Jim Henson: Życie i śmierć pana od kukiełek
Podobno w każdy poniedziałek, dzień po emisji "The Muppet Show", wielu członków Izby Gmin odbywało "sekretne randez-vous", aby przedyskutować ostatni odcinek. _Daily Express_ donosił, że cały personel radzieckiej ambasady w Londynie gromadził się przed jedynym telewizorem i oglądał niedorzeczne perypetie kukiełek, a światowe gwiazdy słały błagalne listy z prośbą o możliwość zagrania u boku Kermita i jego ferajny. Kim był człowiek, który stworzył "najpopularniejszy program na ziemi" i raz na zawsze zmienił oblicze show-biznesu?
Szwedzka erotyka, kukiełki i telewizja
Trudno przecenić wkład, jaki skromny Amerykanin wniósł w rozwój edukacji najmłodszych, produkcji programów, seriali telewizyjnych, a także technologii efektów specjalnych, jednocześnie sprawiając, że lekceważone do tamtej pory lalkarstwo urosło do rangi sztuki i przestało być "rozrywką dla dzieci".
Ogromna strata dla kultury masowej
Kiedy zmarł 16 maja 1990 roku, mówiło się, że osierocił miliony. Jego niespodziewana śmierć okazała się nie tylko olbrzymim ciosem dla świata rozrywki i kultury masowej. Wraz z * Jimem Hensonem* odszedł rzadko dziś spotykany model prowadzenia biznesu, oparty na etyce, zaufaniu i bezgranicznym szacunku zarówno do współpracowników jak i widzów.
Co wspólnego z "Ulicą Sezamkową" ma szwedzka erotyka? Co oznaczał zwrot "niebieskie niebo"? Kim był Kermit, zanim stał się żabą? Co łączy "Fraglesy" z "Rodziną Soprano" i "Grą o tron"? I najważniejsze - jaki prywatnie był uduchowiony, brodaty hipis, za którym podwładni i przyjaciele skoczyliby w ogień? Odpowiedzi na te i setki innych pytań znalazły się w niedawno wydanej, pasjonującej biografii artysty pt. * "Jim Henson. Tata Muppetów"* autorstwa Briana Jay Jonesa.
Skrzyżowanie "Abrahama i Jezusa"
Przyszedł na świat 24 września 1936 roku w Greenville, w stanie Missisipi, jako James Maury Henson, choć rodzina oraz znajomi niemal zawsze nazywali go Jimmy. Od dziecka zwracał uwagę niespotykaną kreatywnością i wyobraźnią, a także nieco dziwacznym, surrealistycznym poczuciem humoru.
- Nawet jako ośmiolatek Jim wyróżniał się czymś, czego nie posiadała cała reszta - niezwykłym poziomem oryginalności - wspominał Gordon Jones, kolega z dzieciństwa, opisując niecodzienne zabawy, w jakie angażował rówieśników młody Henson.
Nie tylko pomysłowość sprawiała, że był lubiany. Po latach przyjaciele z lat szkolnych zgodnie twierdzą, iż ze swadą potrafił zjednywać sobie ludzi, zarażać innych swoimi pomysłami. Już wtedy był showmanem, umiejętnie przyciągającym uwagę audytorium, choć jednocześnie nigdy nie szukał poklasku.
Lubił towarzystwo kobiet
Młody Henson wyróżniał się czymś jeszcze. Górował nad rówieśnikami - przestał rosnąć, gdy osiągnął metr osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. W tamtym okresie zmagał się także z uporczywym trądzikiem. Mimo błagań syna rodzice nie zdecydowali się na leczenie - powodem były zasady kultywowanego przez nich Chrześcijaństwa Naukowego, zakazujące stosowania leków. Powstałe blizny kilka lat później Henson zaczął ukrywać pod słynną brodą.
I choć wyglądem przypominał *"składające się z nóg i ramion skrzyżowanie Abrahama Lincolna i Jezusa"* nigdy - ani w liceum, ani w dorosłym życiu - nie miał kłopotów ze zdobywaniem kobiet.
''Nie nazywałem go żabą''
Paradoksalnie, choć od dzieciństwa chciał pracować w telewizji, bardzo długo nie myślał o lalkarstwie. Wprawdzie zaliczył krótki epizod na samym początku zawodowej drogi, jednak traktował kukiełki jako środek do celu i nie wiązał z nimi planów. Uważał się za projektanta, zamierzał skupić się na tworzeniu scenografii, plakacie i malowaniu. Przyszłość pokazała, jak bardzo się pomylił - został nie tylko słynnym twórcą, ale również prezesem Amerykańskiego Stowarzyszenia Lalkarzy, w wieku zaledwie 25 lat.
Zanim świat zwariował na punkcie "Ulicy Sezamkowej" i "The Muppet Show", Henson pracował przy produkcji wielu programów rozrywkowych oraz kręcił reklamy (pierwsza to spot telewizyjny kawy Wilkins), dzięki którym zaczął zarabiać sensowne pieniądze, zdobył ogromne doświadczenie i rozpropagował swoje nazwisko i kukiełki. Przełomowym przedsięwzięciem okazał się współtworzony wraz z Jane - przyszłą żoną, z którą ożenił się w 1959 roku - program "Sam and Friends". To właśnie tam zadebiutował niepozorny, jaszczurkopodobny stwór, uszyty ze starego filcowego płaszcza matki.
- Nie nazywałem go żabą -mówił Henson. - Wszyscy bohaterowie byli abstrakcyjni, ponieważ taką zasadą kierowałem się podczas tworzenia; mieli być abstrakcyjni.
Moppet czy Puppet?
Zresztą nie tylko Kermit powstał na długo przed słynnym serialem. Protoplasta Ciasteczkowego Potwora pożerał komputery w telewizyjnych spotach IBM, a Rowlf reklamował karmę dla psów, aby później stać się gwiazdą "The Jimmy Dean Show".
Sam termin, jakim określano kukiełki Hensona i spółki, został wymyślony przez stawiającego pierwsze kroki w branży 18-letniego Jima. Jednak geneza nazwy do dziś nie jest oczywista - być może powstała ona z połączenia słów marionette i puppet albo odwoływała się, co bardziej prawdopodobne, do angielskiego moppet, czyli "małe dziecko".
''Jego miłość nie miała granic''
Kiedy popyt na kukiełki Jima i Jane zaczął przybierać na sile, para zdecydowała się na logiczny w tej sytuacji krok i założyła firmę. Muppets, Inc., dzisiaj znane jako The Jim Henson Company, powstało w 1958 roku i miało uporządkować sytuację prawną oraz pomóc w dalszej ekspansji biznesu. Wraz z pojawianiem się kolejnych zleceń zwiększał się skład osobowy. Henson rekrutował kolejnych utalentowanych lalkarzy i krawców, inwestując każde zarobione pieniądze. Wśród zwerbowanych artystów znalazł się jego najbliższy współpracownik i przyjaciel, Frank Oz, dziś uznany reżyser, producent, lalkarz, tekściarz, a przede wszystkim odtwórca Panny Piggy i mistrza Yody z "Gwiezdnych wojen".
- Robiłem w swoim życiu zawodowym rzeczy, których [...] nigdy sam bym nie zrobił, gdyby nie Jim - wyznał scenarzysta Jerry Juhl, podkreślając ogromną inspirację, jaką był Henson. - On po prostu był. A dzięki temu, kim był, dowodził i nauczał [...] - wspominał Oz.
W studiu zawsze panowała wspaniała, twórcza atmosfera. Choć z biegiem lat praca przy kolejnych projektach nabrała szalonego tempa, firma w niczym nie przypominała bezdusznej korporacji. Była jak rodzina, a Henson jak czuły, lojalny ojciec, darzący podwładnych olbrzymim zaufaniem, pozwalający im się rozwijać i odnajdywać artystyczną tożsamość. Kiedy miał kogoś zwolnić, a musiała to być ostateczność, czuł się załamany.
Doceniał współpracę z ludźmi
- Widzę życie Jima jako bardzo zen. Nigdy nie słyszałem, żeby mówił coś nieuprzejmego albo złego o innych ludziach. Jego życie może służyć za przykład tego, że da się być i pozostać sobą - wspominał lalkarz Jerry Nelson. Nie była to odosobniona opinia.
Henson kochał swoich współpracowników, "widział wartość i walory niemal każdej osoby". Kiedy wygrał w kasynie 10 tys. dolarów, przeznaczył je na wystawne bożonarodzeniowe przyjęcie dla Henson Associates, a w chwili, gdy jego agent Bernie Brillstein stracił prawie wszystko w rozwodowej batalii, Jim natychmiast pożyczył mu sto tysięcy dolarów, dodając, że nie musi spieszyć się ze zwrotem.
- Taki właśnie był Jim Henson -wielki na swój dziwny, cichy sposób. Jego miłość nie miała granic - wspominał Brillstein. Pieniądze nie miały dla niego znaczenia - w pierwszej kolejności liczyły się przede wszystkim praca, rozwój i artystyczna niezależność.
''Trzynaście tygodni i będzie po wszystkim''
W założeniu młodej producentki Joan Ganz Cooney innowacyjny show miał być zabawny i dynamiczny, uwzględniający najnowsze pedagogiczne i edukacyjne badania. Tak powstał jeden z najpopularniejszych programów, dzięki któremu całe pokolenia nauczyły się liczyć, czytać i kreatywnie myśleć.
Premierowy odcinek "Ulicy Sezamkowej" - w fazie planowania program nosił różne nazwy, m.in. "The Video Classroom" - został wyemitowany 10 listopada 1969 roku i zebrał tylko jedną negatywną recenzję. Pozostałe były hurraoptymistyczne - zarówno krytycy, pedagodzy jak i same dzieci piali z zachwytu. Mimo to nie wierzono, że show przetrwa dłużej niż jeden sezon. Cóż, była to kolejna pomyłka ludzi niedoceniających siły, jaka tkwiła w kukiełkach Hensona.
Pierwszymi muppetami, jakie stworzono na potrzeby "Sezamkowej", był duet Ernie i Bert, choć znakiem rozpoznawczym programu stali się Wielki Ptak i Oskar Zrzęda. Ten pierwszy, nieco infantylny i naiwny, został pomyślany jako postać, z którą dzieci mogły się zidentyfikować, drugi - zainspirowany gburowatym właścicielem restauracji serwującej owoce morza - miał stanowić dla niego zdrową przeciwwagą.
Nagroda za nagrodą
Projekt pociągał za sobą konieczność pracowania z małoletnimi. To wtedy ukuto hasło "niebieskie niebo" oznaczające, że na planie pojawiło się dziecko i trzeba uważać na to, co się mówi. W "Ulicy Sezamkowej" zadebiutowała również słynna piosenka "Mah Na Mah Na", którą Henson i Oz po raz pierwszy usłyszeli... we włoskim filmie erotycznym "Sweden: Heaven Or Hell".
W ciągu 46 lat nadawania na całym świecie "Ulica Sezamkowa" i jej twórcy zdobyli niezliczoną ilość nagród i wyróżnień, każdorazowo gromadząc przed telewizorami miliony widzów. Program nadawany jest do dziś i doczekał się również polskiej wersji.
Na podbój ZSRR
- Kiedy chcesz, aby ludzie z branży zaakceptowali jakiś wielki pomysł, zwykle potrzeba na to dużo czasu - miesiące, nawet lata - tłumaczył Henson, któremu wprowadzenie Muppetów na mały i duży ekran zajęło ponad dekadę.
Cierpliwość się opłaciła. Program, który odzwierciedlał pragnienie Jima, aby tworzyć "lalkarstwo dla dorosłych", stał się globalnym hitem i najdroższym show, jaki do tamtej pory wyprodukowano. Pieniądze - pierwszy sezon kosztował zawrotne 3 mln dolarów - wyłożył brytyjski producent lord Lew Grade, zastrzegając, że zdjęcia mają być kręcone w Wielkiej Brytanii.
