Ile można tak naprawdę pisać o kobietach? Czy w rzeczywistości wszystkie historie nie zostały już spisane? Sięgając rano po kolejną książkę Joy Fielding, właśnie takie myśli zaczęły mi się kotłować na widok tytułów tej autorki. Dama nosząca imię „radość”, znowu wkradła się podstępnie w psychikę kobiety. Żony, matki, kochanki, aby ponownie ukazać nam historię niepowtarzalną. Właściwie toczącą się w dwóch miejscach, na sali rozpraw i w przeszłości, poprzez wspomnienia kobiety – Donny. Oto ona. Piękna, inteligentna, która tak naprawdę oddała swoje życie mężczyźnie, którego tylko można było jej zazdrościć. Bo też Victor na pierwszy rzut oka był jak najbardziej godny pożądania. Ale nie wtedy, gdy trzeba było z nim żyć.
Ale jest też druga część tej opowieści, czyli życie po rozwodzie. Nauka życia z mężczyzną normalnym, z jej córką oraz ciągłe poszukiwania dzieci. Ciągłe tropienie męża, który odebrał to, co dla niej najistotniejsze, co razem stworzyli, ale co było teraz tylko jej. Kobieta. Zbyt często określana wyłącznie przez mężczyznę. Taki problem przedstawia w swojej powieści Joy Fielding, znana nie tylko z opowieści o kobietach, lecz przede wszystkim o ich problemach. Tym razem świetnie ukazała mechanizm sprowadzania kobiety do roli ozdoby, przedmiotu, którego nie może zabraknąć w domu. Przedmiotu, który gdy zaczyna mieć nagle własne zdanie, należy wyrzucić, ale nie oddając mu dzieci. Wprost przeciwnie, zamykając mu do nich dostęp, zmieniając życie w koszmar nawet wtedy, gdy ta spróbuje je sobie ułożyć na nowo.
Właściwie od początku wiemy, że Victor odbierze Donnie dzieci. Przedstawiony przez autorkę mechanizm tworzenia z niej osoby niepoczytalnej, wariatki, jest wprost zadziwiający. Przerażające jest to, jak bardzo łatwo zrobić z kogoś wariata wtedy, gdy ten nie może się bronić? Gdy jest się osobą dysponującą świetnym wyglądem, magnetyczną osobowością? Jednak także jak trudno uwolnić się od tego koszmaru. Ciągłego przypominania sobie, że jest się nikim. Wyrzuconym przedmiotem, którego ktoś kiedyś potrzebował. Bo dobrze dopasowywał się do reszty mebli... Jak trudno rozpocząć życie na nowo, u boku innego mężczyzny, jego ustalonych porządków i pomocnej dłoni. Niby Granice uczuć to kolejna powieść Joy Fielding, ale jest ona jak zwykle zaskakująca. Tematy podejmowane przez autorkę, często wydają się nam być wydobytymi z przestworzy fikcji literackiej, ale nic bardziej mylnego. Zresztą, nawet jeżeli tak je traktujemy, to i tak otrzymujemy świetną powieść psychologiczną. O zastraszeniu, koszmarze, którym może się
stać życie. Powolnej walce o przywrócenie sobie własnej wartości, którą ktoś tak łatwo zdeptał.