Jacek Stramik: Filip Chajzer to typ ze zbyt niskim, zadętym głosem, którego ciężko się słucha [fragment książki "Łapy precz od żartów"]
Bez cenzury i tematów tabu. Za to z dużą dawką czarnego humoru i jadowitej ironii. Abelard Giza i Jacek Stramik celnie punktują naszą rzeczywistość i wytykają palcami grzechy show-biznesu. Jako pierwszy na celowniku znalazł się Filip Chajzer. - Każdą swoją prywatną chwilę przeżywa z milionami telewidzów - piszą autorzy.
Stramik pisze
Czy mógłbyś mi powiedzieć, kim jest Filip Chajzer? Tzn. kim jest dla Ciebie? Bo dla mnie jest postacią z odległego świata polskiej telewizji, który to świat dawno nie jest moim. Ze strzępków, które docierają do mnie za sprawą polubień czy reakcji znajomych na FB, wynika, że Filip Chajzer to typ ze zbyt niskim, zadętym głosem, którego ciężko się słucha. Jakiś inny typ zrobił mema, żartowo dotykającego wielkiej, osobistej tragedii celebryty.
Filip Chajzer straszliwie się zdenerwował, dotarł do danych autora mema i publicznie je udostępnił, nazywając go m.in. "kur...ą". Ja rozumiem, że są granice dobrego smaku (są?), ale jeżeli są granice dobrego smaku (a są?), to powinny również istnieć granice zdenerwowania. Też chciałbym nazwać Chajzera tak, jak on nazwał autora mema. Jednak po konsultacjach z prawnikiem uznałem, że warto uniknąć długiego procesu, zakończonego prawdopodobnie nawet kilkusettysięcznym odszkodowaniem. Zrobię inaczej, użyję zamiennika. Abelard, unikamy procesu! Chajzer. Ty gagatku! Łapy precz od żartów!
Wiem, że Filip Chajzer przeżył wielką, osobistą tragedię. Czy osoby, które przeżyły wielką, osobistą tragedię mają prawo do publicznego szkalowania innych osób z powodu odmiennego podejścia do rzeczywistości, wyrażającego się w żartach dotykających wspomnianej wielkiej, osobistej tragedii? Nie wiem. Niewiele wiem. Nie będę udawał, jak Filip Chajzer, że wiem więcej, niż wiem. W ogóle przecież szkoda czasu na tego gagatka. Kurzą Końcówkę. Primadonnę...
Szkoda czasu, jest tyle do obejrzenia; na Netfliksie i nie tylko: "Fargo 3", "Twin Peaks 3", "American Gods", za chwilę wchodzi "The Mist" na podstawie Kinga. A tu Filip Chajzer wyświetla mi się z taką akcją FB (ktoś ze znajomych to polubił) i zaczyna werbować swoich miłośników do tańca nienawiści. Nawiasem mówiąc, skąd Filip Chajzer ma tylu zwolenników i tyle zwolenniczek?! W czasie kiedy pisałem poprzedni akapit, mogłem ok. 4 razy sprawdzić, jak wyglądały szczegóły wielkiej, osobistej tragedii Filipa Chajzera. Już nie tylko z braku czasu tego nie zrobiłem, acz specjalnie. Tak jak specjalnie nigdy nie nauczyłem się na pamięć swojego PESEL-u - jako wyraz buntu przeciwko Kafkowskim mechanizmom redukcji człowieka do numeru. I tak samo nie sprawdzę, jak wyglądały szczegóły wielkiej, osobistej tragedii Filipa Chajzera. Bo je...ie mnie polski i (nie tylko) system celebrycki.
Nie chcę być trybikiem w maszynie zainteresowania ludźmi, których intelektualna miernota, za sprawą srebrnego ekranu, szpeci wiele polskich domów. Z tego względu mogę tylko zgadywać, jak wyglądały szczegóły wielkiej, osobistej tragedii Filipa Chajzera. Chociaż może Ty mi napiszesz...
PS. W erze postinformacji i postprawdy wszystko, co jest w mediach, nie istnieje, Chajzer, jego wielka, osobista tragedia; to prawdziwie istnieje tylko w życiu Chajzera, a kiedy staje się informacją, doniesieniem, funkcjonuje na zasadzie opowieści, towarzyszy temu zasada fikcyjności, jest komiksem, radiowo-prasowo-telewizyjno-internetowym spektaklem i ludzie powinni mieć prawo robienia z tym, co tylko im się podoba. Tak jak się dzieje z wierszami, powieściami, filmami, stand-upem.
Chajzer nie tworzy w ramach tradycyjnie, kanonicznie pojmowanych dziedzin sztuki. Utworem Chajzera, dziełem jego życia jest... jego życie, jego prywatność - niczym wszystkich celebrytów. Chajzer zgodził się na taki układ, zostając celebrytą. Święte oburzenie i wku... to przy takiej optyce zachowanie zgoła dziecinne, niegodne bohatera komiksowego, tradycyjnie męskiego, mężnego, pomagającego mieszkańcom Gotham, na jakiego Chajzer, w medialnej opowieści o sobie-Batmanie, pozuje.
Jednak celebryci przyzwyczaili nas do kłamstw. Na tym polega system celebrycki. Jest to przemysł kłamstwa. Przemysł pozorów. Tworzone są opowieści dla mas, pospólstwa, tłuszczy. O tym, jak mieszkańcy rezydenci medialnego Olimpu żyją, cieszą się, wyjeżdżają na wakacje, ale też o tym, jak umierają, cierpią i zmagają się z tragediami. Wszystko to nosi znamiona fałszu, oszustwa, przekłamania, fikcji. Albo po prostu - stosując miarę, którą przywołałem na początku - postprawdy.
Jest takie słynne zdanie, które znam z lektury dzieł guru pokolenia bitników Williama S. Bourroughsa, zasłyszane bodaj w ukochanym przez Bourroughsa Tangerze, chyba od kogoś w rodzaju szamana czy marokańskiego ludowego pisarza, przewodnika duchowego. Według mnie świetnie opisuje tę sytuację oraz wszelkie inne, w których wkur...ienie celebrytów dotyczące komentarza do ich życia odgrywa główną rolę. Dedykuję to zdanie Filipowi Chajzerowi. I niechaj ta jednostka syntaktyczna (tak nazywamy zdanie, kiedy chcemy się popisać) posłuży za puentę: "Nic nie jest prawdziwe, wszystko jest dozwolone".
Giza pisze
Tyle jest postaci w polskim showbizie, a my o ChajZerze. Chajzerem zaczynamy to wszystko. Chajzera promować będziemy. Ja rozumiem, że jest on tylko pretekstem do rozmowy o celebryctwie i cenzurze żartów, ale żeby podbijać ten jego nieznośny bębenek próżności... Ech. I dziwne, że nie znasz szczegółów - w końcu gość każdą swoją prywatną chwilę przeżywa z milionami telewidzów. Nie da się nie znać szczegółów tragedii osobistej czy choćby śniadania Filipa Chajzera.
I mimo że bardzo wiele mądrych słów przytaczasz Jacku, kilka błyskotliwych konstrukcji stosujesz i fundujesz ten doskonały PeeS, to dla mnie Filip Chajzer w tej sytuacji jest wkur...onym ojcem. I tyle. I cokolwiek byś napisał - jestem w stanie go zrozumieć. Mam córkę, zaraz będę miał drugą. Mia mruży oczy jak ja i wścieka się jak ja. Czyż jest coś cenniejszego niż lepsza i młodsza wersja Ciebie? Myślę, że mógłbym zabić każdego, kto chciałby zrobić jej krzywdę. I nieważne, ile mądrych książek w życiu przeczytałem.
Mógłbym tu jeszcze mnożyć kolejne zdania na ten temat, ale i tak tego nie zrozumiesz. Nie jesteś tatą. Ha! Wiem. To zły argument. Jakiś taki upokarzający. "Jesteś młody i nic nie wiesz!" - zawsze, jak ktoś takim tekstem zamykał mi usta, to otwierał mi się nóż w kieszeni. Ale... (he, he) zrozumienie w tej kwestii może narodzić się tylko i wyłącznie wraz z lepszą wersją Jacka Stramika, która - choć bez włosów, to z orlim nosem - będzie nienawidziła świata bardziej doskonale niż Ty sam. I jestem pewien, że dumny i wzruszony zrobisz wszystko, żeby żaden chuj złamany nawet na moment jej słońca nie przysłonił.
Oczywiście nie uważam, że nawoływanie do linczu i wrzucanie danych osobowych hejterów na profile celebrytów to dobre rozwiązanie. I nieważne, czy robi to Król TVN-u, czy jego Koniuszy. Żenada. Rozdmuchiwanie tych spraw to tylko ich reklama. Gdyby nie ta cała afera, to nigdy nie obejrzelibyśmy tego mema. A nawet jeśli, to pewnie cała reakcja trwałaby około 0,4 sekundy i brzmiałaby "łe"/"phi"/"tss".
Dobre żarty same się roznoszą. Znam dobre, mocne żarty. Niektóre są rasistowskie, inne szowinistyczne albo antysemickie... I naprawdę są dobre. Wywołują śmiech. I nie czuję się później złym człowiekiem. Uśmiechnę się, może niechętnie - bo wszystkie te pojęcia już dawno powinny zdechnąć - często wbrew sobie, ale jednak. W tym momencie doskonała konstrukcja wygrywa z etyką. Przecież to tylko żart. Od słuchania żartu nie zacznę traktować drugiego człowieka inaczej. Ale już zestawienie słabej konstrukcji z ciężkim tematem to dla humoru mieszanka wybuchowa. Dlatego czasem myślę, że żartami powinni zajmować się tylko zawodowcy. Licencja na żartowanie? To dużo bardziej skomplikowana materia niż operacja na otwartym sercu. Ta może się źle skończyć dla jednej osoby, a jak pokazuje historia, są takie żarty, które potrafią skłócić i zatruć serca tysięcy.
Oczywiście, cokolwiek by mówić, obiektywnie autor tego całego chajzerowego mema nie zrobił dziecku nic. Ale czy nie jest tak, że kiedy pojawiają się emocje - wyłącza się mózg? To jest jak iskra w lesie. A do tego, jak wiatr, niesie Cię zacna idea walki z plugastwem i internetowym hejtem w imię pamięci zmarłego. Jedziesz więc i napier...alasz. Jesteś rycerzem na białym koniu albo w czarnym batmobilu właśnie. Człowiek od zawsze usprawiedliwiał agresję szlachetnymi hasłami: "Za wolność","Bóg tak chciał!", "Ojczyzna wzywa!"
A do tego czujesz moc, bo za tobą stoi armia uwielbiaczy. Sam nie masz jeszcze armii uwielbiaczy, ale przyznaj, że kiedy rozprawiasz się z kimś na swoim blogu i czujesz wsparcie środowiska, to jakoś łatwiej ferować wyroki. "Łapy precz od żartów!" – wołasz Ty. Racja. "Więcej dystansu!" - wołają internauci. Pewnie. Ale kto go ma? Ktoś mi mówi: "Wow, żartujesz ze swojego wyglądu albo imienia - ale masz dystans!". Naprawdę? Po prostu te dwa aspekty mojej osoby mam zupełnie w dupie. Ciężej mi żartować z kilku innych, które bolą albo na których punkcie mam kompleksy. Ty nie masz takich punktów? Wyobraź sobie najmroczniejszy, najbardziej uciskający Cię Stramikowy problem... Ten, który wymyka Ci się spod kontroli... A teraz mem na jego temat... Do tego słaby...
No nie świerzbią Cię palce? Ciebie - mrocznego, powściągliwego, przepełnionego cynizmem Jacka. Człowieka, który przeżył już i w jakiś sposób oswoił się ze śmiercią bliskiej osoby. Zawodowego żartownisia, któremu drogi jest problem cenzury i obrażania się świata za różnej maści dowcipy. Znawcę chłonącego szeroko pojętą komedię 24/7 - także tę ciężkiego kalibru.
Więc jak ma się powstrzymać ojciec Filip "Supcio! Brawo! Fota! Piona! Zaje...ę pomysł od Jimmy'ego Kimmela! Supcio! Trudno! Uśmiech! Śmieszna mina! Reklama! O Boże, jak to smakuje! Łohoho! Jaki śmieszny strój! Jestem szalony! Ludzie mnie kochają! Pomogę na Wizji! Bić kur...y!" Chajzer?