Trwa ładowanie...
recenzja
19-08-2012 20:31

Miłość i fale oceanu

Miłość i fale oceanuŹródło: Inne
d4clz24
d4clz24

Lista pretendentów do pokonania Atlantyku przed Kolumbem jest bardzo długa.Najwięcej przesłanek, zarówno źródłowych, jak i materialnych, przemawia za Wikingami. Poważnymi kandydatami są też Portugalczycy, a argumenty na rzecz tej tezy podsumował ostatnio Manuel Rosa w książce * Kolumb. Historia nieznana*. Potencjalnych odkrywców jest dość, by hipotezami zapełniać kilkusetstronicowe opracowania: od Egipcjan i Fenicjan poprzez Irlandczyków i Chińczyków po Duńczyków i Niemców. Żeglarze w służbie duńskiego króla Christiana na dwadzieścia lat przed wyprawą Kolumba penetrowali północny Atlantyk, i, być może, dotarli do wybrzeży Labradoru. Okrętami pod duńską flagą dowodzili Niemcy i Portugalczycy, a nawigatorem był, jak podają późniejsze źródła, Johannes Scolvus albo Scolnus, Niektórzy autorzy dodają: Polonus. I choć Joachim Lelewel , uznawszy polskość Jana z Kolna, szukał jego śladów na Akademii Krakowskiej, a przy okazji w miejscowości Kolno na Podlasiu legenda o wybitnym tamtejszym obywatelu Janie zaczęła obrastać w kolejne szczegóły, to w sto lat później Fridtjof Nansen twierdził, że hipotetyczne „Polonus” to zapewne niewyraźnie zapisane „pilotus”.

O wyprawach duńskich okrętów opowiadają tylko źródła późne i pośrednie, choć gubernatorstwo Islandii (Pothorst) i zarząd kilku wysp azorskich (Corte-Real) otrzymali żeglarze zapewne za wielkie zasługi, być może – odkrycia. Dalsze losy enigmatycznego nawigatora Scolnusa nie są znane.

Andrzej Dudziński pisząc Manuskrypt Jana Żeglarza wybrał fascynujący temat, w którym mógł połączyć wszystkie swoje pasje: żeglarstwo, odkrywanie Ameryki, kaszubszczyznę. Bo jest to książka pisana z pasją i znajomością rzeczy. Z dwu przeplatających się wątków, paradoksalnie ciekawiej prowadzony jest ten współczesny: zgłębianie przez polskiego historyka tajemnic klasztornej biblioteki na Wyspach Owczych okazuje się nieoczekiwanie bardziej fascynujące, niż podróż odkrywcza sprzed kilku stuleci. Atmosfera klasztoru i miasteczka, portret małej społeczności i jej oryginalnych mieszkańców, to dla mnie największa wartość tej powieści. Kiedy życie i praca badawcza toczą się nieśpiesznie i nieśpiesznie rodzą się uczucia, książka jest nawet bardziej interesująca, niż kiedy autor, troszkę na siłę, ciągnie mało przekonująco sensacyjny wątek. Osią książki jest opowieść o Janie Żeglarzu, który, według autora, kronikę wyprawy spisywał po kaszubsku. Fantastyczny pomysł! Nie wybaczą mi tego mieszkańcy Kolna, ale dla
mnie w wieku XV nawigator z Podlasia jest tyleż prawdopodobny, co syn tkacza z Genui jako Admirał Oceanu. Podobnie jak autor, jestem zdania, że jeśli Jan z Kolna rzeczywiście istniał, to pochodził zapewne z Kolna (dziś Kielna) o dzień drogi na piechotę od Gdańska… I pewnie mówił po kaszubsku. Niestety, apokryficzny dziennik Jana został przez autora przedstawiony jako podzielona na rozdziały powieść dla młodzieży o Janie Bez Wad, gdzieś pomiędzy Panienką z okienka a Ostatnim Mohikaninem , a czytelnik bezskutecznie czeka, by żywy pomnik zstąpił na chwilę ze swego piedestału. Nie jest to nowy Fenikowski (zresztą, któż go dziś czyta…) ani polski Dan Brown , ale z pewnością przyjemna lektura dla miłośników morza,
zagadek historycznych i opowieści o wiernej miłości.

d4clz24
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4clz24