Druga po debiutanckim Pudełku po szpilkach – i znacznie od niego lepsza – książka Grażyny Plebanek to epicka opowieść o przyjaźni czwórki dziewcząt z blokowiska; przyjaźni zapoczątkowanej zwykłym zbiegiem okoliczności, z biegiem czasu krzepnącej i dojrzewającej, pokonującej bariery środowiskowe i niezgodności charakterów, trwającej wbrew przeciwnościom losu. Jest to równocześnie udany portret pewnego wycinka polskiej rzeczywistości. W obrazkach z dzieciństwa bohaterek czytelnik urodzony na początku lat siedemdziesiątych lub starszy bez trudu odnajdzie swoje podwórko z trzepakiem, swoją szkołę, osiedlowy sklep i zakład fryzjerski, dostrzeże kolegę z klasy albo sąsiada. Młodsi, którzy czasy późnego PRL-u znają jedynie z kinowego i telewizyjnego ekranu, zobaczą je tutaj bez retuszu, ale i bez zbytniego przejaskrawienia; bo przecież tak naprawdę obok grozy „Przesłuchania”, patosu „Człowieka z żelaza” i niemal groteskowego komizmu filmów Barei toczyło się też wówczas zwyczajne życie, na ogół szare i
nudnawe, ale mimo tej szarości często ciepłe i pogodne; istnieli ludzie nie terroryzowani i zastraszani przez system, nie zaangażowani w walkę przeciw niemu, ale i nie będący na jego służbie. Jednak to nie czasy są tematem powieści, lecz ludzie.
Cztery bohaterki, ich rodziny i znajomi tworzą zróżnicowaną galerię typów charakterologicznych, prezentując równocześnie niemal pełną gamę postaw typowych dla czasu i miejsca akcji. Jest więc zaangażowany opozycjonista, którego kryształowa uczciwość pryska po nawiązaniu romansu z towarzyszką walki, i szeregowy funkcjonariusz partyjny tonący po uszy w obłudzie, rozładowujący swój kompleks braku ogłady i wykształcenia poprzez aktywność „damskiego boksera”; jest handlarka – żywe ucieleśnienie idei drobnomieszczaństwa, para drobnych pijaczków o dwóch lewych rękach do roboty, szarmancki i wielkoduszny rzemieślnik; jest romantyczny buntownik i cyniczny Casanova...
Osoby dramatu pozostające nieco na marginesie, jak Krzysia – koleżanka z podwórka Agnieszki, Beaty, Hanki i Mani, ofiara syndromu „biednego bogatego dziecka”, czyli sztucznej nadopiekuńczości będącej w istocie zaniedbaniem, wynagradzanym zbytkownymi dobrami materialnymi – sportretowane są prawie równie starannie, jak postacie pierwszoplanowe. Te zaś mamy okazję obserwować w dłuższym wycinku czasu, określonym zresztą precyzyjnie przy pomocy konkretnych dat; widzimy, jak zmienia się ich psychika, poglądy, nastawienie do życia, analizujemy ich poszczególne – błędne i trafne – wybory... Nieco przerysowana wydaje mi się tylko wybujała seksualność dziewcząt oraz łatwość, z jaką jedna po drugiej – prócz Mani – decydują się na aborcję. Rozpoczynanie intensywnego życia erotycznego gdzieś między 15 a 17 rokiem życia może jest normą dzisiaj – choć chyba też nie we wszystkich środowiskach – wtedy zaś było raczej wyjątkiem; ale to moje osobiste zdanie, mogę się mylić – bo moja młodość upływała po trosze na wsi, po
trosze w niewielkim mieście, gdzie nieco inne bywały obyczaje...
Pomijając powyższą uwagę, książka napisana jest nieźle, językiem zgrabnym i nieudziwnionym, toteż zadowolić może zarówno czytelnika mniej wyrobionego, który skupi się na śledzeniu akcji, jak poszukiwacza prawdy socjologicznej i psychologicznej, któremu zapewne podczas lektury nasuną się pytania: w jakim stopniu uwarunkowania historyczne, polityczne, ekonomiczne są w stanie kształtować i zmieniać nasze postawy życiowe? Jakiego gruntu trzeba, by podwórkowe koleżeństwo zapuściło korzenie i rozrosło się w przyjaźń mocną i krzepką jak stary dąb? czy jest taka burza, która potrafi nią zachwiać, taki ziąb, który zmrozi ją nieodwracalnie?