Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:01

Korwin-Mikke ostrzega przed Czerwonym Kapturkiem

Korwin-Mikke ostrzega przed Czerwonym KapturkiemŹródło: Inne
d2yr3s0
d2yr3s0

Do sięgnięcia po tę pozycję skłoniła mnie nie tyle kontrowersyjna postać jej autora, lidera UPR, powszechnie znanego z wygłaszania arbitralnych opinii ujętych w zgoła niesalonowe słowa (słynne „rząd rżnie głupa”), co tytuł, stawiający tegoż autora w kolejce oczekujących na nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Polska bowiem jaka jest, każdy widzi. Wyjąwszy może czasy pierwszych Piastów, cała nasza historia obfituje w nazwiska polityków i myślicieli – od Frycza Modrzewskiego począwszy, poprzez ks. Skargę, Staszica, Grabskiego, Piłsudskiego, aż po liczne grono osobistości publicznych III RP z byłym prezydentem na czele - bezskutecznie usiłujących znaleźć antidotum na dręczące ojczyznę bolączki w postaci warcholstwa, ciemnoty, rozwarstwienia społecznego, notorycznie pustej kasy skarbu państwa etc. Tymczasem okazuje się, że jest człowiek, który wie, jak to zrobić i to bez problemu. Powyższa fraza, wyrażona w języku angielskim, gotowa zmylić nieświadomego czytelnika: może receptą na sukces według Mikkego jest
akcesja do UE? A może ściślejszy sojusz z Wielkim Bratem zza oceanu?

Argumentów przemawiających na korzyść podobnych tez jednak w książce nie znajdziemy – każdy bowiem dowolnie wybrany kraj, o którym autorowi zdarzy się wspomnieć, cierpi wedle niego na tę samą chorobę, co ojczyzna nasza, mianowicie zżera go mniej lub więcej widoczna zaraza socjalizmu. Tu skrycie przędą Czerwone Pająki, tam otwarcie rabują Czerwone Ssyny, a nawet zza Statui Wolności wygląda Czerwona Morda! Zali to erythrophobia (z łac. – lęk przed czerwienieniem się) czy jasnowidzenie? By tę haniebną czerwień wyrugować, widzi autor proste rozwiązania: otóż należałoby znieść wszelkie podatki pośrednie i bezpośrednie, ubezpieczenia społeczne, przepisy i normy regulujące zasady wymiany świadczeń i usług – jednym słowem, każdy sobie rzepkę skrobie. *Ile naskrobiesz, tyle masz, i tylko od twojej sprawności skrobania zależy, czy za swoją kupkę rzepek kupisz chleb ze smalcem i rwanie zęba bez znieczulenia, czy ślimaki po burgundzku zapijane kalifornijskim winem oraz pełen pakiet usług medycznych wraz z
jednoosobowym pokojem w luksusowym domu spokojnej starości... Rządy i wszelkie instytucje państwowe to krwiopijcy, gospodarka najlepiej reguluje się sama... Czyżby Unia Polityki Realnej była zwolennikiem powrotu do wspólnoty pierwotnej – jedynego ustroju działającego w oparciu o bezpośrednią wymianę towarową i nie posiadającego finansów publicznych?

Zwolennik tej partii bez wątpienia przeczyta książkę, przyklaskując poglądom lidera; przeciwnik znajdzie punkt odniesienia do polemiki. Najgorzej z czytelnikiem niedoinformowanym i niedokształconym: gotów się poczuć niczym bywalec karczmy „Rzym”, przyglądający się popisom pana Twardowskiego. Korwin-Mikke co prawda szablą koło ucha nie śwista - świszczą jeno w powietrzu bicze ostrych słów, wymierzonych w krajowych i zachodnich polityków – ale bez wątpienia „śmieszy, tumani, przestrasza”. Śmieszy i irytuje dziwaczną manierą spolszczania imion obcokrajowców. Zwyczajowo przyjęło się stosować ten zabieg w odniesieniu do postaci historycznych i współczesnych potomków starych dynastii – nikogo nie dziwi więc, gdy czyta o Karolu Młocie, Karolu Marksie, czy ks. Karolu Windsorze (albo o Konfucjuszu, którego dla odmiany autor tytułuje mianem nie spolszczonym: Gong-fu-cy). Ale już Jan F.Kennedy, Jerzy Bush i Jakub Cameron mniej pasują do publicystycznej polszczyzny, nie mówiąc o Hilarii Clintonowej, Józiu Fischerze
i Tońciu Blairze. Nie uchodzi, panie Januszu! A gdyby tak o panu pisano, dajmy na to, w „Der Spiegel”: „polski polityk, Hans Korwin-Mikke”?

Otumanić czytelnika potrafi też niezgorzej, np. przekonując, iż brak w naszym kraju ludzi głodujących, bo gdyby byli – „gazety dla ubogich, a także okolice śmietników byłyby zalana ogłoszeniami treści (...): „Nasz chleb zawiera o połowę więcej kalorii niż u konkurenta” (...)”. Nie ma takowych? Nie ma. Ergo : nikt w Polsce nie głoduje, proste jak drut! A że w praktyce jest inaczej, może wiedzieć ten tylko, kto ze względów zawodowych lub sąsiedzkich styka się z biedą; wśród takich niełatwo jednak znaleźć sympatyka UPR... Niezależnie od tego, czy czytelnik uwierzył w te argumenty, czy nie, może się dać bez trudu przestraszyć widmem globalnego kryzysu; co prawda wedle autora nie będzie on efektem nierównowagi popytu i podaży, ale działania „złego wilka w Czerwonym Kapturku” – ale przecie boimy się skutku, a nie przyczyny...

d2yr3s0

Mocno irytujący jest fakt, że ani wydawca, ani sam autor nie raczyli nawet słowem wspomnieć o tym, iż książka nie jest nowym dziełem, lecz zbiorem felietonów publikowanych wcześniej na łamach rozmaitych czasopism (zdaje się, głównie „Najwyższego Czasu” – ale kto to wie, skoro nie opatrzono żadnego z tekstów przypisem podającym pochodzenie i datę powstania?) – toteż czytelnik mniemający, iż ma do czynienia z aktualnym zestawem przepisów na uleczenie naszej chorej codzienności, może się krzynę zadziwić, odnajdując wśród nich komentarze do artykułów prasowych drukowanych w roku 2001 czy rozważania osnute wokół ataku na WTC. Trudno sklasyfikować książkę jako jednoznacznie złą, bo w końcu każdy ma prawo prezentować swoje poglądy i każdy ma prawo je podzielać; komuś może też odpowiadać efektowny, acz miejscami zbyt kolokwialny, styl autora. Osobiście skłonna jestem traktować ją jako swego rodzaju ciekawostkę publicystyczną. przydatną człowiekowi myślącemu dla spojrzenia z właściwej perspektywy na pewne
osobliwości polskiej sceny politycznej – i tylko tyle.

d2yr3s0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2yr3s0

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj