Marek Hłasko - buntownik z wyboru
14 stycznia przypada rocznica urodzin Marka Hłaski, wybitnego prozaika i scenarzysty filmowego, ikony lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Nazywany polskim Jamesem Deanem i porównywany z Ernestem Hemingwayem, Hłasko obchodziłby w tym roku 83. urodziny. Jego życie zakończyła jednak przedwczesna śmierć, która blisko pół wieku później nadal budzi wiele kontrowersji i wciąż nie znamy odpowiedzi na wszystkie pytania.
Wspomnienie legendy
Czy 14 czerwca 1969 roku Marek Hłasko popełnił samobójstwo, czy można mówić o nieszczęśliwym wypadku? Jak wyglądało burzliwe życie artysty i czym sobie zasłużył na przydomek "polskiego Jamesa Deana"? Dlaczego w wieku 25 lat wyjechał do Izraela i co łączy śmierć Hłaski z Krzysztofem Komedą, który zmarł niespełna dwa miesiące wcześniej? Na kolejnych stronach galerii przybliżamy postać wybitnego i nieodżałowanego artysty.
Pierwszy bunt
Marek Hłasko urodził się 14 stycznia 1934 roku w Warszawie. Był jedynakiem. Maciej Hłasko, prawnik ze szlacheckimi korzeniami (herb Leliwa) i Maria Łucja z domu Rosiak, początkowo mieszkali ze swoim synkiem w podwarszawskiej wsi Złotokłos. Wkrótce przenieśli się jednak do stolicy, gdzie nastąpił pierwszy skandal z udziałem przyszłego literata.
Niespełna dwuletni Marek podczas ceremonii chrztu w Kościele Najświętszego Zbawiciela w Warszawie wprawił w osłupienie najbliższą rodzinę. Na pytanie księdza: "Czy wyrzekasz się złego ducha?", przyszły buntownik odpowiedział: "Nie".
Edukacja
Wczesna młodość Marka Hłaski upłynęła pod znakiem wojny, śmierci i bólu. We wrześniu 1939 roku zmarł jego ojciec (chorował na gruźlicę nerek), który od dwóch lat był po rozwodzie z matką Marka. Przyszły pisarz przebywał w stolicy aż do upadku powstania warszawskiego. Wkrótce po tym wyjechał z matką do Częstochowy, następnie do Chorzowa i Białegostoku. W 1948 roku zamieszkali we Wrocławiu.
Dokumenty świadczące o wczesnej edukacji Hłaski zaginęły w trakcie powstania. Pewnym jest, że Marek ukończył Szkołę Powszechną we Wrocławiu, a następnie kontynuował edukację w Liceum Administracyjno-Handlowym, w Szkole Robotniczej w Legnicy, a od końca 1949 roku uczęszczał do Liceum Techniki Teatralnej w Warszawie. Naukę w tej szkole zakończył jednak po dwóch miesiącach w wyniku notorycznego łamania regulaminu i demoralizowania kolegów. W 1950 roku Marek Hłasko nie wrócił już do szkoły i zaczął szukać pracy.
Za kierownicą
16-letni Marek zrobił kurs na prawo jazdy i wkrótce podjął pracę w charakterze kierowcy ciężarówki. Praca zarobkowa nie zmieniła charakteru Hłaski, który w czasach szkolnych nie stosował się do reguł i wytyczał swoje własne. We wrześniu 1950 roku Sąd Grodzki ukarał go za nieusprawiedliwione opuszczenie miejsca pracy na kilka dni.
Hłasko dusił się w monotonnej, fizycznej pracy i w żadnym zakładzie nie zagrzał miejsca na dłużej. Od końca 1950 roku do marca 1953 roku Marek zmieniał pracę pięciokrotnie i za każdym razem odchodził na własne życzenie. W tym czasie zaczął szukać wytchnienia w literaturze.
Początki literackie
Pierwsze próby pisarskie Marka Hłaski datuje się na rok 1951, kiedy rozpoczął pracę nad opowiadaniem "Baza Sokołowska", które ukończył trzy lata później. Tekst został opublikowany w 1954 roku i wzbudził wiele kontrowersji. Hłasko nie stronił w utworze od dosadnego języka, przez co niektórzy krytycy zarzucali mu nieuzasadnioną wulgarność. Opowiadanie trafiło jednak na łamy "Sztandaru Młodych", gdzie ukazywało się w odcinkach, a następnie pojawiło się w zbiorczym tomie "Pierwszy krok w chmurach" .
Hłasko poświęcił się literaturze w 1953 roku z pomocą Stefana Łosia - pisarza i prezesa wrocławskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, który zapewnił mu trzymiesięczne stypendium. Zafascynowany twórczością Fiodora Dostojewskiego młody pisarz kończył szlifować debiutanckie opowiadanie, jednocześnie pracując nad "Sonatą marymoncką" (wydana pośmiertnie w 1982 roku). W 1954 roku, po sukcesie "Bazy Sokołowskiej", opublikował kolejne trzy opowiadania, zyskując uznanie takich autorów jak Jerzy Andrzejewski i Stanisław Dygat. Dwudziestoletni Marek Hłasko mógł się przekwalifikować z kierowcy ciężarówki na felietonistę.
