Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:06

Krytyk i twórca z różnych są parafii

Krytyk i twórca z różnych są parafiiŹródło: Inne
d47qxmv
d47qxmv

O specyfice formy, jaką jest wywiad-rzeka, decyduje wiele czynników. Jednak zupełnie odmiennych, niż w przypadku zapisu takiego wywiadu. Tutaj na czoło, dystansując takie kwestie, jak gruntowne przygotowanie merytoryczne stron (zwłaszcza tej pytającej, bo odpowiadająca z natury rzeczy wie, przynajmniej w teorii, o czym mówi), wysuwa się problem sztuczności. Wywiad to ex definitione rozmowa. Nie każda rozmowa, co dobitnie udowadnia ten konkretny przykład, jest dialogiem, mimo że potrzeba do niej udziału minimum dwóch osób, które to kryterium wywiad-rzeka niewątpliwie spełnia. Tym niemniej, niezależnie od jej przebiegu i stopnia zaangażowania czy też wzajemnego nastawienia stron, rozmowa jest tworem dynamicznym. Nie poddaje się żadnym próbom odgórnej reżyserii, podejmowanym, w wypadku wywiadu-rzeki, poprzez wcześniejsze przygotowanie pytań, częstokroć tak zwanych sugerujących. Meandruje i rozwija się w sposób zupełnie nieprzewidywalny, bo zależny od niemożliwej do odgórnego narzucenia reakcji rozmówcy.
Od emocji. Jest to problem obecny stale i w rozmaitym natężeniu, zależnym od charakteru tegoż rozmówcy. Gdy zaś, tak jak w przypadku Andrzeja Sapkowskiego, rozmówca jest osobowością wyrazistą i stanowczą, w dodatku (nie do końca bezpodstawnie) uprzedzoną do dziennikarzy z powodu całkowitego najczęściej braku znajomości uprawianego przez nią gatunku literatury, który to brak nie przeszkadza im zadawać po tysiąckroć tych samych idiotycznych pytań, problem urasta do gigantycznych rozmiarów.

Bereś ucierpiał, w pewnym stopniu, niezasłużenie. Mówiąc kolokwialnie, skrupiło się na nim. Niewątpliwie miał jak najlepsze intencje, którymi wiadomo co jest wybrukowane. Miał też niezaprzeczalne przygotowanie merytoryczne. I jakieś wyobrażenie przebiegu tej rozmowy, które nie wytrzymało brutalnej konfrontacji z rzeczywistością. Wina, jak zwykle w takich wypadkach, leżała po obu stronach. Sapkowski zawinił arogancją i uporem, brakiem elastyczności, z którego zresztą jest powszechnie znany. Bronił się rękami i nogami przed jakimkolwiek powiązaniem wymowy jego twórczości z jego prywatnymi poglądami. Oraz przed ujawnieniem choćby strzępka tych poglądów. A po co właściwie czyta się wywiady? Aby dowiedzieć się czegoś o poglądach danego autora i ich związku z jego twórczością, tudzież o przebiegu procesu twórczego, inspiracjach i tym podobnych zakulisowych sprawach. Tym czasem Sapkowski stanowczo rozgranicza swoją twórczość i swoją osobę, zaprzeczając istnieniu jakiegokolwiek głębszego związku. Wszystko, co
pisze, to fikcja, podyktowana wymogami fabuły i nie mająca nic wspólnego z Sapkowskim jako takim. Twierdzenie, mimo swej stanowczości, co najmniej dziwne. I odbierające wywiadowi sporą część sensu. Toteż nie dziwi mnie bynajmniej, że Bereś drążył tę kwestię i wytrwale próbował zrobić jakiś poważniejszy wyłom w tej żelaznej koncepcji. Z różnych stron. Jednak, widząc reakcje interlokutora, chwilami, mówiąc mocno eufemistycznie, bardziej niż nieeleganckie, powinien zrozumieć przekaz i zrezygnować, czego bardzo długo nie robił, niepotrzebnie zaostrzając konflikt.
Drugim grzechem Sapkowskiego było uparte przedstawianie procesu twórczego jako profesjonalnej roboty, wykonywanej na chłodno i bez emocji, wolnej od wszelkich wpływów rzeczywistości, całkowicie poddanej wymogom naszkicowanej fabuły. Znów – komercyjnie bardzo ładny, konsekwentnie budowany przez ASa od dłuższego czasu obraz chłodnego profesjonała, dla którego pisanie to czynność czysto pragmatyczna, nakierowana na zdobycie środków utrzymania, jest spójny, ale nie do końca wiarygodny. I poważnie ogranicza Beresiowi możliwe pole działania (znowu). Zostaje naprawdę niewiele. To, co AS robi chętnie i ze swobodą, to epatowanie (niemałą) wiedzą historyczną i inteligencją. Ewentualnie wspominanie dzieciństwa i młodości. Fragmenty poświęcone historii są zdecydowanie najciekawsze, choć chwilami Bereś zupełnie niepotrzebnie idzie w detale (np. w długim fragmencie poświęconym problematyce tortur), co w końcu irytuje jego rozmówcę. Za mało z kolei pytań odnoszących się do, również przecież umieszczonej w tytule, choć, jak
widać , nie bez przyczyny na drugim miejscu, fantastyki. Może Bereś czuje się na tym gruncie nie do końca pewnie. Fakt, w porównaniu z Sapkowskim prawie każdy by się tak czuł. Częściowo tłumaczy to też prezentowane przez ASa podejście do własnej twórczości, o którym mowa wyżej. Bereś mógł się zniechęcić. Ale chyba akurat tutaj zbyt łatwo oddał pole. Ewidentną winą pytającego było wielokrotne używanie wspomnianych pytań sugerujących, działających na Sapkowskiego jak płachta na byka. Tu Bereś całkowicie sam jest sobie winien, robi to bowiem z niewytłumaczalnym uporem, narażając się na niepotrzebne ataki. Niektóre pytania są wręcz pozbawione znaku zapytania, mają formę domagających się aprobaty prawd objawionych. Kiedy jak kiedy, ale w tych momentach reakcje Sapkowskiego uważam za całkowicie usprawiedliwione.

Wróćmy jednak do wspomnianej na wstępie sztuczności. Sens przeprowadzenia tego wywiadu i jego wartość poznawcza, zostały, jak widać, ściśle ograniczone. Aby ustrzec się przesady, podkreślam, że piszę te słowa z pozycji osoby, która była na kilku spotkaniach autorskich Sapkowskiego (i nie zaobserwowała u niego śladu widocznej w wywiadzie agresji i, nie bójmy się tego słowa, chamstwa, co najwyżej inteligentną ironię) i czytała sporo wcześniejszych wywiadów z nim. Dla Czytelnika, który ograniczył się dotąd wyłącznie do lektury jego książek (skądinąd zupełnie wystarczającej), lektura Historii i fantastyki może być źródłem sporej garści informacji. Tak więc sens jest. Przynajmniej pozornie. Bo jednak didaskalia nie oddadzą rzeczywistych emocji, nie wiadomo, w jakim stopniu interweniowała korekta, a całość sprawia mocno chaotyczne wrażenie i może negatywnie wpłynąć na ocenę osoby Andrzeja Sapkowskiego. Z tych względów polecam, przed lub po lekturze, udać się na spotkanie autorskie, celem skonfrontowania
papierowej sztuczności z barwną i dynamiczną rzeczywistością

d47qxmv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d47qxmv

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj