Trudno o banalniejszy temat opowieści niż miłość. W naszych czasach nie zaskoczy nas żadna odmiana tego uczucia, a nawet uodporniliśmy się trochę na perwersje z tym związane. Gdyby przyjąć tezę, że opowieści o afektach są najlepszym zwierciadłem epoki, w jakiej powstały, wówczas rzeczywiście należałoby przyjąć, iż od dawna oczekiwany koniec świata jest już blisko. Bo ogromna ilość tzw. literatury kobiecej proponuje nam jednowymiarowe opowieści oparte na kopciuszkowym archetypie, zaś ambitniejsze utwory zazwyczaj prezentują miłość pokręconą, nierzeczywistą czy nawet zwyrodniałą, czym często odstręczają potencjalnych czytelników, ale nie, niestety, krytyków.
Marquez musiał dawno zrozumieć pewną pustkę, jaka zapanowała we współczesnym opowiadaniu o miłości. Zaprzągł więc swój talent do stworzenia arcydzieła, książki absolutnej, genialnej i nie sprawiającej kłopotów nawet niewyrobionemu czytelnikowi. Jednak nie starczyło mu odwagi, aby akcję umieścić współcześnie - przeniósł ją na przełom dziewiętnastego i dwudziestego wieku. Kolumbijski pisarz ma słabość do opowieści "długiego trwania", akcja __Miłości w czasach zarazy" trwa osiemdziesiąt lat i obrazuje chyba wszystkie rodzaje i odcienie uczuć, jakie do kobiet może żywić mężczyzna i do mężczyzny kobieta. Najpierw zapoznajemy się z zakazanym uczuciem nastolatków, potem z wielkim młodzieńczym rozczarowaniem, spokojną miłością małżeńską, wielką rozpustą, zgryzotą miłości niespełnionej, wdowią tęsknotą i wreszcie uniesieniem, jakie opanowuje dwójkę staruszków. Jest to opowieść napisana na przekór współczesności, w której nie wierzy się w nic więcej, niż w ulotność emocji, nietrwałość i bylejakość związków. Głębia
przeżyć dwójki głównych bohaterów zdaje się zaprzeczać lansowanym tezom o rzekomej nienaturalności monogamii. W gruncie rzeczy kpiną ze współczesnej rozwiązłości są zeszyty Florentina Arizy, w których notował wszystkie swoje kochanki, a nic go one nie obchodziły, gdyż tak naprawdę liczyła się jedna, której mieć nie mógł.
Klasyczna forma powieści jest również protestem, jakby autor uznał, że wszędzie można eksperymentować, ale nie w opowieściach o miłości, gdzie fabuła jest rzeczą nadrzędną. A że Marqueza stać na napisanie książki w nowoczesnej formie wie chyba każdy. Fermina Daza i Florentino Ariza na długo pozostają w pamięci i kto wie, czy kiedyś nie staną się takimi współczesnymi Tristanem i Izoldą czy Romeo i Julią.