Światowa sława
Marek Hłasko szybko zyskał rozgłos nie tylko dzięki swojej twórczości, ale także poprzez styl bycia. Zwracał na siebie uwagę ubiorem i zachowaniem. Znajomi i bliscy mieli o nim bardzo dobre mniemanie, mimo że nadwrażliwy Hłasko nie stronił od awantur. Cztery lata po publicystycznym debiucie Hłasko wyjechał do Paryża, gdzie został okrzyknięty mianem "polskiego Jamesa Deana". Cieszył się sławą i uznaniem, jego utwory "Koniec nocy", "Ósmy dzień tygodnia", "Pętla", "Baza ludzi umarłych" doczekały się ekranizacji. Z Francji pojechał do Niemiec i Włoch.
W tym czasie (1958) nakładem Instytutu Literackiego w paryskiej "Kulturze" ukazało się opowiadanie "Cmentarze" , w którym Hłasko obnaża działanie partii komunistycznej, która potrafi zniszczyć życie człowieka za wypowiedzenie kilku "niewłaściwych" słów. Wkrótce po tym Hłasko starał się o azyl polityczny w Berlinie Zachodnim (nie chciano mu przedłużyć paszportu), a następnie starał się wrócić do kraju. W 1959 roku wylądował jednak w Izraelu, cały czas tęskniąc za ojczyzną i szukając swojego miejsca.
Małżeństwo i nieszczęsny romans Hollywood
Od 1960 roku mieszkał w Niemczech z aktorką Sonją Ziemann (na zdjęciu), starszą od niego o osiem lat, która wystąpiła w ekranizacji "Ósmego dnia tygodnia". Pisarz zakończył romanse z Agnieszką Osiecką i dziennikarką Hanną Golde, by rok później stanąć z Ziemann na ślubnym kobiercu. Ich związek nie był jednak usłany różami. Buntowniczy Hłasko miewał zatargi z policją i na przestrzeni dwóch lat spędził 242 dni w szpitalach psychiatrycznych.
Roman Polański zaprosił Hłaskę do Los Angeles i zlecił mu napisanie scenariusza. Pisarz poleciał do Stanów Zjednoczonych, jednak ze współpracy z Polańskim nic nie wyszło. Hłasko otrzymał kolejną filmową propozycję od Nicolasa Raya, reżysera "Buntownika bez powodu" z Jamesem Deanem. Polski pisarz zaprzepaścił szansę na współpracę z Rayem, który przyłapał go ze swoją trzecią żoną in flagranti. To zdarzenie doprowadziło do rozwodu Hłaski z Ziemann w 1965 roku.
''Jeśli Krzysio umrze, to i ja pójdę''
W 1968 roku doszło do tragicznego wydarzenia z udziałem Hłaski, które wzbudza wiele pytań w kontekście jego śmierci. W grudniu tego roku Marek Hłasko wraz ze swoim przyjacielem Krzysztofem Komedą, wybitnym pianistą jazzowym i kompozytorem, wracał z zakrapianej imprezy w Los Angeles. Doszło między nimi do niewinnej przepychanki i w wyniku niefortunnego popchnięcia Komeda upadł i doznał poważnego urazu głowy.
W szpitalu zdiagnozowano u niego krwiaka, a następnie - w stanie śpiączki - przewieziono do Polski. W następstwie nieszczęśliwego wypadku Krzysztof Komeda zmarł w kwietniu 1969 roku. Marek Hłasko przebywając w szpitalu z żoną Komedy miał do niej powiedzieć: "Jeśli Krzysio umrze, to i ja pójdę". Tak też się stało.
Przypadkowa śmierć?
Dwa miesiące po śmierci przyjaciela Marek Hłasko przebywał w niemieckim Wiesbaden, gdzie zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Najprawdopodobniejszą przyczyną zgonu pisarza było zażycie śmiertelnej dawki środków nasennych i alkoholu. Pozostaje jednak pytanie, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy samobójstwo?
Bliscy Hłaski odrzucają teorię o odebraniu sobie życia przez pisarza, który w tym czasie miał podpisaną umowę z niemiecką telewizją ZDF na pisanie scenariuszy. Po nieudanej próbie przebicia się w Hollywood Hłasko wreszcie mógł liczyć na stabilizację finansową. Kilka tygodni przed śmiercią pisarz przebywał w Izraelu, gdzie kręcono film na podstawie jego opowiadania z Sonją Ziemann w roli głównej, i nic nie wskazywało na to, że artysta może się targnąć na własne życie. Tym niemniej wielu nadal ma w pamięci prorocze słowa, które Hłasko miał wypowiedzieć na łożu śmierci Komedy do jego żony, Zofii.
Spuścizna
Marek Hłasko pozostawił po sobie jedenaście powieści, z których trzy wydano dopiero po jego śmierci. Ostatnia z nich, zatytułowana "Wilk" , została wydana dopiero w 2015 roku po odnalezieniu zaginionych rękopisów we wrocławskim Ossolineum przez gdańskiego studenta. Oprócz tego Hłasko napisał kilkadziesiąt opowiadań, zbiór esejów "Listy z Ameryki" i głośną autobiografię "Piękni dwudziestoletni" .
Fascynacja twórczością Hłaski w gronie filmowców zaowocowała nakręceniem ośmiu ekranizacji jego powieści i opowiadań. Utwory pisarza na język filmowy przekładał między innymi Julian Dziedzina ("Koniec nocy") i Aleksander Ford ( "Ósmy dzień tygodnia" ), u których główną rolę zagrał Zbigniew Cybulski.
Jakub Zagalski/ksiazki.wp.pl