Jakkolwiek ujmiemy pojęcie dumy, nie możemy zaprzeczyć istnienia jakiejś energii. Energii, która tkwi w człowieku. Czy może się ona swobodnie przemieszczać po jego śmierci? Czy może nosić zabarwienie zła lub dobra? Czy może zmieniać kolejne pokolenia? Oddziaływać na innych? Eugeniusz Dębski zdaje się odpowiadać twierdząco na te pytania w tej powieści. Lecz dokładnie gdzie? „... Uta-Dej było kiedyś jednym z 46 zamków warownych prastarego państwa Noki. Potem, za czasów dynastii Majjac, król Moss podbił wiele ziem graniczących z Noki i założył państwo Laberii...” A oto jego nowy król – Malcon. No jeszcze nie król, ale godny i prawowity następca tronu, ale lepiej się nie sprzeciwiać. Ma miecz. Ma chętkę na krew pewnych Magów i siłę. Choć część zarzuca mu głupotę i brak rozsądku... Cóż, zawsze można ich skrócić o głowę.
W nowej powieści autor Tropem Kameleona czy Królewskiej roszady, zbiorów opowiadań Szklany szpon czy Władcy nocy, złodzieje snów, twórca bohaterskiego, aczkolwiek zadziornego zmiennokształtnego i jego przyjaciela, tym razem ucieka od wcześniej wykreowanego przez siebie świata. Miesza współczesny nam świat z przeszłością fantastyczną. Ale pozostaje świetnym pisarzem. Doskonale dobierającym słowa, piszącym nadzwyczaj płynnie, zdającym się wciągać czytelnika między strony. Tutaj jednak przede wszystkim zmaga się z problemem wędrówek dusz zwierząt i ludzi, wędrówek tych samych zdarzeń. Dębski jest niesamowity w kreowaniu swoich bohaterów. Starsi są u niego zwykle aż nad podziw zgryźliwi, doradzający nadzwyczaj przemądrzali, ale i młodzi nie odbiegają od stereotypów. Narwani, nie chcący się ugiąć pod doświadczeniem tych, którzy wiele przeżyli. To dlatego powieść jest tak prawdziwa. Pozwala odnaleźć tam znajome tereny i twarze, przez co o wiele łatwiej się z nią zespoić. Poprzez plastyczne opisy, czasem
aż nazbyt wdzierające się w odbiorcę swym wyrafinowanym okrucieństwem, autor uzależnia. Lecz czym zaskakuje teraz? Historią na pozór zwyczajną, ot dziedzictwem, przeznaczeniem i obowiązkiem wobec poddanych:
„Żeby Gaed zrósł się znowu w całość, żeby można było odciąć od świata krainę Yare i zamknąć w niej całe zło, trzeba zabić wszystkich Magów.” To mit o przyszłym władcy, w końcu jeszcze nie koronowanym, który poznaje swój świat. Jego plemiona i grupy, ziemie i ludzi. To opowieść o pragnieniu sławy i dojrzewaniu do niej, lecz przede wszystkim o dorastaniu do odpowiedzialności. Opowieść drogi, bo i zarzucić można autorowi, iż bohaterowie nic tylko wciąż idą, ale dzięki temu my wtapiamy się dokładnie w ten świat. Oni umacniają swą przyjaźń, a my poznajemy fantastyczne historie. Nie warto ominąć tej drogi. Można się tylko przyłączyć.