Jak pokochać Turcję
Tureckie miasto Kars jest kaukaskim Lwowem. Położone przy granicy z Gruzją i Armenią od wieków było tyglem stapiającym w jeden miejski organizm różne narodowości: Turków, Ormian, Gruzinów, Greków, Rosjan, Kurdów czy Żydów. Rewolucja kemalistowska, bieda i kaukaskie niepokoje zniszczyły żywą i bogatą tkankę społeczną Karsu, jednocześnie ujednolicając ją narodowo. Do takiego upadającego miasta przyjeżdża sławny poeta Kerim Alakosoglu, używający pseudonimu Ka, który z powodu śmierci matki powrócił z Niemiec do ojczyzny po dwunastoletnim wygnaniu. Jego podróż owiana jest tajemnicą, oficjalnie został wysłany przez jeden ze stambulskich dzienników, aby napisał reportaż o dziwnych wypadkach w Karsie. Odbywają się tu bowiem wybory na burmistrza, poprzedni zginął z rąk zamachowca, a poza tym przydarzyła się tu seria dziwacznych samobójstw młodych dziewcząt. Ka zjawia się w mieście podczas wielkiej śnieżycy – tytułowy śnieg zamyka za nim wszystkie drogi i odcina miasto od reszty świata, opuszczając kurtynę fabuły
i tworząc duszną i klaustrofobiczną przestrzeń dla książki, a jednocześnie stając się soczewką współczesnych problemów Turcji.
Bo głównym problem, przed jakim staje Ka, jest sprawa tożsamości. Ka to nowoczesny, czy jak sam się nazywa „oświecony” człowiek, który na dodatek dość dobrze poznał tak zwany Zachód. Nagle zostaje wrzucony w odmęty prawdziwej Turcji, nie tej nasiąkniętej Europą, stambulskiej elity, a prowincją będącą głównym składnikiem tureckości. I cóż takiego widzi? Ano najpierw kemalistów i ateistycznych liberałów, spadkobierców republikańskich reform i zwolenników państwa laickiego, rekrutujących głównie spośród inteligencji i urzędników, wychowanych już w świeckich szkołach. Po drugiej stronie jest wojsko i policja, ciemna, brutalna, niesterowalna i bezideowa siła, której idee fix jest porządek, nawet jeśli ma to się odbyć przemocą. Po trzeciej islamiści i fundamentaliści, zwolennicy złagodzenia bądź rezygnacji z reform Ataturka i większego udziału religii w życiu społecznym i politycznym. Wreszcie są terroryści, którzy szukają jedynie dobrego pretekstu dla swoich działań. A do tego wszystko dochodzą odmienności
narodowe, reprezentowane głównie przez licznych w Karsie Kurdów, przemykają gdzieś radykałowie, komuniści, emigranci zarobkowi... Turcja w powieści Pamuka jest bizantyjską mozaiką, niemal niemożliwą do ogarnięcia w swym skomplikowaniu, poruszanie się po jej elementach sprawia Ka niemało problemów, tym bardziej, że emigracja uodporniła go na subtelności i dziwolągi w rodzaju komunisty-islamskiego fundamentalisty.
Ka jest bohaterem powieści, jej siłą sprawczą, aktywnym uczestnikiem wydarzeń fabularnych, a jednocześnie postacią usiłującą pozostać bez właściwości, narratorem obiektywnym umieszczonym wewnątrz, przystosowującym się do rozmówców mentalnym kameleonem. Podczas dyskursu z islamistą jest islamistą, z liberałami liberałem, z kemalistami kemalistą. Jego rzekomy umysł oświecony jest tylko cienką, zewnętrzną skorupą, okazuje się bowiem, że jego główne motywacje są dwie i mają bardzo mało wspólnego z polityką: chce przerwać trwającą lata niemoc twórczą oraz znaleźć sobie turecką żonę. Z tym pierwszym idzie mu świetnie, niczym mityczny Anteusz, po dotknięciu rodzinnej ziemi nagle zaczął tworzyć doskonałe wiersze. A żona? Prawdziwym powodem przyjazdu Ka do Karsu nie była ani śmierć burmistrza, ani samobójstwa dziewcząt, którym zakazano noszenia kwefów, ale wieść iż jego ukochana ze studenckich czasów Ipek rozstała się z mężem. Jej uroda i dojrzałość z miejsca odświeżają uczucie Ka, czyniąc je motorem wszystkich
działań poety. Gdy w zamkniętym mieście dochodzi do zamachu wojskowych, Ka przez swoje uczucie staje się jednym z głównych opozycjonistów, podobnie jak słynny fundamentalista Granatowy.
Czytając tę znakomitą powieść w pierwszym rzędzie frapowałem się jej materią polityczną. Dla przeciętnego człowieka Zachodu każdy wyznający islam to „Arab”, co jest oczywistą bzdurą, Turcja dla fundamentalistów jest takim samym wrogiem jak USA, a może i gorszym, bo jeszcze nosi piętno zdrady prawd Mahometa, niech niedawny zamach bombowy w Stambule o tym zaświadczy. Ze zdumieniem odkryłem jednak, iż islamiści budują swoją nienawiść wobec nas na identycznych stereotypach: Granatowy zarzucił Ka kłamstwo, gdy ten stwierdził w domu niemieckiego dziennikarza nie widział na ścianie krzyża. Jednak im dłużej zatapiałem się w lekturze, im bardziej Ka dawał się omotać przez nienormalne okoliczności i tureckość, tym bardziej przekonywałem się, jak bardzo Śnieg jest powieścią uniwersalną właśnie poprzez utopienie jej w niezmiernie skomplikowanych problemach dość egzotycznego dla nas kraju. Ka z jego nietykalnym pozornie statusem derwisza-poety chce być zwykłym człowiekiem, kochać i być kochanym, robić to, co lubi,
czyli pisać wiersze, odnaleźć siebie w społeczności, niechby i pogardzanych rodaków, a jeśli nie, to wtopić się w świat Europy. Wreszcie stanąć oko w oko ze swoją niewiarą. Ka jest ateistą, jak sam tłumaczy, nie niewierzącym, ale opuszczonym przez Boga. Jednak stara się otworzyć serce na utracony z Nim związek, który prostą drogą może go poprowadzić do odzyskania utraconej w Niemczech tożsamości. A jak nie nazwać uniwersalną powieści o Bogu, miłości, polityce, przemocy, egzystencjalnym smutku, ludzkiej niemocy bycia szczęśliwym i beznadziejnym poszukiwaniu siebie? Nawet jeśli dzieje się to w miejscu może nie odległym geograficznie, ale kulturowo bardzo. Toteż kiedy ledwo skończyłem czytać Śnieg dowiedziałem się, że Pamuk otrzymał Nagrodę Nobla i ucieszyłem się niezmiernie, bo ma ten facet coś ciekawego i wartościowego ludziom do przekazania, warto było zwrócić na niego uwagę.