Naprawdę można tylko cieszyć się z tego, że Nagroda Bookera dla „Ścieżek Północy” sprawiła, że polscy czytelnicy – dzięki Wydawnictwu Literackiemu - mogą poznać także inne utwory Richarda Flanagana. Okazuje się bowiem, że wprawdzie „Klaśnięcie jednej dłoni” jest niezwykle poruszającą lekturą, chociaż powstało znacznie wcześniej niż wspomniana nagrodzona powieść i nie ma równie rozbudowanej oraz dopracowanej aż do najdrobniejszych szczegółów fabuły.
Tym razem australijski pisarz przedstawia nam nasyconą emocjami historię Sonji Buloh. Jej rodzice po drugiej wojnie światowej przybyli z Europy na Tasmanię w poszukiwaniu nowego miejsca do życia. Możemy szybko się przekonać, że niestety nie wszystko ułożyło się zgodnie z planami dwojga imigrantów. W 1954 roku, kiedy główna bohaterka miała zaledwie trzy lata, jej matka opuściła bowiem na zawsze swoją rodzinę. Trzeba też przyznać, że rzeczywiście wielkie wrażenie na czytelnikach może zrobić scena, której Maria Buloh oddala się od domu, nie zważając ani na szalejącą śnieżycę, ani na wołającą dziewczynkę. Właśnie to wydarzenie zakończyło bezpowrotnie dotychczas dość beztroskie dzieciństwo Sonji, która nawet jako dorosła kobieta nie potrafiła do końca pojąć, czemu tak się musiało stać. Kiedy borykająca się z własnymi aktualnymi problemami główna bohaterka odwiedziła po długim rozstaniu własnego ojca - Bojana, spróbowała jednak zmierzyć się z sekretami z przeszłości swoich rodziców. Dzięki temu wraz z Sonją możemy
odkryć, że jej - bez wątpienia trudne - dorastanie i tak było niczym wobec okropności, jakie w czasie wojny musieli przeżyć Maria i Bojan. Trzeba też przyznać, że w naprawdę przekonujący sposób przedstawiona została skomplikowana plątanina uczuć tych trojga, a w szczególności emocje córki, w której wspomnieniach matka kojarzyła się z delikatną koronką, ojciec z solidnym drewnem, a jednocześnie cały czas Sonję dręczyło poczucie życiowej pustki.
Istotne jest, że Richard Flanagan nie podaje całej tej historii czytelnikom na tacy, lecz zmusza ich do samodzielnego odtworzenia obrazu całości na podstawie stopniowo odkrywanych jej fragmentów. Przebieg wydarzeń w dodatku nie jest przedstawiony zgodnie z ich porządkiem chronologicznym, akcja skacze w różne punkty między latami pięćdziesiątymi a początkiem dziewięćdziesiątych, przy czym autor doskonale potrafi to wykorzystać do pobudzenia naszej ciekawości i uzyskania mocniejszego wydźwięku opowieści.
W „Klaśnięciu jednej dłoni” znajdziemy więc przede wszystkim niezwykle poruszającą historię rodziny, ukazującą, że wojenna trauma może mieć destrukcyjny wpływ również na życie kolejnego pokolenia, które jej bezpośrednio nie doświadczyło. Nie można jednak nie wspomnieć też o realistycznym ukazaniu w powieści, jak źle byli traktowani przez Australijczyków ich nowi współobywatele. Richard Flanagan w swej książce nie tylko bowiem nie upiększa rzeczywistości, ale bacznie przygląda się jej ciemnym stronom. Nic więc dziwnego, że „Klaśnięcie jednej dłoni” na długo pozostaje w pamięci czytelników.