Krzyczała do Rosjan: "Jesteśmy zdziczałym, zepsutym społeczeństwem". Wydano na nią wyrok śmierci
Rosyjska dziennikarka Anna Politkowska została zamordowana w 2006 r., w dniu 54. urodzin Putina. W Polsce ukazało się wznowienie dwóch jej książek, trzecia ma wyjść latem. - Od jej śmierci zaczęła się konsolidacja i domykanie putinowskiego systemu - mówi WP Wojciech Siegień, znawca Rosji z Uniwersytetu w Białymstoku.
5 października 2006 r. Anna Politkowska, dziennikarka niezależnej rosyjskiej "Nowej Gazety", tak oceniła Ramzana Kadyrowa, głowę Republiki Czeczenii: - To Stalin naszych czasów, uzbrojony po zęby tchórz, otoczony ochroniarzami.
Dwa dni później 48-letnia dziennikarka została zastrzelona w windzie w swoim bloku w centrum Moskwy. Zabójca strzelał do niej pięć razy. Kilka dni później agenci FSB otruli Aleksandra Litwinienkę polonem w londyńskiej restauracji.
- Tak zaczęła się konsolidacja i domykanie putinowskiego systemu - mówi dr Wojciech Siegień, znawca Rosji z Uniwersytetu w Białymstoku. - Jej życie i śmierć były zapowiedzią tego, co się tam dzieje dziś. Zobaczyliśmy, jak do cna zepsuty jest to system.
Politkowska miała od lat dwóch wrogów: prezydenta Rosji Władimira Putina oraz Ramzana Kadyrowa, czeczeńskiego kolaboranta, który poszedł na współpracę z Kremlem. Kadyrow to namiestnik Rosji w Czeczenii. Ma swoją milicję, czyli tzw. "kadyrowców", którym wydaje rozkazy bestialskiego mordowania, torturowania czy porwań. Putin z Kadyrowem wysłali nawet czeczeńską milicję do Ukrainy, by tam w 2022 r. mordowała i gwałciła Ukraińców i Ukrainki.
Wróćmy jednak do początku lat dwutysięcznych. Politkowska specjalizowała się w Czeczenii. Jako korespondentka "Nowej Gazety" na miejscu śledziła dwie wojny, które tej separatystycznej republice wypowiedziała Rosja. Reporterka opisywała zarówno bestialstwo Rosjan, jak i czeczeńskich kolaborantów Kadyrowa, którzy przyłączyli się do Rosjan i walczyli po ich stronie w bratobójczej wojnie.
Putin przedstawiał tę wojnę światu jako walkę cywilizowanej, europejskiej Rosji z islamskimi radykałami i dżihadystami. Politkowska w swoich tekstach komplikowała ten obraz szlachetnego demokraty walczącego z islamskim terroryzmem. Pokazywała, że despotyczny Putin i jego sojusznik, watażka Kadyrow, odpowiadają za mordowanie ludności cywilnej, gwałty na kobietach, zabijanie całych wiosek. Dziennikarka zasłynęła odwagą, uporem i dążeniem do prawdy. Putin, który spotykał się wtedy z Angelą Merkel i George'em Bushem, był wściekły, że ktoś psuje jego wizerunek.
Psuła im dobrą reputację
Zginęła 7 października 2006 r. w Moskwie, w dniu 54. urodzin Putina. Jak pisze Arkadiusz Stempin w książce "Większe zło. Polityczne zabójstwa, krwawe zamachy, kościelne spiski" (Agora, 2022), Politkowska pojechała rano do redakcji, by oddać artykuł do poniedziałkowego wydania gazety. Potem zrobiła zakupy. Po południu wróciła do domu i obładowana siatkami weszła do windy. Wtedy padły strzały. Dwa w klatkę piersiową, jeden w ramię, jeden niecelny. Piąty – w głowę – napastnik oddał dla pewności.
Długo przed śmiercią otrzymywała pogróżki, czasem z dołączoną zużytą prezerwatywą. Nienawidzili jej Putin i Kadyrow, bo psuła ich międzynarodowy wizerunek. Wtedy jeszcze świat, od USA przez Wielką Brytanię po Niemcy, próbował się z Putinem dogadać i traktować jak partnera do rozmów. Londyn chętnie przyjmował aktywa ruskich oligarchów, świat kupował od Putina gaz i ropę. Tymczasem Politkowska krzyczała: "Zobaczcie, z kim rozmawiacie! To morderca i despota".
