Krzyk pewnej duszy
Koszmar. Osobisty demon. Popełniony błąd... może zwykła, błaha sprawa, a jednak niszczy życie. Chociaż czy tak zwykła? W końcu jej nie znamy, nie potrafimy ocenić jej ogromu. Może było to coś większego, coś, co jak wiatr suchą gałąź oderwało bohaterkę od drzewa teraźniejszości? Niszcząc istnienie, niwecząc bliskość, kontakty, rujnując jej życie, rozsypując malutki świat... tym razem nastoletniej Melindy. To ją wykluczono ze społeczności liceum i stworzono z jej osoby swoistą „tarczę strzelniczą”. Nikt nie chce z nią rozmawiać, ale każdy z chęcią czymś rzuci: spojrzeniem, słowem, tłustym papierkiem... kamieniem. Wszystko boli tak samo. Ale dla nich to nie jest ważne. Są grupą, większością, która zadecydowała o jej losie. Skazała ją na swoistą „szkarłatną literę” za czyn, o którym nie mamy pojęcia. Bo nie jest to istotne. Ważna i dominująca, jest ona – Melinda. Skazana na wyobcowanie. Samotna, w odróżnieniu od wspierającej się grupy. Kultowa powieść Laurie Halse Anderson szokuje naturalnością. Od początku
intryguje tym, że autorka nie przedstawia powodu wyrzucenia dziewczyny ze szkolnej społeczności, lecz skupia się wyłącznie na jej odczuciach. Na powoli tworzącym się wewnątrz niej świecie, który ma zastąpić wszystko. Ukazuje ją oczami innych, ale też to, jak zmienia się sposób postrzegania świata zewnętrznego przez taką osobę. Pozwala wkroczyć czytelnikowi w koszmar, zagłębić się w duszę wypełnioną smutkiem, niezrozumieniem. Duszę, która tworzy swoją enklawę, małą oazę, która jednak może ją pochłonąć. Zabiera w podróż po rozmyślaniach, nie pozwalając nawet choć na chwilę zastanowić się nad przyczyną tego stanu...
Wielbiciele książek Ewy Nowak czy Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk na pewno odnajdą tutaj coś dla siebie. Coś swojskiego, znajomego, nie tylko w sposobie narracji, ale i treści problemu. Jednak też ci, którzy wyrośli z opowieści o nastolatkach, mogą spokojnie zatopić się w tym psychologicznym obrazie. W książce, której naprawdę brakuje zbędnych słów, w której nic nie nudzi. Oszczędność środków wyrazu, rozstrzelone akapity... powoli, zbyt powoli, ale wszystko doprowadza nas w końcu do prawdy. Początku koszmaru. Możliwości oceny. Przypomnienia sobie jak często przechodziliśmy obok takich osób, a może wciąż je mijamy? Oskarżone i od razu skazane. Przez większość, której nie warto się sprzeciwić.
Mów! to na pewno jedna z tych powieści dla młodzieży, których tak wiele zrodziło się w ostatnich latach. Mówiących głośno o tych, którzy sami nie potrafią wykrzyczeć nic na swoją obronę. Opowiadających historie współczesnych, młodych bohaterów, którzy zagubili się w tym okrutnym jakże świecie. Ekshibicjonistycznie obnażających przeżycia wewnętrzne, ale nie oceniających. To pozostawiają autorzy czytelnikom, co często sprowadza się do oceny samego czytelnika – czy ty kiedyś nie popełniłeś podobnego błędu? Czy nie przeszedłeś obojętnie obok bezgłośnie krzyczącego pod naciągniętym kapturem cierpienia? Czy nie wydałeś wyroku, nie znając sprawy? Czy nie skrzywdziłeś, zraniłeś czyjejś psychiki na zawsze, nawet nie zdając sobie z tego sprawy?