Uciekinier z pociągu do Treblinki, żołnierz elitarnego oddziału Armii Krajowej, uczestnik Powstania Warszawskiego, podporucznik 2. Korpusu Polskiego we Włoszech, oficer armii Izraela i uczestnik wojen z Arabami - to główne elementy biografii 84-letniego dziś Stanisława Aronsona.
Publikację pt. Rysiek z Kedywu. Niezwykłe losy Stanisława Aronsona przygotowała Patrycja Bukalska we współpracy z nim samym. Książkę opublikowało wydawnictwo Znak w serii Biografie bohaterów.
- Naprawdę nie wiem, kim jestem; za każdym razem zdaje mi się, że jestem kimś innym - deklaruje Aronson.
Urodzony w 1925 r. w Warszawie w zasymilowanej rodzinie zamożnych żydowskich fabrykantów, wychowywał się w duchu demokratycznego polskiego patriotyzmu. Lata 1939-1941 przeżył pod okupacją sowiecką we Lwowie, gdzie odmówił wstąpienia do Komsomołu. Potem wraz z rodziną trafił do warszawskiego getta. W styczniu 1943 r. Niemcy wywieźli go do obozu zagłady w Treblince, ale zdołał uciec z pociągu i wrócić do stolicy, gdzie zaczął nowe podziemne życie jako Ryszard Żukowski. Jego bliscy zginęli w Holokauście.
Do konspiracji - prosząc o ukrycie swego pochodzenia - przyjął go szef warszawskiego Kedywu Józef Rybicki, po wojnie więzień UB, a w latach 70. członek Komitetu Obrony Robotników. Jako żołnierz AK „Rysiek” niszczył niemieckie auta, brał udział w rozbijaniu niemieckich posterunków, wykolejaniu pociągów z wojskiem, likwidacji najokrutniejszych hitlerowców oraz polskich agentów Gestapo. Te ostatnie akcje uważa dziś za najbardziej obciążające psychicznie.
Aronson podkreśla, że nie spotkał się w AK z żadnymi przejawami antysemityzmu.
- Ale możliwe, że nasz oddział był wyspą w nie bardzo przychylnej atmosferze - dodaje.
Podczas Powstania Warszawskiego „Rysiek” uczestniczył m.in. w rozbiciu przez AK magazynów SS na terenie dawnego getta. Potem walczył na Woli. Kiedy został ranny, udało mu się przeżyć niemiecką masakrę powstańczych szpitali na Starym Mieście.
Gdy Powstanie upadło, „Rysiek” znalazł schronienie w dworze pod Krakowem. W styczniu 1945 r. wtargnęli tam Sowieci, których grabieżcze zamiary zdołano załagodzić wódką. Wkrótce potem Aronson zaczął studia w Łodzi. Przyjaciele z AK wciągnęli go do organizacji NIE, nowej organizacji podziemnej w warunkach komunizmu. Nie zaczął jednak działać - zagrożony aresztowaniem, opuścił Polskę.
- Chciałem bardzo spotkać rodzinę w Palestynie, ale tak samo pozbyć się na zawsze komunizmu - wspomina.
Po nielegalnym przejściu kilku granic trafił do Włoch, gdzie jako żołnierza AK wcielono go w stopniu podporucznika do 2. Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa. Dłuższy czas służył w 2. Korpusie, studiował też w Bolonii. Gdy w 1946 r. pojechał na urlop do rodziny do Palestyny, został tam na stałe. W 1947 r. wystąpił o demobilizację z armii Andersa. Dostał ją bez trudu, bo armia właśnie się rozformowywała.
Gdy w 1948 r. powstawało państwo Izrael, Aronson wstąpił do jego tworzonych sił zbrojnych. Wziął udział w tzw. wojnie o niepodległość z Arabami, choć - jak przyznaje - na początku nie był zupełnie pewny, czy to aby moja wojna. Potem pracował we własnym przedsiębiorstwie. Wracał jeszcze do służby w czasie kolejnych wojen z państwami arabskimi w 1956 r., w 1967 r., w 1973 r. i w 1982 r. - służył też w biurze prasowym armii. Rozstał się z nią ostatecznie w 1987 r., nie akceptując udziału wojska w tłumieniu palestyńskiej intifady.
- Okupacja demoralizuje naród, okupant demoralizuje sam siebie - mówi.
Aronson pierwszy raz odwiedził Polskę w 1988 r. Zdążył spotkać się z przyjaciółmi z Kedywu, z których dziś żyje jako jeden z ostatnich. W Polsce - którą nazywa swą ojczyzną - bywa kilka razy do roku. Działa w środowisku kombatantów AK. W 2007 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski; dostał też stopień majora WP w stanie spoczynku.