Trwa ładowanie...

"Kroniki metaliczne. Chaos": wizualnie stymulująca uczta [RECENZJA]

Papież komiksu, ojciec "Blueberry'ego" i "Incala", ale też autor grafik reklamowych, malarz, projektant okładek. Wpływ Moebiusa na współczesny rysunek jest nie do przecenienia. Dowodzi tego fantastyczny zbiór prac zatytułowany "Kroniki metaliczne. Chaos".

"Kroniki metaliczne. Chaos": wizualnie stymulująca uczta [RECENZJA]Źródło: Materiały prasowe
d4ebcl0
d4ebcl0

"Skok na kasę" pomyślałem, widząc zapowiedź "Kronik metalicznych". Bo jak inaczej nazwać zbiór mało znanych prac, okładek czy reklam autorstwa giganta komiksu? Czym to różni się od wyskrobanych z dna archiwów nagrań, których nie da się słuchać, ale fani kapeli i tak sięgną po portfele?

ZOBACZ TEŻ: Co z kolejną ekranizacją "Sin City"?

Ale już pobieżny rzut oka na zawartość 192-stonicowego tomu rozwiewa wątpliwości. "Kroniki metaliczne. Chaos" to, jakby napisała pewna blogerka, absolutny must have. Zarówno dla psychofanów Moebiusa, jak i miłośników komiksu, sztuki czy designu. Dla wszystkich będzie to wizualnie stymulująca uczta.

Na zawartość składają się setki chronologicznie ułożonych prac Jeana Girauda, tworzonych od końcówki lat 60. do początku 90. XX w. Jest tu wszystko: shorty, ilustracje do magazynów, reklamy, okładki książek. Pierwociny i rozbuchane detalami plansze wyjadacza. Prościutkie rzeczy rysowane piórkiem i całostronicowe malunki. Od hiperrealizmu po abstrakcję figuratywną.

d4ebcl0

Odpowiedniego kontekstu całości nadaje przedmowa Daniela Pizzoliego, autora monografii poświęconych Moebiusowi. I nie jest to byle jaki wstęp, a 11-stronicowym, mięsisty tekst szczegółowo opisujący ewolucję stylu artysty, jego inspiracje, odniesienia i techniki. Świetne źródło wiedzy, nie tylko z zakresu twórczości Francuza czy komiksu. To wnikliwe spojrzenie na kolejne etapy procesu twórczego i poszukiwania środków wyrazu.

Jedyne, czego zabrakło, to grafik koncepcyjnych do filmów. A Moebius miał ich przecież na koncie całkiem sporo – m.in. "Obcy – 8. Pasażer Nostromo, "TRON", "Piąty element" czy nieszczęsna "Diuna" Alejandro Jodorowskiego. Ale znając życie, pewnie dostaniemy je w osobnym albumie. Cóż, bierzcie moje pieniądze.

d4ebcl0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ebcl0