Kult nowości zawsze kończy się kryzysem
Czy Klątwa siedmiu kościołów to jeszcze kryminał? Być może. Czy to może raczej podręcznik historii? Napisany trochę w inny niż tradycyjny sposób, ale tak, jest to także doskonale napisana książka o historii. W akcję współczesnej czytelnikowi historii kryminalnej są powplatane różnorakie wydarzenia z przeszłości, także tej odległej. Całość akcji jest osadzona w czeskiej Pradze, gdy policjant o wdzięcznym imieniu Światosław (swoją drogą takie imię to raczej przekleństwo), jednocześnie posiadający zadziwiający talent „odczuwania” różnych historycznych wydarzeń, ratuje człowieka, przywiązanego do serca dzwonu. Sam główny bohater jest postacią zadziwiającą. Po wyrzuceniu z policji z powodu zaniedbania obowiązków służbowych, uratowanie życia inżyniera Zahira powoduje, że zostaje nieformalnie i nieoficjalnie ponownie zatrudniony w strukturach policji i oddelegowany do specjalnego zadania, tak poufnego, że do końca nie wiadomo, o co w nim chodzi. Można jedynie się domyślać, że chodzi o udzielanie wszelakiej
pomocy i wsparcia rycerzowi Mateuszowi Gmundowi oraz jego dziwacznemu słudze Prunslikowi, przy czym nie wiadomo, czym wspomniani panowie się zajmują.
Lubię wyzwania, a ta książka jest ewidentnie wyzwaniem, intelektualnym i kulturowym. To nie taki sobie, ot, lekki i niezobowiązujący kryminał, w którego akcję wpleciono wątki historyczne czy historyczne realia, pojawiające się jako zwidy czy wyraz pewnego rodzaju talentu głównego bohatera. Zabójstwa kolejnych osób są dokonywane według ściśle określonego klucza, do którego razem z głównym bohaterem szukamy wyjaśnienia czy logicznego uzasadnienia. Odnalezienie wątku głównego jest procesem długotrwałym, a na drodze do odkrycia prawdy napotykamy coraz dziwniejsze wydarzenia i kolejnych bohaterów, na pierwszy rzut oka niespełna rozumu.
Trudno powiedzieć coś więcej o książce, która jest pod wieloma względami genialna i pełna intelektualnych gierek, jeśli poznało się jej zakończenie. Nie mogę napisać ani słowa więcej, bo może przez przypadek wymknie mi się jakieś zdanie na temat zamknięcia całej historii. W każdym razie miałam możliwość poznania czeskiej Pragi wraz z jej mniej znanymi zabytkami, których oczy przeciętnych turystów raczej nie zobaczą. Do tego intryga kryminalna spowodowała, że Klątwę mogę polecać z czystym sumieniem najbardziej wybrednym czytelnikom, którzy czytali i widzieli już wszystko. A tym, którzy są zblazowani i niechętni nowościom powiem jedno: w tym przypadku zmienicie zdanie.