Surrealne wieczne dzisiaj – taki koncept prezentuje Sylwia Kukla w swojej debiutanckiej książce. Bohaterowie Powiedz mi to jutro – szablonowi: ona i on, odwlekający chwilę rozliczenia z przeszłością – budzą się niezmiennie tego samego dnia, schwytani w swoistą pętlę czasu. Kreśląc fabułę nieco ckliwą, a miejscami melancholijną do przesady, autorka przenosi nas w romantyczną krainę z pogranicza jawy i snu. W tle majaczy „uporczywie pamiętliwy” Salvador Dali, jego kultowe „Miękkie zegary”, a nade wszystko – złowroga teściowa z przerostem ego. Słowem: powieść obfituje w sceny przedziwne, choć niekoniecznie zdumiewające odkrywczością.
Zawodzi w pierwszej kolejności naciągana intryga, co – paradoksalnie – nie jest wyłączną winą przewodniego motywu czasoprzestrzennych rewelacji. Z pozoru otrzymujemy wszystkie składniki standardowej powieści obyczajowej: parę życiowych dezerterów na rozdrożu, nastrojowy wątek romansowy, kilka nietrudnych do odgadnięcia, niemniej zasadnych zwrotów akcji, a także równie przewidywalny, tchnący nadzieją finał. W ramach akcentu „ożywczego”, urozmaicającego raczej stonowaną treść książki, pojawiają się także opisy spontanicznych podróży – sprzyjających romantycznym uniesieniom głównych bohaterów. Faktycznym niedostatkiem Powiedz mi to jutro są jednak nie tyle poszczególne elementy intrygi, ile ich synteza – do fabuły niemiłosiernie wkrada się bowiem monotonia, skryta pod płaszczem refleksyjnych wynurzeń i szumnych sentencji. Autorka utrzymuje konsekwentnie jednostajny, melancholijny klimat opowieści, mnożąc rozbudowane opisy uczuciowych rozterek bohaterów. Nie unika przy tym treściowej przesady,
wprowadzając do fabuły nieco karykaturalne postaci (wspomniana we wstępie teściowa-buldożer czy platynowa narzeczona w wydaniu amerykańskim), a także równie nieprzekonujące wątki, w rodzaju wizyty u wszechwiedzącej wróżki, która bynajmniej nie jest szarlatanką. W książce odnajdziemy ponadto motywy typowe raczej dla literackich romansów niż powieści pretendujących do miana poważnych i życiowych. Ciąże usunięte lub ciąże donoszone, miłosne nieporozumienia czy takież trójkąty momentami sprowadzają Powiedz mi to jutro do rangi błahej powiastki, która z pozaksiążkową rzeczywistością niewiele ma wspólnego.
Realizmowi historii Matyldy i Mateusza niewątpliwie nie służy także oś fabuły: parafantastyczny wątek wstrzymania czasu, nawiązujący do jednego z najsłynniejszych obrazów Salvadora Dalego – „Uporczywości pamięci”. Poprzez powielany w treści motyw „cieknących” czy „miękkich” zegarów Kukla odtwarza łączący dwójkę bohaterów lęk przed odpowiedzialnością. Powtarzany w nieskończoność dzień „ostatecznych rozstrzygnięć” symbolizuje w tym wypadku konieczność zdecydowanego, acz niełatwego sprostania życiowym wyzwaniom. O tym właśnie, abstrahując od miłosnej osnowy historii i idyllicznego jej zwieńczenia, opowiada Powiedz mi to jutro. Wprowadzona przez autorkę aluzja do twórczości słynnego surrealisty spójnie współtworzy więc ogólne przesłanie książki, a także równie trafną – biorąc pod uwagę problematykę – oniryczną scenerię zdarzeń. O ile jednak sam wybór przewodniego motywu wydaje się zasadny, o tyle jego realizacja pozostawia pewien niedosyt. Czytając Powiedz mi to jutro, można miejscami odnieść
wrażenie usilnego dopasowywania czasowych „przeskoków” do ogólnej, umiarkowanie innowacyjnej koncepcji fabuły. Oczywiście trudno oczekiwać, w przypadku z założenia „nierzeczywistego” motywu i symbolicznego przesłania książki, szczególnej logiki wywodu. Również rozmycie intrygi w gąszczu uczuciowych perturbacji i na tle bajkowej scenerii nie powinno przesadnie dziwić. Otrzymujemy od autorki powieść lekką, przyjemną i poprawnie skonstruowaną z mało porywającym, lecz przejrzystym przesłaniem.
Powiedz mi to jutro można więc zaliczyć do stale rosnącej grupy obyczajowych powiastek, jakich ostatnimi czasy na rynku sporo. Autorka nie odbiega znacząco od przyjętych dla podobnych lektur schematów, wprowadza za to nieznaczny – bo niekonsekwentnie zrealizowany – tytułowy motyw jutra, które nastać nie chce i nie może. Do czasu. Na potencjalnego odbiorcę oczekuje bowiem stosowne, a więc jak najbardziej pomyślne zakończenie – osadzone w prozaicznej teraźniejszości, dalekiej od opisanego w książce wiecznego „dzisiaj”. Proste to i uzasadnione. Być może dlatego w całościowym odbiorze powieść Sylwii Kukli nie razi – w zachwyt jednak także nie wprawia.