Robienie filmów ma wiele wspólnego z uprawą winorośli – mówi Francis Ford Coppola, który po dziesięciu latach przerwy nakręcił film o młodniejącym profesorze.
Pański nowy film jest oparty na powieści Mircei Eliadego o ponurym profesorze, którego pewnego dnia trafia piorun. Od tej chwili bohater staje się coraz młodszy.
Francis Ford Coppola: Sprawa była dla mnie oczywista. Dominique Matei i ja jesteśmy w podobnym wieku. Czyż to nie swoista ironia, że mężczyzna w moim wieku powraca do korzeni i robi wręcz studencką etiudę o człowieku, który również się cofa i robi coś, co daje mu szansę na nowe, drugie życie? Tę paralelę odkryłem stosunkowo wcześnie. Lubię, gdy moje realne życie miesza się z fikcją moich filmów, gdy granice między jednym a drugim się zacierają. Jest to nieuniknione, bo praca nad filmem zawsze wymaga dużo wysiłku i czasu.
Czy w ostatnich latach nic pana specjalnie nie inspirowało? Bo nie podejmował pan twórczego wysiłku...
Pracowałem przecież nad wielkim projektem. To „Megalopolis”, rodzaj utopii, fantazji politycznej, umiejscowionej na Manhattanie. Bo Manhattan to moim zdaniem Rzym naszych czasów. Problem polegał jednak na tym, że jak zwykle podszedłem do pracy w sposób zbyt ambitny. Oczekiwałem znacznie więcej, niż mogłem osiągnąć – to mój stały problem. Ale dobrze jest wysoko zawieszać poprzeczkę, nawet jeśli ostatecznie się przegrywa.
Co się stało z tym projektem?
Doszło do zamachu na World Trade Center. To zmieniło Nowy Jork tak gruntownie, że opowieść, nad którą pracowałem, straciła rację bytu. Starałem się skleić to wszystko, ale na próżno. Inny problem to rozmiary przedsięwzięcia. Film był drogi, musiałem więc znaleźć sponsorów. A ci finansują obecnie już tylko projekty pozbawione ryzyka, czyli sequele i remaki. Jeśli chcesz nakręcić coś zupełnie nowego, praktycznie nie masz szans. Znalazłem się więc w potrzasku i byłem dogłębnie sfrustrowany, bo wszelkie moje starania prowadziły donikąd. Tak mijały lata, a ja zajmowałem się wyłącznie takimi tematami jak czas czy świadomość. Kiedy potem w moje ręce wpadła Młodość stulatka Eliadego , faktycznie poczułem się tak, jakby mnie piorun strzelił.
Rozm. Christian Aust
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.