Trwa ładowanie...
recenzja
16-11-2015 12:43

Józef bez Marii

Józef bez MariiŹródło: Inne
d17vgqo
d17vgqo

Jesteśmy w Owernii, w samym sercu Francji. Zielone łąki, źródlana woda, pasące się krowy i owce. Góry niewysokie, miasteczka niewielkie, gospodarstwa jeszcze mniejsze, atrakcji turystycznych żadnych, chyba, że mikroskopijne, uśpione wulkany porośnięte trawą. Ostatnim wielkim wydarzeniem był synod w Clermont-Ferrand, na którym papież wzywał do krucjaty, no, ale to było ponad dziewięćset lat temu…

Joseph ma pięćdziesiąt kilka lat, mieszka w jednym z niewielkich, rodzinnych gospodarstw. Pracuje w polu, dogląda zwierząt, robi sery. Gdyby go ktoś spytał, czy to lubi, pewnie powiedziałby, że nie zna innej pracy, po prostu zawsze pracował na roli. Joseph jest spokojny, staranny, małomówny, zwierzęta go lubią. Zawsze znajdzie się ktoś, kto go zatrudni, da dach nad głową, utrzymanie, ubezpieczenie i parę groszy. Bo Joseph nie jest na tej ziemi gospodarzem. Jest pracownikiem najemnym, kiedyś powiedziałoby się – parobkiem.

Teraz, kiedy starość nadchodzi wielkimi krokami, ktoś mógłby powiedzieć, że Joseph przegrał życie. Przecież niczego się nie dorobił – ani gospodarstwa, ani żony, ani dzieci. Jego brat, który wyrwał się do miasta, ma dom, rodzinę, własną kawiarnię. Odniósł sukces.

Jeśli jednak spodziewalibyśmy się, że autorka, ukazując nam szorstki urok codziennego życia Josepha będzie nas dydaktycznie przekonywać do modelu slow life bez wielkich oczekiwań i pragnień, to nie do końca tak jest. Życiem spełnionym jest tu każde życie na swoją miarę – zarówno Michela, choć pewnie, zdaniem Josepha, biega on po swojej kawiarni siedem dni w tygodniu jak chomik w kołowrotku, jak i gospodarzy, którzy wychowali syna na rolnika, przyszłego dziedzica fermy, i Josepha, który przeżywszy swój wzlot i upadek, odnalazł w życiu równowagę i spokój. Odpowiedź na pytanie z okładki „dlaczego jest samotny?” może być zupełnie inna, niż spodziewał się czytelnik, oczekujący dramatycznych przełomów, na zawsze zmieniających życie literackich bohaterów.

Marie-Hêlène Lafon, pochodząca z Owernii autorka średniego pokolenia, ciepło i subtelnie rysuje tuutkany z drobiazgów portret skromnego człowieka i otaczającego go mikroświata. Ważnym elementem książki jest okładka projektu Marka Pawłowskiego. Mówi o tej powieści więcejniż tysiąc słów.

d17vgqo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d17vgqo

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj