niemal cały tekst ostatniej książce pisarza, którego nazywa się czasem pierwszym mizantropem Europy? Otóż w jego świecie miłość oczywiście jest absolutnie niemożliwa. Ludziom zostają jakieś fragmenty, drzazgi, ułomki uczuć. Co więcej, trudno się w tym wszystkim doszukać nawet jakiejś tęsknoty za choćby rachityczną miłością.

Cóż zatem? Kompletna beznadzieja? Cokolwiek? Sentyment za czasami minionymi? Może on w jakimś minimalnym stopniu ratuje człowieczeństwo? Boje się, że żyjemy w czasach Houellebecqa. A estetyka lizaków, serduszek, walentynkowych czekoladek i emotikonów to nic innego jak scenografia jego powieści.

d241hfg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d241hfg

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj