Trudno ogarnąć, zrozumieć, poczuć istotę, historię i korzenie takiego kraju jak USA. Przynajmniej tym, co nie znają prostej odpowiedzi na dowolne pytanie z dowolnie wybranego tematu. Stany Zjednoczone - potęga od lat oddziaływująca we wszystkich dziedzinach na cały świat. Dobrze to czy źle?!
Nie znam jednoznacznej odpowiedzi. I takie pytanie nie jest tematem książki. Silny kraj budzi zachwyt jednych i mniej lub bardziej widoczną nienawiść drugich. Przy czym wydaje się, że wrogów jest więcej niż popleczników, a przynajmniej są lepiej widoczni i słyszani. Ale warto czasami, niezależnie od tego po której stronie się stoi, zadać sobie trud spojrzenia na genezę powstania, zasady funkcjonowania i wartości decydujące o istnieniu danego kraju.
Cywilizacja amerykańska jest kompendium wiedzy o Ameryce. I jako tego typu pozycja nie jest książką do czytania od deski do deski. Nie jest też książką do poduszki chyba, że ktoś ma kłopoty z zaśnięciem. Jest raczej źródłem po które można sięgnąć wtedy, gdy szukamy konkretnej informacji.
Niestety w tym przypadku nie wszystko jest aż tak proste. Język i forma podawania wiedzy nie spełnia moich oczekiwań. Książka wydaje się na swój sposób przegadana. Informacje podane są często w postaci ciągłego tekstu. O ileż łatwiej jest przyswoić je sobie gdy mamy do czynienia z takimi formami jak zestawienia, tabele, porównania, wypunktowanie. Ciągły, dość monotonny tekst wymaga wyławiania interesujących informacji i naprawdę dużego skupienia. Tych porządkujących wiedzę form jest stanowczo zbyt mało.
Język nie budzi zachwytu. Jest w nim jakaś irytująca toporność. Dane statystyczne pochodzą z różnych okresów i niestety duża ich część jest już zdezaktualizowana - dotyczy co najwyżej połowy lat 90-tych. W dzisiejszych dynamicznych czasach jest to już bardziej obraz historii niż aktualnej rzeczywistości. Pozostaje oczywiście większa część informacji które się nie dezaktualizują i to z pewnością one decydują o wartości książki.
Podejście do tematu wydaje się jak najbardziej prawidłowe. Rozdziały traktują o kraju, ludności, różnorakich instytucjach (politycznych, gospodarczych), władzach (stanowych, lokalnych, federalnych), systemie prawnym, polityce zagranicznej, świadczeniach społecznych, edukacji, mediach, religii oraz sztuce, sporcie i czasie wolnym. Interesujące są dołączone teksty Deklaracji Niepodległości z 1776 roku, Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki i Poprawek, Karty praw. Bibliografia powiązana z poszczególnymi rozdziałami nie zawiera niestety publikacji w języku polskim dotyczących poruszanych tematów (nie mówiąc też o innych językach niż angielski). Indeks dotyczy tylko nazwisk.
Przykładem pewnej niezręczności (raczej tłumaczenia niż autorów) w książce jest potraktowanie słowa "ewangelicki", którego znaczenie w Ameryce jest odmienne od tego w Polsce. Tak przynajmniej wynika z książki. W naszym kręgu kulturowym przyjęło się za ewangelika uważać protestanta, wyznawcę nauki Lutra lub Kalwina i za ewangelicki uważać odnoszący się do tych wyznań (zob. np. Słownik Wyrazów Obcych PWN, Warszawa 1980). W książce spotykamy takie oto wyjaśnienia:
Pojęć "ewangelicki" i "fundamentalistyczny" często używa się zamiennie. Określenie "fundamentalista" dotyczy jednak nie tylko protestantów, ale również innych ugrupowań religijnych, natomiast pojęcie "ewangelicki" obejmuje fundamentalistyczne chrześcijaństwo i jest stosowane dla określenia wielu rozmaitych religii bazujących na nawracaniu przez doświadczenie ponownych narodzin, uznaniu Biblii za słowo Boga i wierze w osobistą więź z Chrystusem.
Odnoszę wrażenie, że autorzy przyjęli na siebie chyba trochę zbyt wiele. Trudno jest w niezbyt obszernej książce, w stosunku do zakresu tematu oczywiście, zawrzeć zarówno konkretne wiadomości jak i pewną formę oceny. Powoływanie się na jakieś bliżej niesprecyzowane badania lub takie których wartość i znaczenie trudno jest ocenić laikowi, używanie zwrotów typu "niczyjej wątpliwości nie budzi" czy "powszechnie panuje pogląd" jest raczej formą kształtowania poglądów, a nie przedstawiania faktów. Całość wygląda trochę tak, jakby autorzy nie byli do końca zdecydowani jaką formę książki chcą przyjąć i w jaki sposób uzasadnić pewne wnioski które wyciągają.
Szczerze mówiąc książka nie spełniła w pełni moich oczekiwań. Oczekiwań przeciętnego czytelnika, a nie badacza-hobbysty biegłego w historii USA. Być może były one po prostu zbyt wygórowane. I o ile sporo informacji samych w sobie jest ciekawych i wartych poznania, to sposób ich przekazania nie jest według mnie najlepszy.