Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:04

Kolejna próba rozwikłania zagadki śmierci Glenna Millera

Kolejna próba rozwikłania zagadki śmierci Glenna MilleraŹródło: Inne
d2wo3q2
d2wo3q2

Śmierć Glenna Millera budzi do dziś wiele kontrowersji, a kolejne hipotezy są coraz bardziej fantastyczne. Można się m.in. dowiedzieć, że słynnego muzyka zasztyletowano w paryskim domu publicznym (lub zmarł tam na zawał), albo, jako nazistowskiego szpiega, zastrzelono w ciemnym zaułku. Gdyby kogoś te wyjaśnienia nie satysfakcjonowały, istniały również inne teorie - oto na przykład Miller stał się, w wyobraźni goniących za tanią sensacją, przemytnikiem handlującym na czarnym rynku tajemniczymi precjozami. Brat muzyka twierdził natomiast, iż Glenn zmarł na raka płuc w szpitalu wojskowym, a rzekoma katastrofa lotnicza została sfingowana. Jak widać, historie dotyczące tej śmierci są dość niezwykłe, wszak zamarznięcie samolotu czy przypadkowe strącenie go przez Lancastery jest dość trywialne i niewystarczająco sensacyjne.

Leo Kessler również czuł zapewne niedosyt czytając oficjalne doniesienia o katastrofie lotniczej, postanowił więc na własną rękę spróbować wyjaśnić zagadkę Glenna Millera. Powszechnie wiadomo, że orkiestra Millera dała koncert w Londynie 12 grudnia 1944 roku. Po owym występie muzyk miał wylecieć do Francji, jednak z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych większość lotów przez Kanał La Manche odwołano – i tutaj otwiera się pole do popisu dla twórców różnych karkołomnych teorii. Kessler na podstawie wzmianki o odwołaniu lotów buduje hipotezę, że Miller nie mógł wystartować z lotniska w Twinwood Farm, a tym samym jego ciało nie spoczywa w odmętach Kanału. Myślę, że tę tezę można dość łatwo obalić, gdyż najprawdopodobniej, dzięki licznym znajomościom Millera, wyświadczono mu przysługę aranżując prywatny lot, którego nie zgłoszono w bazie.

Dość jednak polemiki z tezą autora, przecież Operacja Glenn Miller nie pretenduje do miana dokumentu, a jest jedynie historią alternatywną z cyklu „co by było, gdyby...”, mimo kilku niedomówień sugerujących spiskową teorię dziejów. Wydaje mi się jednak, że można je autorowi wybaczyć, uznając za zabieg podyktowany prawami rynku, wszak (co widać choćby po ostatnim sukcesie powieści Dana Browna)
takie teorie świetnie się sprzedają.

Glenn Miller w 1942 roku zgłosił się na ochotnika do służby w piechocie. Gdy nie został tam przyjęty, próbował dostać się do marynarki wojennej – również jednak uzyskał odmowną odpowiedź. W końcu przygarnął go korpus wojsk lotniczych, będąc w jego szeregach miał komponować muzykę wojskową jako lider Reprezentacyjnej Orkiestry Sił Powietrznych. Według Kesslera nie był to, niestety, szczyt marzeń człowieka, który pragnął lepiej przysłużyć się ojczyźnie, niebawem jednak w życiu Millera pojawił się enigmatyczny jegomość, a wraz z nim szansa pozwalająca zaspokoić patriotyczne ambicje muzyka. Spadło nań niebagatelne brzemię, kiedy z początku proste, choć tajemnicze zadanie zmieniło się w niebezpieczną misję, od której zależało życie wielu żołnierzy - ciężko było owe brzemię udźwignąć miękkiemu, nieprzywykłemu do wojskowego drylu muzykowi.

d2wo3q2

O ile Miller nie nadawał się do działań frontowych, Kuno von Dodenberg był do nich wręcz stworzony. Wplątany w krwawe czystki po zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 roku, marzył o tym, by znaleźć się w boju, mając u boku swoich podopiecznych z batalionu szturmowego Waffen SS „Wotan” - tam przynajmniej wiadomo było, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Mimo że ów baon z pozoru przypominał przypadkową zbieraninę nieokrzesanych opojów wydeptujących ścieżki między domem publicznym a szynkiem, „Wotan” w rzeczywistości był jedną z najlepszych jednostek specjalnych - batalionem, który właśnie otrzymał ważkie zadanie specjalne.