Pierwszy odcinek "The Muppet Show" wyemitowano 20 września 1976 roku i, podobnie jak "Ulica Sezamkowa", program okazał się hitem. Sprzedano go w sumie do rekordowej ilości 162 stacji telewizyjnych, a drugi sezon oglądało już 125 mln widzów w 103 trzech krajach! Strzałem w dziesiątkę okazał się pomysł zapraszania gwiazd - na wizji obok kukiełek pojawili się m.in. Mark Hamill, Diana Ross, Sylvester Stallone czy Johny Cash.
Zdobył cały świat
Kolosalną popularność show najtrafniej określił Time nazywając dzieło Hensona "najpopularniejszym programem na ziemi". Wybuchła "muppetomania", której pokłosiem okazały się również ogromne zyski ze sprzedaży wszelkiej maści gadżetów. Tylko z tego tytułu w ciągu czterech lat wyświetlania na samych Wyspach Kermit i spółka zarobili dla swoich twórców ponad 25 mln dolarów.
- Uważam, że jestem to winien wielu ludziom myślącym o Muppetach jak o przyjaciołach. Chcę utrzymać wysokie standardy - tłumaczył Henson, który czuwał nad powstawaniem i jakością kolejnych produktów związanych z jego bohaterami.
Sukces osiągnęły również "Fragglesy", nadawane w latach 1983-87, będące pierwszą autorską produkcją kanału HBO, słynącego obecnie z takich seriali jak "Rodzina Soprano" czy "Gra o Tron". Obok "The Muppet Show" był to pierwszy zachodni program, jaki został wyemitowany na antenie w ZSRR.
Dwa tysiące listów tygodniowo
Przed "The Muppet Show" i pierwszymi programami młodego Hensona na antenie amerykańskiej telewizji emitowano audycje, w których występowały kukiełki. Co więc sprawiło, że to właśnie Jim odniósł tak kolosalny sukces?
Henson przez całą swoją karierę poszukiwał nowych środków wyrazu, udoskonalał technologię, wprowadzał innowacyjne materiały i kolejne ulepszenia. Aż osiągnął perfekcję.
- Bardzo szybko odkryliśmy, czego można dokonać dzięki elastyczności ich twarzy - wspominał Jim, u którego nie spotkalibyśmy sznurków marionetek na wizji ani drewnianych główek z wymalowanym pustym uśmiechem, które zakłócałby iluzję. Jego kukiełki miały osobowość, uczucia, dosłownie ożywały na wizji. Wszystko dzięki wykorzystaniu pianki tapicerskiej i dłoni nadających ekspresję. W kolejnych latach zespół Hensona zaczął wykorzystać m.in. fale radiowe (sterowano nimi twarzami wielkich postaci oraz Doozerów z "Fragglesów"), specjalną rękawicę wymyśloną przez NASA oraz animatronikę.
One były jak żywe!
- Naprawdę bardzo trudno przyszło mi nie wierzyć, że Muppety są prawdziwe. Dla mnie ożyły i myślę, że poczułam z nimi więź. [...] Kermit to zlepek filcu i sznurka, a jest w nim tyle życia - zwierzała się Goldie Hawn.
Aktorka nie była pierwszą osobą, która uległa tej magii. Zdarzało się, że na planie dźwiękowcy i asystenci zwracali się wprost do kukiełek, a nie lalkarzy. Widzowie również wierzyli w bohaterów Hensona. Sam Rowlf jeszcze w czasach "The Jimmy Dean Show" otrzymywał 2 tys. (!) listów tygodniowo.
- Ciekawe było obserwowanie, jak ludzie tak całkowicie wierzą w tę kukiełkę - mówił Henson, który zaczął zdawać sobie sprawę, co rozpętał.
