„Ów geniusz w czasach Leonarda da Vinci w ogóle by nie dziwił, lecz dzisiaj jest tak niepospolity, że jawi się jako prowokacja w naszym świecie „przeciętnych biurokratów”.
Czyżbyśmy naprawdę byli aż tak strasznie, okropnie, bezgranicznie nudni i zajęci wyłącznie własną bezgranicznie nudną pracą? Tak beznadziejni i niemrawi. Bezbarwni, pozbawieni wyobraźni, że nie umiemy zrozumieć, ale też i zaakceptować inności i wyrafinowanego szaleństwa. Szaleństwa w wykonaniu, jakże by inaczej, geniusza. Geniusza, który należy do powoli odchodzącego w niepamięć wieku. Szaleństwa pełnego, gdyż rozpisanego na słowa i kreski. Co prawda lekko rozpływające się pod palcami, ale jednak...
„Niniejszy zbiorek, ironiczny rzut oka, ofiarowuje „surowy, krwisty kawałek prawdy” wyłaniającej się z kłębowiska dalijskiej myśli.”
Bo rzeczywiście jest to miniatura. Cienka pozycja, która jednak rozbawi do łez swoją bezpruderyjną naturalnością. Słowa, myśli, anegdoty, wieści prasowe, doniesienia, ale też „za i przeciw”, a nawet tytuły dzieł, które same w sobie niosą tak wiele, że aż uginają się pod ciężarem swej ważności. Słowa, które stały się farbami, farby, które przekształciły się w czarne znaki. „Spektralna krowa”.
Wydawnictwo Książnica wraz z Myślami i anegdotami wydało też autobiografię artysty Moje sekretne życie. Obydwie książki uzupełniają się i razem tworzą doskonały duet. Duet myśli i słów, które nie zawsze potrafią nazwać to, co dzieje się w głowie ekscentryka. Bo przecież nigdy nie nazwał się szaleńcem. Jak zwykle to bywa, był jak najbardziej normalny, tylko bardziej wolny. I świadomy swojej wolności. Możliwości robienia naprawdę wszystkiego. Bo Salvador Dali był wolny. Wolny myślą, duszą i ciałem, często nieprzyzwoicie nie odzianym. Wolny pragnieniem i wszelakim zboczeniem, szczególnie na punkcie piersi. Tak, jakoś damski biust, choć czy może być męski? Totalnie go fascynował.
Jednak przede wszystkim Dali traktował cały świat jak jedną, wielką scenę. Scenę, która go pragnie. Scenę, która przyjmie go w każdej roli i zawsze będzie się nim zachwycać. Dziwnie ten jego nastrój udziela się z każdą kartką tej książki. Udziela i pozostaje. Dziwnie potem łatwiej tworzyć świąteczne życzenia, bo w końcu zawsze można zwalić na niego i jego słowa. Malarza, pisarza, geniusza i szaleńca. Człowieka kompletnie nie pasującego do czasów, w których przyszło mu żyć. Materiału ukształtowanego i zapakowanego w maszynę, przenoszącą w czasie, i rzuconego, ot tak dla rozrywki w XX wiek. Czy ten wiek go docenił? Sądząc po kolejkach, które ustawiają się w muzeach, chyba tak, ale czy naprawdę poznał? Jeżeli nie, to warto sięgnąć po tą książkę. Zakupić ją dla siebie i znajomych, oraz znajomych „znajomych”, by ubarwić sobie świat.