Przy całym moim uwielbieniu dla literatury rzadko mi się zdarza, abym, przypiąwszy się do książki, zatraciła całkowicie poczucie czasu. Tytułów, które do tego stopnia potrafią mną zawładnąć, trafia mi się w najlepszym razie kilka w roku. Jednym z poprzednich była Poczwarka Terakowskiej, toteż wyśledziwszy na półce z bibliotecznymi nowościami kolejną pozycję tej autorki, chwyciłam ją co prędzej w nadziei wstrząśnięcia swoimi rozleniwionymi emocjami – i nie zawiodłam się.
Podobnie jak Poczwarka, Ono jest przede wszystkim dojmująco prawdziwym i głębokim studium psychologicznym, ukazującym doznania i zachowania ludzi stojących w obliczu trudnej do zaakceptowania sytuacji życiowej. W tym przypadku jest to ciąża podwójnie niepożądana; podwójnie, bo nie dość, że przytrafiająca się lekkomyślnej, niedojrzałej do roli matki i niesamodzielnej finansowo dziewczynie, to jeszcze będąca wynikiem gwałtu.
Rozwiązanie nasuwa się samo, tym bardziej, że w środowisku bohaterki „pozbycie się problemu” nie uchodzi za czyn szczególnie naganny. A jednak – za sprawą paru przypadkowych słów usłyszanych w gabinecie ginekologa – Ewa niespodziewanie dla wszystkich, najbardziej chyba dla samej siebie, zaczyna postrzegać rozwijające się w niej nowe życie jako samodzielny organizm, obdarzony zdolnością odbierania bodźców. Ten pozornie niezrozumiały impuls staje się początkiem przewartościowania zachodzącego w jej dotychczas nieskomplikowanej świadomości. Dziewczyna zaczyna dostrzegać pewne mechanizmy rządzące funkcjonowaniem otaczającego ją świata, dokonywać przemyślanych wyborów i podejmować samodzielne decyzje. Czy to wystarczy, by „ono” mogło rozpocząć bezpieczną egzystencję?
Autorka wybrała rozwiązanie, pozostawiające czytelnika w poczuciu wątpliwości, czy aby przyjście na świat tu i teraz jest pożądanym dla nienarodzonego dziecka obrotem wydarzeń. Rzeczywistość otaczająca Ewę jest bowiem dość przerażająca. W zalewającej świat fali informacji o aktach zbrodni i przemocy ginie poczucie bezpieczeństwa, tym bardziej tak wątłe, jakie miewa człowiek nie znajdujący oparcia w wartościach ponadczasowych. A trudno takie oparcie zyskać, wiodąc rozpaczliwie beznadziejną egzystencję mieszkańca prowincjonalnego miasteczka; egzystencję, w której miejsce marzeń zajmują przydeptane kapcie i rozgotowany makaron z ersatz-sosem, a miejsce uczuć – sztuczne emocje promieniujące z ekranu telewizora...
Ciekawa technika prowadzonej głównie w czasie teraźniejszym narracji, w której przypadkowe frazy wypowiedziane przez jednego z bohaterów stają się początkiem ciągu skojarzeń lub retrospekcji, odsłaniających myśli i przeżycia określonej osoby, stanowi klucz do pogłębionej analizy psychologicznej głównych postaci dramatu, do zrozumienia ich teraźniejszych zachowań i przekonań. Ich ustami próbuje autorka zarazem przekazać garść gorzkich, bolesnych refleksji na temat zmian zachodzących w naszej świadomości i obyczajowości za sprawą mediów, nachalnie lansujących „nowoczesny” styl życia – ale też i wskutek duchowego rozleniwienia, bierności, pogrążenia w poczuciu bezradności i beznadziei, tak typowym dla spauperyzowanych społeczności przedmieść i małych miasteczek. Smutne to, lecz jakże wyraziste i prawdziwe!
Jedyny mały mankament, do którego jestem skłonna się przyczepić, to zupełnie niewiarygodny sposób, w jaki matka Ewy zwraca się do męża. Jan to jedno z imion gwałtownie domagających się zdrobnienia - poza sytuacjami oficjalnymi - i jako żywo, przenigdy nie słyszałam osoby, mówiącej do spokrewnionego czy zaprzyjaźnionego Jana per: „Jan, zrób coś!” Może miało to podkreślić narastającą z biegiem czasu obcość między małżonkami – ale ta wyczuwalna byłaby równie dobrze, gdyby w miejscu „Jana” znalazł się „Janek”, albo, co wcale często spotyka się w niektórych okolicach Polski, „ojciec” – tymczasem brzmi przede wszystkim sztucznie.
To drobne potknięcie można jednak bez trudu wybaczyć autorce w podziękowaniu za solidną dawkę emocji i materiału do przemyśleń. Warto czasem spojrzeć na świat oczami skrzywdzonej, nagle dojrzewającej dziewczyny, by uświadomić sobie pewne prawdy o samych sobie i otaczającej nas rzeczywistości...