Kwas, trawa i kobiety
Odrębną kwestią, za którą widownia pokochała zwariowane kukiełki, były absurdalne pomysły i poczucie humoru, do dziś będące znakiem rozpoznawczym The Jim Henson Company. Niektórzy podejrzewali nawet, że Henson tworzy pod wpływem narkotyków. Choć rzeczywiście przeżył rozczarowujący romans z LSD ( "czekałem... i nic się nie wydarzyło") i "zdarzało mu się wypalić trochę trawki", nie sięgał po twarde stymulatory.
* - Jim nie potrzebował chemii, żeby jego umysł wędrował do nowych światów; jego umysł już dawno się tam znajdował* - tłumaczył Frank Oz.
Choć twórca Muppetów jawił się jako człowiek niemal idealny, prywatnie zmagał się z osobistymi problemami. Ciągła praca, której poświęcał każdą wolną chwilę - wliczając urlopy- odbiła się na jego małżeństwie. Z biegiem lat Jim i Jane oddalili się od siebie i prowadzili osobne życie. Powodem była również skrytość Hensona, niepotrafiącego rozmawiać o uczuciach, i uciekanie przed wszelkimi konfrontacjami.
Pod koniec życia twórcy para była w oficjalnej separacji. Po latach Jane przyznała, że mąż, jeszcze na długo przed ich rozstaniem, miewał liczne romanse, choć skrzętnie je ukrywał nawet przed najbliższymi przyjaciółmi.
Nagłe odejście
- Nikt nie potrafił sobie przypomnieć, żeby Jim kiedykolwiek wcześniej nie pojawił się gdzieś z powodu choroby - wspominał lalkarz Dave Goelz, zbity z tropu, że jego szef nie stawił się 14 maja 1990 roku na sesji nagraniowej. Ani Henson, ani jego bliscy i współpracownicy nie zdawali sobie sprawy, że Jim zaraził się paciorkowcem ropnym, w zastraszającym tempie wyniszczającym jego organizm. Dwa dni później już nie żył. Miał zaledwie 53 lata.
- Chyba powinienem napisać kilka słów o tym, co ma stać się z moim starym ciałem. [...] Mam nadzieję, że nie będzie z tym dużo kłopotów. Jedną z możliwości jest kremacja i rozsypanie prochów w jakimś ładnym miejscu... Pamiętajcie jednak, żeby nie marnować pieniędzy na jakieś drogie trumny i tego typu pierdoły- pisał Henson do swoich pięciorga dzieci w jednym z listów, jakie dostały od prawników tuż po jego śmierci.
Zgodnie z wolą zmarłego uroczystość pogrzebowa odbyła się w nowojorskiej Katedrze Świętego Jana, mieszczącej pięć tysięcy osób i była otwarta dla publiczności. Wypełnione po brzegi wnętrze ozdobiły jasne kwiaty oraz zdjęcia Jima i jego stworów. Panowała atmosfera niewyobrażalnego smutku, ale jednocześnie nieokreślonego optymizmu.
Był świetnym nauczycielem
Przyjaciele i współpracownicy wspominali zmarłego i wspólne lata pracy. Odczytano również listy, które w ciągu kilku dni napłynęły z całego świata - ich autorami byli zrozpaczeni fani Hensona, dzieci, kierowcy ciężarówek, a nawet prezydent USA. Najbardziej niezwykłym momentem uroczystości okazało się wspólne odśpiewanie przez muppetty i lalkarzy, robiących wszystko, aby powstrzymać się od łez, piosenki "Just One Person". - Jim nauczył nas wielu rzeczy: jak ocalić planetę, być dobrym dla siebie nawzajem, jak czcić Boga i błaznować. Tak właśnie go zapamiętam - jako człowieka, który z wdziękiem i lekkością balansował między świętością a zabawą - mówił do zebranych Jerry Juhl. Grzegorz Kłos/książki.wp.pl
Wszelkie informacje i cytaty pojawiające się w galerii pochodzą z książki "Jim Henson. Tata Muppetów" autorstwa Briana Jay Jonesa. Bogato ilustrowana książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Marginesy.