Szukał Krawczyka w czasie koncertu. Zdradził, co zobaczył za kulisami
Każdy ma jakieś przeżycia związane czy to z samym Krzysztofem Krawczykiem, czy też z jego twórczością. Mariusz Szczygieł postanowił upamiętnić odejście ikony polskiej muzyki. "To jest jedno z najpiękniejszych wspomnień jakie było mi dane przeczytać" - podsumowują internauci.
Mariusz Szczygieł podzielił się swoim wielowymiarowym wspomnieniem o Krzysztofie Krawczyku. Choć piosenkarz od wielu lat chorował, śmierć 74-letniego gwiazdora była zaskoczeniem. Jeszcze w sobotę, gdy wychodził ze szpitala, Krzysztof Krawczyk dziękował swoim fanom za modlitwę i wsparcie. Nie minęły 3 dni i nie ma go już fizycznie wśród nas. Pozostała jednak legenda. "Krawczyk był ikoną mojego dzieciństwa" - stwierdził reportażysta, który poświęcił gwieździe Krawczyka wzruszający wpis w swoich mediach społecznościowych.
Ideał męskiej urody
Kiedy Mariusz Szczygieł był dzieckiem, muzyczna kariera Krzysztofa Krawczyka właśnie się rozkręciła i myśl, że ma jakąś cechę wspólną z uznanym wokalistą, pozwalała mu postrzegać siebie lepiej: "Jako chłopca wychowanego w małym miasteczku nobilitowało mnie, że byliśmy spod tego samego znaku. Spod Panny. (Urodził się niemal dokładnie 20 lat przede mną). Taki gwiazdor - myślałem - a też z września" - wspomina z sentymentem reportażysta, dla którego Krzysztof Krawczyk, jako ikona kultury był istotny od najmłodszych lat.
Zobacz: Krzysztof Krawczyk chory na COVID. Paradoks wyjaśniony
Wokalista niemniej ważny był w życiu nastoletniego Mariusza Szczygła. "Potem jako wczesny nastolatek miałem poczucie, że jestem mało atrakcyjny i tak już będzie zawsze, bo... nie wyglądam jak Krzysztof Krawczyk" - zwierzył się dziennikarz. "Rok 1980, ideał męskiej urody to był właśnie K.K. Dokładnie taki jak na tym zdjęciu" - komentował w mediach społecznościowych Szczygieł, który do posta dołączył czarno-białe zdjęcie gwiazdora z bujną ciemną czupryną i charakterystycznym gęstym wąsem.
Jak wspomina dziennikarz, aparycją bliską ideału mógł się poszczycić jego brat cioteczny z Gościcina pod Wejherowem. "Kiedy przyjechał do nas z narzeczoną, byłem dumny, że chodzę po Złotoryi z Krawczykiem" - zauważył ze śmiechem Szczygieł.
Rodzinna legenda
Z osobą Krzysztofa Krawczyka związana była także rodzinna anegdota w rodzinie Szczygłów, która opowiadana była przy każdej możliwej sytuacji: "wujek Kazik, który wtedy, jak mój tata, pracował na budowie, przyniósł wiadomość: chłopaki stawiają willę Krawczykowi w Szklarskiej Porębie. I codziennie przywozi im skrzynkę piwa. Szok! Taki gwiazdor, a taki ludzki. Szanuje człowieka pracy. Wujek Kazik bywał u nas często, a w telewizji często występował Krawczyk. Za każdym razem słyszałem więc jak budował dom z piwem. Krawczyk był ikoną mojego dzieciństwa" - podsumował dziennikarz.
"Jak się pomodli, to lepiej śpiewa”
Szczygieł ma też niesamowite wspomnienie z zawodowego życia związane z gwiazdorem. To było 24 lata temu. Prowadził wówczas koncert w duecie z Pauliną Smaszcz, który na żywo był transmitowany w telewizji. Stres podwójny. Zapowiedzieli Krzysztofa Krawczyka, ale jego, ani jego żony ani widu ani słychu.
Dziennikarz szuka gwiazdora: "Idę do garderoby, spietrany, bo uważałem, że za powodzenie koncertu w świadomości widzów odpowiadają konferansjerzy, pukam, cisza."- opowiada. Słyszy jednak, że za drzwiami ktoś jest. Decyduje się sprawdzić. Co widzi? Krzysztof Krawczyk z żoną i jeszcze kimś z zespołu kończą właśnie modlitwę, klęcząc wciąż jeszcze na kolanach.
"Wiem, już czas" - powiedział do konferansjera gwiazdor. "- Ale bez modlitwy nic by się nam nie udało" - dodał. "A co ja mam teraz powiedzieć publiczności?" - spytał go wówczas Szczygieł. "Sam powiem, zobaczysz" - odpowiedział piosenkarz, który rzeczywiście wyszedł na scenę i poprosił swoją publiczność "o wybaczenie, modlitwa musiała wybrzmieć do końca, bo jak się pomodli, to lepiej śpiewa”.
Trwa ładowanie wpisu: instagram