Trwa ładowanie...
recenzja
30-07-2015 02:02

Kim są sprawiedliwi?

Kim są sprawiedliwi?Źródło: Inne
d1o2ju2
d1o2ju2

W prologu komiksu „Sprawiedliwość” jesteśmy świadkami iście biblijnej Apokalipsy. Wspaniałe plansze, które wyszły spod ręki Douga Braithwaite’a i Alexa Rossa mocno działają na wyobraźnię - świat drży w posadach, pod gruzami walących się budynków giną ludzie, przyroda szaleje, na całym globie pojawiają się atomowe grzyby. Między obłędnymi i przerażającymi wydarzeniami uwijają się wszyscy członkowie Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości, którzy próbują ocalić jak najwięcej mieszkańców Ziemi. Bezskutecznie. Nie przypominam sobie żadnego innego komiksowego końca świata, który byłby aż tak przekonująco przedstawiony.

Po tych kilku początkowych planszach tempo akcji wyraźnie zwalnia. Okazuje się, że zatrważająca hekatomba była jedynie snem. Koszmarem śnionym przez wszystkich superbohaterów i superłotrów na Ziemii. I jedni, i drudzy są przekonani, że sen ma charakter profetyczny. Jednakże herosów ogarnia apatia. Wyśniona porażka jest tak realistyczna i totalna, że odbiera im zdolność działania. Popadają w afazję.

Zupełnie inaczej reagują złoczyńcy, którzy łączą swe szeregi i zaczynają czynić… dobro. W wyniku ich działań – chromi zaczynają chodzić, ślepi wiedzieć, a pustynia staje się urodzajną ziemią. W telewizyjnych wystąpieniach dawni przestępcy, działający aktualnie pod przewodnictwem Lexa Luthora, obiecują całej ludzkości nowe, lepsze życie. Wystarczy, że przeniosą się do latających miast, które powstały po to, by dać schronienie w idealnym świecie. Dodatkowo Luthor obwinia swoich antagonistów za bierność i powierzchowność działań. Dowodzi, że gdyby chcieli, to już dawno mogliby z Ziemi uczynić Raj. W końcu mają wielkie moce, ale skoro z nich nie korzystają, to nie chcą ulepszyć życia najbiedniejszych i cierpiących. Według niego herosi pragną za wszelką cenę utrzymać panujące status quo, dlatego rodzi się pytanie: kto tak naprawdę jest zły? Na dokładkę członkowie Ligi zaczynają znikać w tajemniczych okolicznościach. Nie ma ich, gdy są potrzebni.

Fabuła komiksu została przez Jima Kruegera i Alexa Rossa rozpisana na trzy księgi. Zarys pierwszej przedstawiłem powyżej. I ona jest najciekawsza, bo najmniej sztampowa. Kolejne dwie części, to już typowe superhero. Powaleni herosi z trudem dźwigają się z kolan. Wspólnymi siłami odkrywają kto ich zaatakował i dlaczego. A na monumentalny finał składa się wielkie mordobicie, w którym bierze udział ponad 60 sztandarowych bohaterów (i antybohaterów) przynależących do stajni DC Comics. Kogo tu nie ma! Po jednej stronie barykady: Superman, Flash, Wonder Woman, Marsjański Łowca Ludzi, Batman, Green Lantern, Hawkman, Kapitan Marvel, Aquaman, Zatana. A po drugiej: Lex Luthor, Bizarro, Czarna Manta, Brainiac, Kapitan Chłód, Cheetah, Giganta, Goryl Grodd, Riddler, Czarny Adam, Poison Ivy, Scarecrow, Parasite, Sinestro, Solomon Grundy czy Toyman. Wymieniłem tylko część, niewielką. Jednym przydzielono znaczące role, ale są i tacy, którzy pojawiają się „z czapki”, ich obecność nie została fabularnie uzasadniona (jak
Joker, czy Metallo). Po prostu się pojawiają, bo ich wizerunek jest własnością i znakiem handlowym DC Comics.

d1o2ju2

Pierwotnie „Sprawiedliwość”, to dwanaście zeszytów miniserii zrealizowanej w latach 2005-2007. Recenzowany album to wydanie zbiorcze z dodatkami (ale o tym za chwilę). Fabuła nie stanowi części kanonicznego uniwersum DC. Co znaczy mniej więcej tyle, że autorzy mogli pozwolić sobie na większą swobodę twórczą - nie musieli „dbać” o kontinuum świata DC. Dlatego mamy do czynienia z historią, która klimatem wydaje się nieco wyrwana z innej epoki. O czym zresztą w posłowiu pisze Ross - to swoisty hołd oddany bohaterom kolorowych zeszytów z okresu „The Silver Age”. Pewnie stąd wywodzi się monumentalność, praworządność i patos, które wyraźnie trącą myszką. Z drugiej strony tej historii nie dałoby się opowiedzieć inaczej.

Swoje dołożyli także artyści odpowiedzialni za warstwę graficzną. Plansze głównie naszkicował brytyjski rysownik Doug Braithwaite. Tuszem i kolorami obmalował całość Ross. I to właśnie on odpowiada za podniosły nastrój i monumentalne pozy postaci. Całość została odmalowana z wielkim realizmem. Wszystkim postaciom poświęcono wiele czasu, pieczołowicie oddając rysy twarzy, rzeźbę mięśni, kolor oczy, załamanie się światła na kostiumie i każdą zmarszczkę na pelerynie. Atmosferę podsycają jeszcze zbliżenia, co daje nam bezpośredni wgląd w emocje bohaterów. Uproszczenia zostały zastosowane jedynie w przedstawieniu tła, które nierzadko jest jedynie barwną plamą.

„Sprawiedliwość” to dzieło monumentalne, majestatyczne i patetyczne. Jakość wydania dodatkowo wzmacnia te epitety. Powiększony format liczącej sobie prawie 500 stron cegły, która posiada twardą oprawę i kolorową obwolutę, pod którą ukrywa się także kolorowa okładka, wklejki są czarnobiałe, ale także zawierają zestaw imponujących grafik. Wydawnictwo Mucha Comics dostarczyło album jakiego w Polsce jeszcze nie było. Materiały dodatkowe, nieco ponad 100 stron, składają się ze szkiców postaci i planszy rozrysowanych przez Braithwaite’a.

Lektura jest miejscami nużąca. Musiałem przerywać czytanie dwa albo trzy razy, bo nie potrafiłem znieść patosu… Na szczęście podziwianie plansz rekompensuje sztampowość scenariusza. Gdyby nie oszałamiająca warstwa graficzna, album byłby jedną z wielu historii o Amerykańskiej Lidze Sprawiedliwości. To dzięki wspólnej pracy rysowników oraz wydaniu deluxe otrzymaliśmy komiks, który każdy fan kolorowych zeszytów w Polsce powinien przynajmniej raz mieć w rękach.

d1o2ju2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1o2ju2