Trwa ładowanie...
recenzja
13-07-2016 11:28

Koszmarny start

Koszmarny startŹródło: "__wlasne
dm230m2
dm230m2

*Niezdrowe, acz całkowicie uzasadnione podniecenie, jakie wybuchło tuż po premierze zwiastuna „Legionu samobójców” (więcej tutaj ), można jedynie porównać do ekscytacji wywołanej trailerem ostatniego „Mad Maksa”. Wielkie nadzieje względem nadchodzącego filmu, przełożyły się, przynajmniej w moim wypadku, także na oczekiwania związane z polską edycją pierwszego tomu „Suicide Squad” Alesa Kota i Matta Kindta. Jednak okazało się, że zupełnie bezpodstawnie. *

Zespół złoczyńców w formie, jaką zobaczymy w filmie Davida Ayera (premiera już 5 sierpnia), pojawił się na kartach DC dopiero w drugiej połowie lat 80. Zanim Amanda Waller uformowała drużynę superłotrów, Suicide Squad było oddziałem komandosów na usługach rządu USA, których przygody zaczęły ukazywać się pod koniec lat 50. Wydane właśnie „Nadzorować i karać” opowiada o perypetiach trzeciej inkarnacji jednostki do zadań specjalnych. Autorzy serii publikowanej w ramach Nowego DC Comics również zainspirowali się klasykiem Roberta Aldricha, tworząc kolejną wariację na temat „Parszywej dwunastki”. Wydawać by się mogło, że mamy więc do czynienia z czystej wody samograjem, który „czyta się sam”. Pudło.

Trzon „Nadzorować i karać” stanowią dwie historie przedstawiające genezę upiornego oddziału oraz podopiecznych Amandy Waller w akcji. Obie są tak samo bezpłciowe, kiepsko narysowane (szczególnie nieciekawie wypadają ilustracje Patricka Zirchera) i chaotycznie opowiedziane - choć w tym wypadku winę ponosi po części sam wydawca, bowiem dostajemy do rąk zaledwie wyimek z większej całości. Tytuł tego kalibru, oparty na mocnych, często skonfliktowanych ze sobą i nieobliczalnych charakterach daje niewyobrażalne pole do popisu. Tymczasem między Harley Quinn, Jamesem Gordonem Juniorem czy King Sharkiem nie ma jakiejkolwiek chemii, relacje między postaciami są ledwie zaakcentowane, a sami bohaterowie płytcy i nabazgrani grubą krechą. Co w lekturze „Nadzorować i karać” razi jednak najbardziej to skandaliczny deficyt ironii i humoru, na jaki cierpi scenariusz Kota i Kindta. Zabawne momenty można policzyć na palcach jednej ręki, a nielicznym żartom brakuje pazura oraz choć odrobiny niepoprawności czy szaleństwa. Zamiast
tego twórcy serwują nam prymitywne, niczym nieuzasadnione okrucieństwo, miałkie dialogi, sztampę i sceny akcji, przy których te z „Ligi Sprawiedliwości” to Himalaje komiksowego rzemiosła.

W zasadzie jedynym powodem skłaniającym do sięgnięcia po album jest suplement w postaci krótkich origin story ukochanej Jokera i Deadshota. Choć fabularnie i graficznie zdecydowanie odbiegają od całości, jest to w dalszym ciągu zbyt marny pretekst, aby „Nadzorować i karać” zajmowało miejsce na waszych półkach. Jeśli tak ma wyglądać początek serii, to ja wysiadam.

dm230m2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dm230m2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj