We współczesnym świecie nieustającego karnawału, w którym media wyznaczają nowe standardy informowania i rozrywki - wciąż bardziej kolorowej, bardziej efektownej, bardziej interaktywnej - coraz trudniej przebić się do świadomości społecznej kwestiom poważnym, refleksyjnym, problemowym, dotyczącym prawdziwego życia i... prawdziwej śmierci. Jak w takich okolicznościach zachowywać, pielęgnować i upowszechniać pamięć o tragicznej przeszłości, obfitującej w nieludzkie zbrodnie? Jak zbierać fundusze na opiekę nad miejscami kaźni i cmentarzyskami? Jak zachęcać ludzi, aby przyjechali do tych miejsc i poznali ich historię?
Czy urządzać wycieczki objazdowe po obozach koncentracyjnych z opcją all inclusive? Budować parki rozrywki w sąsiedztwie masowych grobów? Serwować w lokalach gastronomicznych potrawy nawiązujące do kuchni obozowej? Sprzedawać pamiątki takie jak popielniczki w formie miniatury krematorium? Eksponować w gablotach muzealnych ludzkie czaszki wykopane z dołów śmierci? A może organizować reality show, które umożliwiłoby widzom obserwowanie, jak radzą sobie celebryci w warunkach kacetu, pieczołowicie odtworzonych w studiu telewizyjnym? Jak śpią na zarobaczonych pryczach, wybiegają w pasiakach na apel, walczą o miskę zupy z brukwi...
Jeśli kogoś poruszyły powyższe propozycje, to znaczy, że jest już przygotowany do lektury książki Jachyma Topola "Warsztat Diabła" - tchnącej groteską i czarnym humorem, ale podbudowanej też głęboką refleksją etyczną. Autor - czeski poeta, pisarz, publicysta, dawny działacz opozycji antykomunistycznej - przyjmuje na siebie rolę adwokata krajów Europy Środkowej i Wschodniej, które niespełna ćwierć wieku temu zaczęły kołatać do bram swojej sytej siostry z Zachodu. Siostry, która w sferze materialnej miała już praktycznie wszystko i nie potrzebowała niczego od ubogiej krewnej ze Wschodu. Zgodnie z prawami wolnego rynku, którym ta pierwsza hołdowała i hołduje, jej zainteresowanie może wzbudzić jedynie coś wyjątkowego, niespotykanego na jej podwórku.
I Topol coś takiego znajduje. To pozostałości - mentalne i materialne - tragicznej historii XX wieku. Wszak właśnie po tej części kontynentu przetoczyły się walce dwóch potwornych totalitaryzmów, miażdżące całe narody. Tutaj hitlerowcy zwozili Żydów i przedstawicieli innych europejskich narodów na wymordowanie, tu wyniszczali Słowian. Tu Stalin i jego ideowi bracia zarówno planowo, jak i spontanicznie zabijali ludzi pojedynczo, warstwami i grupami społecznymi, wreszcie całymi nacjami.Jednak same cmentarzyska nie interesują już na Zachodzie nikogo oprócz nielicznej grupy potomków tych, którzy ocaleli. Chyba, że staną się atrakcją turystyczną nowego rodzaju...
Do takiego wniosku dochodzą również ci mieszkańcy czeskiego Terezina, którzy nie uciekli z miasta i nadal żyją w cieniu twierdzy zamienionej w latach II wojny światowej w obóz koncentracyjny. Nie chcą oni ani opuszczać rodzinnego miasta, ani dopuścić do tego, aby miejsca kaźni dziesiątków tysięcy ludzi zostały zrównane z ziemią. Ruch oporu przeciwko planom rządu organizuje "wujek" Lebo, który urodził się w obozie i przed nadzorcami ukrywany był w pudełku po butach wciśniętym pod więzienną pryczę.Jego prawą ręką zostaje główny bohater, syn ocalonej z obozu i wyzwoliciela. A jednocześnie ojcobójca, który siedząc w więzieniu, opanował posługiwanie się komputerem. Teraz rozsyła maile do różnych osób z listy Leba, wołające o pomoc dla Terezina, o użycie wpływów, aby miasta nie zburzono, a także o datki, które pomogą w jego przetrwaniu. Z czasem do kilku terezinian dołączają młodzi wolontariusze z Zachodu, organizując infrastrukturę dla odwiedzających: wolną szkołę Comenium, mającą pogłębiać wiedzę
historyczną, terapeutyczne Warsztaty Radości, stołówkę serwującą getto pizzę, kramy z pamiątkami.
Niekonwencjonalne metody działania, według wielu nie licujące z powagą miejsca, swoboda w dysponowaniu zbieranymi funduszami i ostentacyjne przeciwstawianie się władzom, prowadzą do pacyfikacji komuny. Głównemu bohaterowi udaje się jednak uciec - a kapitałem na przyszłość ma być dla niego baza danych donatorów. Chce z niej skorzystać tajemniczy Aleks z Białorusi. Za jego sprawą bohater trafia do tego kraju, w którym właśnie trwa walka pomiędzy siłami opozycji a operetkowym dyktatorem. Zarówno sytuacja społeczno-polityczna na Białorusi, jak i projekt powołania tutaj do życia muzeum o nazwie Warsztat Diabła, przebijają absurdalność i groteskowość wszystkiego, co wydarzyło się w Czechach. Podobnie jak skala dawnych zbrodni...
Doprowadzając swoją wizję do skrajności, Topol stara się poruszyć sumienie czytelnika i wytrącić go z samozadowolenia opartego na zbiorowej niepamięci i wyuczonej nieświadomości.Przypomnieć, że od przerażającej zbrodni dzieli nas jedynie cienka granica minionego czasu czy umowna linia na mapie. I że jedynym sposobem, aby zapobiec powtórzeniu się mordów w przyszłości jest stałe zachowywanie w pamięci tych, które popełniono w przeszłości. Z drugiej strony, książka czeskiego twórcy jest głosem krytycznym wobec współczesnego rynku informacji, na którym liczą się blichtr, płytkość i widowiskowość, a wszelkie ważne wartości przestają mieć znaczenie. Chyba, że zostaną opakowane w zwiększające oglądalność pazłotko.
Jak w tradycyjnej bajce czy przypowieści, warstwa fabularna "Warsztatu Diabła" wciąga czytelnika emocjonalnie, budzi jego wesołość, a miejscami przerażenie. Po lekturze pozostaje on jednak sam na sam z pytaniami podobnymi do tych postawionych wyżej, na które książka nie daje gotowych i jednoznacznych odpowiedzi. Te mogą pojawić się dopiero w wyniku własnej, indywidualnej refleksji. Ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że odpowiedzi te będą zasadniczo różniły się w zależności od tego, w której części Europy dany czytelnik żyje. A im dalej na Wschód, tym będą bardziej nieprzewidywalne...