Akcja książki Leo Kesslera rozgrywa się w wielu miejscach – od ostrzeliwanego pociskami V-1 Londynu, poprzez Linię Zygfryda bezskutecznie szturmowaną przez aliantów, złowieszcze kazamaty Prinz Albrecht Strasse, Paryż, płonący Akwizgran, aż po pewną tajemniczą stację nadawczą w Luksemburgu. Powieść obfituje w bardzo mocne, naturalistyczne opisy, a bohaterowie nierzadko posługują się twardym, brutalnym, rynsztokowym wręcz słownictwem. Nie znajdziemy tu patetycznych fraz czy wzniosłych, górnolotnych sformułowań – autor używa prostych, żołnierskich słów, pozbawiając wojnę tej charakterystycznej dla niektórych dzieł heroicznej otoczki. Myślę, że najtrafniej ilustruje tę formę następujące zdanie: „było to prymitywne, lecz w bitwie wszystko było proste, brutalne, surowe”. Kessler ma talent do opisywania działań wojennych, fragmenty traktujące o próbach przedarcia się przez Wał Zachodni oraz te, w których przedstawione są dzieje „Wotana” czyta się wybornie. Kiedy poznawałem perypetie batalionu szturmowego,
nasunęły mi się skojarzenia z twórczością Hansa Helmuta Kirsta – myślę, że w Operacji Glenn Miller nierzadko można odnaleźć tę specyficzną atmosferę znaną z książek autora 08/15.

Aby jednak dodać odrobinę dziegciu nadmienię, iż zakończenie powieści nie przypadło mi do gustu – rozwiązanie, jakie zastosował Kessler zapewne było ciekawe, jednak nie jestem zwolennikiem takich finałów. Na kartach powieści poznajemy bardzo interesującą gamę bohaterów, w której możemy odnaleźć zarówno postaci fikcyjne, jak i te znane z podręczników: od aroganckiego pijaka – Ernesta Hemingwaya, aż po prostolinijnego generała Pattona. Myślę, że autor nie w pełni wykorzystał okazję, jaka nadarzyła mu się poprzez wprowadzenie tak barwnych postaci - moim zdaniem powinien rozwinąć kilka wątków, po których jedynie się prześlizgnął.

Oczywiście zrozumiałe jest, że skupił się na przebiegu operacji „Glenn Miller”, jednak pozostaje żal, iż nie pokusił się o rozbudowanie fabuły. Prawdopodobnie uczynił to w kolejnych powieściach – Charles Whiting, (to właśnie ten pisarz ukrywa się pod pseudonimem Leo Kessler), jest bowiem autorem m.in. szesnastotomowego cyklu o „Wotanie”, kilkudziesięciu powieści beletrystycznych oraz dzieł historycznych. W Polsce wydano zaledwie kilka jego książek, m.in. Ucieczkę z Tobruku, Masakrę w Singapurze, Zatopić Bismarcka! (tym razem na okładkach widnieje kolejny psedonim: Duncan Harding) oraz wydaną pod prawdziwym nazwiskiem monografię Bitwa o Wał Zachodni. Pozostaje mieć nadzieję, że wydane zostaną kolejne dzieła tego płodnego autora – przyznam bowiem, że po lekturze interesującej Operacji Glenn Miller znacznie wzrósł u mnie apetyt na poznanie dziejów doborowego batalionu Waffen SS – zwłaszcza, że ta książka jest bodaj czternastym tomem cyklu.

d2wo3q2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2wo3q2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj