Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Magiczny kalkulator porównań

Magiczny kalkulator porównańŹródło: Inne
d315exj
d315exj

Coraz częściej zastanawiam się co by to się stało gdyby nagle nam, a w szczególności paniom i panom z ogólnie pojętego świata mediów, zabrakło odniesień. Kalek, porównań i pudełek z odpowiednią nalepką. Obawiam się, że świat krytyków i recenzentów zabełkotałby, zafurczał, a potem GWIIZZDDD i zniknęłaby znakomita większość recenzji, opisów czy ocen. Obawiam się nie bez powodu, i nie wysysam sobie tej teorii OT tak, i z palca. Siedzę, notuję marszczę czoło i trochę zerkam zza rogu - wyraźnie wychodzi mi na to, że bez standardowej tabeli kategoryzacji, nijak nam zrecenzować książkę, film czy inne kulturalne wydarzenie. Ba! Trochę się boję , że i te niekulturalne pozostały by same sobie, bez jednego słowa. I tak, pewnego dnia, pan recenzent wziął magiczny kalkulator porównań, podrapał się po głowie, złapał w łapę swoją kartkę z dziurkami, co to szyfr rozszyfrowuje, przyłożył do książki pani Iriny Dienieżkiny o wdzięcznym tytule Daj mi! I wrzasnął radośnie – NO MASŁOWSKA JAK W MORDĘ STRZELIŁ.
Stempelek przystawił i w świat puścił.

Nie no oczywiście – zgadzam się jak najbardziej. Gdy autorka młoda i dziewucha, jak nie w garniturze, a w podkoszulku lekko wymiętym, gdy występuje w książce wódka i dziewic rozdziewiczenie, dorzucimy jakąś bójkę i za kolczykowany pępek, a i muzykę raczej współczesną a nie Sztrausa – to z garnka po zamieszaniu wyjdzie nam MASŁOWSKA. Gratuluje szefowi kuchni. Tylko postulat mam taki mały - może lepiej niech pan zacznie kluski kleić, a nie książki recenzować. Bo dzięki panu, panie kochany, przez całkiem spory czas omijałam szerokim łukiem Daj mi! Lekko zniesmaczona tą moda na masło i masło podobne. No nie każdemu to nowosłowie i moda wchodzi, i nie każdemu do twarzy w tym trendzie. Mi bynajmniej.

Nic bardziej mylnego. Ręka boska wzięła jednak i mnie prawie na siłę jednak Irinę w ręce wcisnęła. No dobra – za darmo była – to nie grymasiłam. A potem w glace się osobiście plasnęłam i to z rozmachem całkiem sporym. Cudne jest to Daj mi!. Pięknie napisane, choć nie przesadzone. To prawda, autorka jest młoda i pisze dość “młodzieżowo”? (Sama nie wiem czy to dobre określenie. Pisze raczej świeżo, rześko, dobitnie, i dojrzale jak rzadko zdarza się niektórym autorom nie od dziś w branży). Będę się upierać i tupać nogą, gdyby ktoś podważał moje przekonanie, książka ta zawiera jedno z piękniejszych w literaturze, romantycznych i smutnie ładnych, opowiadań o miłości.

Faktycznie obywają się te opowieści bez wodotrysków, porwań, brylantowych pierścionków na palcu biednej sklepikarki, nie ma tu całkiem zimnych drani, bandziorów bez serca, plejbojów bez sumienia, debilnych matołków w dresach z twarzą nieskalana myślą. Nic bez podtekstu, nic dosłownie kategoryzowalnego. Dresiarze, ale... Skini ale... Pijak ale... Bohaterowie jak fajerwerki eksplodują choć czasem implodują. Mieszają się tęsknoty, nadzieje, euforia z beznadzieją, radość ze smutkiem. Słowiańsko-rosyjska jest Irina, gruzińsko śpiewna i zwyczajnie dziecięca. Bawi się, wymyśla, mam wrażenie że wręcz z osobistym zaangażowaniem, klei losy swoich bohaterów. Wybija zęby nastolatkom tak, że czytając sam samych bolą własne, zakochuje pierwsze miłości, wyciska nam smutne westchnienia z klatek jak sok z cytryny, a czasem śmiem twierdzić, zakręca nam w gałce ocznej sporą łzę. Przypomina podwórkowe bójki, niesprawiedliwości kolonijne i rozczarowania. A każde z opowiadań, choćby najprostsze i najprostoduszniejsze,
faszeruje romantyzmem i nostalgią jakby śpiewała rosyjski romans. I co z tego, ze śpiewa go za kolczykowany skin, nagrywa go w piwnicy na kasprzaka wytatuowany gwiazdor rocka, albo świeżo ufarbowana blondynka w turkusowym sweterku. Żeby od razu przystawiać stempel MASŁOWSKA?. Z pełnym szacunkiem dla pani M., uważam że kaliber tu zupełnie inny jest. Ba! Model karabinu też odbiega. Ja poproszę zdjąć natychmiast wywalić mi tę książkę z kartonika opatrzonego wdzięczną plakietką – pan recenzent mówi – masło rosyjskie, jak nic masło drodzy czytelnicy.

Ja, Haniuta, mówię AKURAT! Idź pan kleić kluski, a nie książki mi tu pieczętować. SZYBCIUTENKO SIO SIO! A wy tym czasem idziecie sobie po Daj mi!, a po drodze po chusteczek pudełko. Przyda się – obiecuje. Choć harlekin to żaden, ani też Poświatowska to nie jest. Zwykła dziewczyna opowie wam o zwykłym dniu...

d315exj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d315exj