Rzeczywiście, mamy tu morderstwo. Ofiarą jest powieść Olgi Sławnikowej „2017”, a mordercą blurb, czyli notka na tylnej stronie okładki. Sugeruje on, że mamy przed sobą powieść awanturniczo-fantastyczną. Obsesja, chciwość, romans i morderstwo, cyniczny profesor i poszukiwane od wieków rubiny. Mogę sobie wyobrazić miłośnika takiej literatury, i tę scenę, kiedy ów miłośnik, dotarłszy do strony pięćdziesiątej którejś, rozczarowany i zniecierpliwiony ciska książką o ścianę i na pociechę sprawdza, czy przetłumaczono już może „Polowanie na Piranię”.
A Olga Sławnikowa to nie Buszkow w spódnicy. To rosyjska Olga Tokarczuk.
Akcja powieści, napisanej w roku 2005, toczy się w dwanaście lat później, w tytułowym, nieodległym już roku 2017. Jak nietrudno zgadnąć, świat zmienił się niewiele. Trochę udoskonalone komputery i komórki, trochę głupsze programy telewizyjne, bardziej rozpowszechniona chirurgia estetyczna. Setnej rocznicy rewolucji doczekali pojedynczy weterani wojny ojczyźnianej, za to coraz liczniejsi są członkowie historycznych grup rekonstrukcyjnych, lubiący maszerować ulicami w mundurach i pod bronią… W mieście, w którym toczy się akcja, wielu ludzi zajmuje się poszukiwaniem i szlifowaniem półszlachetnych i szlachetnych kamieni. To Syberia, od wieków krążą tu legendy o skarbach Gór Ryfejskich i powodują przyspieszone bicie serca. W mieście kręci się nielegalne, półlegalne i w miarę legalne jubilerskie biznesy, ci najbardziej zachłanni, a może marzyciele, którzy pamiętają jeszcze, że zawód geologa był najbardziej romantyczną i godną zazdrości radziecką profesją o smaku przygody i wolności, z kroplą dysydencji (dalekie
przestrzenie, gitara i wódka) – sami w sekrecie ruszają w góry. Na przykład sześćdziesięcioletni wykładowca historii z o połowę młodszym miejscowym opryszkiem…
Główny bohater, Kryłow, który dawno zarzucił karierę naukową dla szlifierki kamieni, właśnie zatrzymał w miejscu swoje życie, które zawirowało wokół dziwnego romansu – igraszki z losem. Jeśli uznacie, że nie przekonuje was postać Kryłowa, który w złachanych dżinsach snuje się właściwie bez celu i bez grosza po mieście, a smukłe modelki na wysokich szpilkach, businesswomen w markowych garsonkach i śliczne kelnerki tracą w jego obecności resztki rozsądku – po prostu obsadźcie w tej roli czterdziestoletniego Davida Duchovnego i akcja nabierze rumieńców…
Ale tak naprawdę nie akcja jest tu najważniejsza, choć precyzyjnie zamknie się i dopełni. Rosyjski realizm magiczny (z akcentem na realizm), uroda chwili, detalu i słowa. Książka, którą warto smakować powoli, zatrzymując się od czasu do czasu nad zdumiewającym skojarzeniem czy porównaniem. Pastelowy portret przeszłości, interesująca refleksja nad współczesnym światem. Literatura wysokiej próby.