Joy Fielding, niekoronowana królowa powieści psychologiczno-obyczajowych, których bohaterkami są kobiety, tym razem zaprasza nas, a raczej dość brutalnie wtłacza, do świata młodej prawniczki. Oto prokurator Jessica Koster. Kobieta, której życie zmieniło się raptownie, by w końcu stać się wolnością. Cztery lata temu uwolniła się ze związku, który okazał się być pomyłką, zresztą taką, przed jaką wszyscy ją przestrzegali. I teraz żyje wraz z kanarkiem i zamrażarką pełną pizzy, skierowana tylko na jedne punkt – kariera! To ona jest najważniejsza. To ona jest jedynym balastem, który utrzymuje ja na powierzchni, która nadal nią targa.
Ciągłe lęki, obawy przed rzeczywistością, wspomnienia związane z niewyjaśnionym zniknięciem matki, napięcie w pracy, wszystko to sprawia, że Jessica nie wytrzymuje. Nie potrafi znieść swojego szwagra, zresztą typowo raczej nieciekawego, nie może zrozumieć dlaczego, jej dotąd świetnie prosperująca siostra, wybrała dzieci i kuchnię. Nie może zrozumieć, a jednocześnie sama stawia wokół siebie mur. Odgradza się od wszystkich, od znajomych, rodziny, uporządkowana, dzięki temu bezpieczna.
Niestety, w jej życie wkradają się i bohaterowie jej rozpraw. A w szczególności jeden z nich, zaczyna zagrażać jej poukładanej samotności. Z drugiej strony pojawia się też pewien mężczyzna, i Jessica nie czuje się już bezpieczna. Życie przestało być szablonowe, pełne uporządkowanych zachowań i czynności. Wkrada się w nie uczucie i narastający strach, który sprawia, że pani prokurator traci kontrolę nad sobą i swoją marną, dla wielu, egzystencją. Wielu z chorych psychicznie, zamyka się w bezpiecznych czterech ścianach. Ich poukładane, codziennie te same czynności, sprawiają, że mogą żyć. Jednakże wystarczy mała iskra, zmiana, niespodzianka, by wszystko runęło. I tak jest w tym wypadku. Wyrysowana przez autorkę postać kobiety, na pewno potrzebuje pomocy, ale nie potrafi o nią poprosić. Żyjąca z piętnem matki, która ukształtowała ją na silną osobowość, nie chce, nie potrafi pozwolić sobie na luksus wyżalenia się komukolwiek. A przecież jest obok niej ktoś, kto z chęcią pomoże. Niestety, nawet jego pomoc
będzie niczym, jeżeli bohaterka nie wyjaśni sobie tajemnic przeszłości.
Zbyt często zapominamy, że to przeszłość kształtuje naszą teraźniejszość. Zbyt często wstydzimy się prosić o pomoc, i coraz częściej tak poważne rzeczy uświadamiają nam książki, które traktujemy przecież jako rozrywkę. I dobrze. Ważne, że w ogóle kogoś słuchamy – czytamy. Historia prokurator Koster, tak naprawdę mogłaby przydarzyć się każdemu. Nie wymuszona, dziwnie znajoma, jeżeli wziąć pod uwagę telewizję, sytuacja uwikłania. Kilku kroków, które sprawiły, że poszła w tą, a nie inną drogę. Spisana językiem nadal lekkim, mimo kilku prawniczych czy też psychologicznych sformułowań. Książka nie trywialna, zbytnio obnaża nasze pomieszane człowieczeństwo, ale warta przeczytania. Nie tylko dla wielbicieli talentu tej autorki.