Psuła więc Putinowi reputację za granicą, ale także w Rosji. Krytykowała go m.in. po tym, jak w trakcie odbijania teatru na moskiewskiej Dubrowce w 2002 r., zginęli od wpuszczonego tam usypiającego gazu nie tylko czeczeńscy terroryści, ale także 129 zakładników. Opisywała zbrodnie w Czeczenii. Była sumieniem Rosji. Krzyczała do Rosjan z papierowych wydań gazety:
"Jesteśmy zdziczali. Tak zdziczali, że niejednemu robi się niedobrze. Apatia naszego społeczeństwa zdaje się nie mieć granic. I gwarantuje, że w następnych latach nasz naród wszystko Putinowi puści płazem. Nasze zepsute społeczeństwo pragnie tylko spokoju i nie dba o koszty. Ludzie wierzą państwowej maszynie do prania mózgów. Staliśmy się niegodziwi. Zabijanie? Normalka. Grabież? A co tam. Plądrowanie? Prawo wojny."
Trucizna w samolocie
"Nowa Gazeta" wyznaczyła nagrodę 730 tys. euro za schwytanie jej mordercy. Sprawcy jej zabójstwa zostali skazani. Czeczeński biznesmen Łom-Ali Gajtukajew, uznany za organizatora zabójstwa, zmarł w 2017 r. w szpitalu więziennym. Podobno miał chorą wątrobę. Na dożywocie skazano też Rustama Machmudowa, który oddał strzały do Politkowskiej. Jednak byli oni tylko pionkami i nie mieli żadnych osobistych powodów, by ją zabijać.
Kto miał? Jak pisze Arkadiusz Stempin, w kręgach władzy Politkowska uchodziła za zdrajczynię. Władimir Żyrinowski umieścił ją na liście wrogów narodu rosyjskiego. Listy z pogróżkami nadchodziły także od osób wysoko postawionych w ministerstwach obrony i spraw wewnętrznych. Ramzan Kadyrow przysięgał, że ją zabije, za to, że śmiała opisywać zbrodnie jego siepaczy.
Przeczuwała, że może zostać zamordowana. Już we wrześniu 2004 r. podczas lotu do Biesłanu agent FSB wsypał jej do herbaty truciznę. Trafiła do szpitala. Ledwo uszła wtedy z życiem.
Pocisk w plac pełen ludzi
Nakładem Wydawnictwa Mova ukazał się właśnie zbiór jej tekstów "Tylko prawda". Zawarte w tym tomie reportaże, depesze i felietony dotyczą okresu pierwszej (1994–1996) i drugiej (1999–2009) wojny w Czeczenii. Autorka opisuje zbrodnie popełniane na narodzie czeczeńskim, np. "wybryki" żołnierzy, którzy dla zabawy wystrzelili pocisk w plac pełen ludzi, jak i zaplanowane akcje pacyfikacyjne wiosek.
W zeszłym roku w tym samym wydawnictwie ukazała się jej książka "Rosja Putina". To nie koniec. Beata Nowak z Movy zapowiada, że w połowie 2023 r. planowane jest jeszcze wydanie "Dziennika rosyjskiego". Są to wszystko na nowo zredagowane wznowienia jej książek na polskim rynku.
Czy warto do Politkowskiej wracać? Jak ocenia Wojciech Siegień, specjalista ds. Rosji z Uniwersytetu w Białymstoku, śmierć Politkowskiej była zapowiedzią nadchodzącego w Rosji faszyzmu.
- Jej życie było prorocze dla tego, co się wydarzyło w Rosji - mówi Siegień. - Zaczęło się mordowanie przeciwników, otrucia, wsadzanie ich do więzień. Okazało się, że Putin jest zdolny do wszystkiego. Ale zaczął się też wtedy mit Kadyrowa jako "kaukaskiego człowieka gór", który na zabójstwach politycznych buduje swoją siłę. Przedstawiał się jako samowładca czeczeński, którego boi się nie tylko Czeczenia, ale cała Rosja.
Ten mit, zdaniem Siegienia, rozpadł się w Ukrainie, gdzie wojska Kadyrowa poniosły ogromne straty. - Ukraińcy nazywają jego żołnierzy "TikTokową armią", bo w dużej mierze biegają po opustoszałych wsiach, strzelając do pustych garaży, filmując to na media społecznościowe - mówi Siegień. - A Kadyrow stoi nad mapą i zapowiada, że za chwilę zdobędzie Kijów, Odessę i ruszy na Polskę.
Śmieć Politowskiej była też sygnałem do ostatecznej rozprawy z wolnymi mediami. Siegień przypomina, że tylko sama "Nowa Gazeta" straciła w Rosji sześciu dziennikarzy, którzy zostali zamordowani. - Zaczęło się od zabójstwa Politkowskiej, a skończyło całkowitym zniszczeniem wolnych mediów. Dziś to pole jest tam wyczyszczone.
- To, że jej książki są wznawiane w Polsce i na świecie, świadczy o tym, że ona od początku rozumiała i pokazywała logikę, sposób działania i anatomię systemu putinowskiego - dodaje Siegień. - W tym sensie jej książki są nadal aktualne: dowiemy się z nich, jak działa Kreml, rosyjska propaganda i ja mało Putin liczy się z ludzkim życiem.
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski