Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:00

Karoshi po polsku

Karoshi po polskuŹródło: Inne
d2wzdpw
d2wzdpw

Młoda i zdolna polonistka przez kilka lat sprzedawała swój talent agencji reklamowej, w wyniku czego znielubiła ów biznes do tego stopnia, że nie tylko rzuciła go raz na zawsze, ale jeszcze napisała książkę nie będącą niczym innym, jak tylko ostrzeżeniem przed zaprzedaniem się Firmie przez duże F. Stworzona przez nią bohaterka nie wykazuje podobnego krytycyzmu – ba, nie odnajduje go w sobie nawet wtedy, gdy, stając się pierwszą polską ofiarą karoshi, spogląda na swoje dotychczasowe poczynania z zupełnie nieziemskiej perspektywy. Zagłębiając się w retrospekcje Kseni z okresu poprzedzającego jej zejście śmiertelne na stanowisku pracy,

Nawet z perspektywy tamtego świata Ksenia jest skłonna usprawiedliwiać nieludzką politykę Agencji, dającej pracownikom do wyboru: „sprzedajesz się całkowicie albo lądujesz na bruku”, i obarczać siebie winą za niepowodzenie ostatniego niedokończonego zadania. Bez wątpienia najlepszymi fragmentami książki są te właśnie, przedstawiające karykaturalny – a przecież nie wyssany z palca – światek reklamy, w którym cel uświęca środki. Troszeczkę słabiej wypadają sceny z pozaziemskiego życia Kseni – niektóre zbyt długie i trochę monotonne, inne chyba niepotrzebnie stylizowane na teatr absurdu i spełniające trudną do odgadnięcia rolę (tak jak ta z „karzełkiem przebranym za pajacyka”). Niemniej jednak książka warta jest przeczytania. Należałoby ją polecić zwłaszcza osobom, które zaczynają mieć poczucie winy z powodu każdej chwili nie spędzonej na efektywnej pracy i uważać, że świat się zawali, jeśli wezmą urlop lub zachorują.

Właśnie przyłapałam się na podobnym myśleniu. Przeczytałam. Wyciągnęłam wnioski. Urlop za ubiegły rok oczywiście wezmę. Żeby móc stwierdzić, że jestem, zanim będzie za późno...

d2wzdpw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2wzdpw