Przewrotność Harlana Cobena w konstruowaniu fabuły ujawnia się już w... tytule – wszak określenie „niewinny” niezbyt pasuje do mężczyzny, który odsiedział wyrok za zabicie w bójce człowieka. Wprawdzie główny bohater powieści Matt Hunter rzeczywiście od wyjścia z więzienia ułożył swoje życie w zgodzie z prawem – pracuje w firmie prawniczej, ożenił się, wkrótce spodziewa się dziecka i planuje kupno domu w „dobrej” okolicy. Jednak ten idylliczny obrazek w pełni zresocjalizowanego obywatela zostaje zakłócony za sprawą przesłanego mu na telefon komórkowy krótkiego filmu wideo, na którym rozpoznaje on swoją żonę Olivię z obcym mężczyzną w pokoju hotelowym... Mogłoby się w tym momencie wydawać, że zaraz nastąpi sekwencja zdarzeń z cyklu „zdradzany mąż zaczyna śledzić żonę”, ale to dopiero początek dziwnych sytuacji, w których znajduje się główny bohater – najpierw Matt odkrywa, że ktoś go śledzi, a potem otrzymuje kolejne wiadomości... Z kolei równoległe przedstawiany wątek Loren Muse prowadzącej dochodzenie w
sprawie zabójstwa fałszywej zakonnicy także nieuchronnie zmierza w kierunku Matta. Fabuła w tym momencie rozkręca się na dobre, a nagłe zwroty akcji następują niemal co kilkanaście stron. Czytelników zaczyna też nurtować pytanie – jeżeli Matt jest rzeczywiście niewinny, to dlaczego wszystkie tropy prowadzą w jego kierunku?
Harlan Coben prowadzi równolegle także inne wątki, m.in. młodej dziewczyny poszukującej swojej matki, która oddała ją do adopcji, czy rodziców chłopca, którego przed wielu laty Matt zabił w bójce. W każdym zaś razie często okazuje się, że pierwsze wrażenie może być bardzo mylne... Autor w precyzyjnie zaplanowany sposób dozuje czytelnikom kolejne fakty, przez co do samego końca trudno ułożyć w sensowną całość opisywane zdarzenia, zaś napięcie nie opada nawet na chwilę. Wprawdzie momentami można podejrzewać, że np. Loren Muse zbyt powierzchownie przesłuchała opiekunkę dzieci szwagierki Matta – ale nawet jak zaczniemy podejrzewać, kim ona jest, to i tak nie będziemy jeszcze rozumieć, dlaczego zamordowano fałszywą zakonnicę... Takie małe niekonsekwencje w działaniu głównych bohaterów zdarzają się na szczęście w powieści na tyle rzadko, że nie psuje to ogólnego wrażenia, że fabuła jest spójna i perfekcyjnie opowiedziana. Wszystkie wątki stopniowo zaś się łączą i w kulminacyjnym momencie pozwalają na sensowne
wyjaśnienie przebiegu wydarzeń.
Wprawdzie próżno szukać w Niewinnym w pełni rozbudowanego wizerunku psychologicznego postaci – nie wyłączając głównego bohatera, ale przecież trudno oczekiwać żeby thriller był zarazem świetną powieścią obyczajową. Uproszczenia w tym zakresie z nawiązką rekompensuje zaś wartka i trzymająca w napięciu akcja oraz precyzyjnie skonstruowana intryga kryminalna. Wielbiciele dobrej prozy sensacyjnej z pewnością nie będą zawiedzeni.