Prawdą jest, że lubię samotną walkę, nawet jeśli ona kosztuje - pisze ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski w autobiografii Moje życie nielegalne , która 28 lutego trafi do księgarń.
Duchowny opowiada w niej o swoich ormiańskich korzeniach, kapłańskim powołaniu, służbie wojskowej jako kleryk, zaangażowaniu w środowisku Solidarności, dwukrotnym pobiciu, inwigilacji przez SB, pracy z niepełnosprawnymi i zaangażowaniu w lustrację duchownych.
W niektórych rozdziałach zachowane zostały pytania publicysty, przyjaciela ks. Isakowicza-Zaleskiego , Wojciecha Bonowicza, który współpracował z nim przy pisaniu wydanej przez krakowski Znak książki.
Ks. Isakowicz-Zaleski przyznaje, że od momentu, kiedy w lutym 2006 r. zaapelował o autolustrację duchownych jego życie bardzo się zmieniło.
- Nie spodziewałem się, że to będzie kamyczek, który uruchomi lawinę. Ta lawina zabrała mnie ze sobą - pisze duchowny.
Jak dodał nie był wówczas świadom podziałów w sprawie lustracji między biskupami.
Ksiądz opisuje, że powodu komunikatu krakowskiej kurii z października 2006, w którym zarzucono mu naruszenie jedności Kościoła i wypaczanie obraz kapłana, nie może normalnie funkcjonować: nie jest zapraszany na rekolekcje, zjazdy księży, a niektórzy księża odmawiają mu prawa do głoszenia kazań.
- Komunikat kurii był dla mnie jak wyrok śmierci - wyznaje ks. Isakowicz-Zaleski .
Pytany, czy warto było zapłacić taką cenę odpowiada:
- Jak mam chandrę, to myślę sobie, że nie warto. Że gdybym wiedział, jak to będzie wyglądało, drugi raz bym się nie zdecydował. Ale jak chandra mija myślę, że dobrze zrobiłem – mówi.
*Duchowny zdradza w książce, że chciał nawet odejść z diecezji, ale po rozmowie m.in. z kardynałem Stanisławem Dziwiszem tego nie zrobił. - Nie odszedłem i nie odejdę - deklaruje. * Odnosząc się do zarzutu, że to on wywlókł sprawę lustracji duchownych na forum publiczne ks. Isakowicz-Zaleski pisze: „Problem współpracy niektórych duchownych z SB pojawił się na długo przed tym, zanim poszedłem do IPN-u. I wiele spraw zostało opisanych nim ukończyłem pierwszy etap badań i wydałem książkę. Moja rola sprowadziła się do tego, że nakłułem rosnący wrzód”.
Według ks. Isakowicza-Zaleskiego tzw. lustracyjny kryzys w polskim kościele ujawnił, że nie wypracowano żadnego mechanizmu reagowania w sytuacjach kryzysowych.
„Niektórzy przyjaciele mówią, że mam naturę samotnego samuraja, który nie chce iść z innymi, tylko zawsze idzie sam naprzeciw wroga. Pewnie coś takiego we mnie jest. Jeżeli jestem przekonany, że mam rację, nie boję się wystąpić sam przeciwko silniejszemu. A jeśli nawet się boję, to poczucie, że powinienem jest silniejsze niż lęk. No i prawdą jest, że lubię samotną walkę, nawet jeśli ona kosztuje” - pisze o sobie ks. Isakowicz-Zaleski .
Jak podkreśla Wojciech Bonowicz książka ma pokazać w pełnym wymiarze kim jest ks. Isakowicz-Zaleski, pokazać, że istotą jego życia jest pomoc niepełnosprawnym, a nie zaangażowanie w sprawy lustracji, poprzez które stał się znany w całej Polsce.
W Moim życiu nielegalnym ks. Isakowicz-Zaleski opisał swoją pracę, podopiecznych i zasady funkcjonowania założonej w 1987 r. Fundacji im. Beata Alberta, której jest prezesem, a która prowadzi schronisko i warsztaty terapii zajęciowej m.in. w podkrakowskich Radwanowicach.
„Kiedy pojawili się podopieczni i kiedy dotarło do mnie, że oni stąd już nie mają dokąd pójść, zrozumiałem, że powinienem dzielić z nim ten los” - pisze duchowny.
Z książki można się dowiedzieć, że jej autor i bohater marzy o powstaniu w Polsce zgromadzenia księży nastawionego na służbę niepełnosprawnym i że jego ulubioną lekturą są Ludzie bezdomni Stefana Żeromskiego .