Izrael kontra Hamas. "Utrata Palestyny była katastrofą dla Arabów"
7 października rozpoczęła się wojna Izraela z Hamasem, która stanowi kolejny rozdział w długiej historii konfliktu w Ziemi Świętej. W Polsce wielu opowiada się za "wolną Palestyną", inni stają po stronie Izraela, nie znając nawet genezy niekończącego się sporu. Z pomocą przychodzi nowa książka Kim Ghattas "Czarna fala", która przejrzyście opisuje źródło wojny.
Dzięki uprzejmości wyd. Czarna Owca publikujemy fragment książki "Czarna fala. Arabia Saudyjska, Iran i czterdziestoletnia rywalizacja, która odmieniła kultury, religię i pamięć zbiorową na Bliskim Wschodzie" Kim Ghattas (tłum. Anna Dzierzgowska), która ukaże się 6 grudnia.
Kiedy w wyniku I wojny światowej Brytyjczycy przejęli Jerozolimę z rąk upadającego Imperium Osmańskiego, nagłówek "New York Herald" z 11 grudnia 1917 r. głosił, że "Po 673 latach muzułmańskich rządów Jerozolima została uratowana".
W tym samym roku brytyjski minister spraw zagranicznych, Arthur Balfour, w deklaracji, która nosi jego imię, obiecał Żydom ojczyznę na terenie biblijnej Palestyny, stwierdzając jednocześnie, że "jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że nie uczyni on [rząd Wielkiej Brytanii] nic, co mogłoby zaszkodzić obywatelskim czy religijnym prawom istniejących w Palestynie społeczności nieżydowskich".
W 1921 r. brytyjski wysoki komisarz raportował, że Żydzi stanowią jedynie 10 proc. populacji Brytyjskiego Mandatu Palestyny – przy czym większość z nich przybyła tam w ciągu ostatnich czterdziestu lat, między innymi z Rosji, skąd Żydzi uciekali przed pogromami – choć jednocześnie stanowią już większość w Jerozolimie. Kolejni imigranci przybywali, a hebrajski, niegdyś rzadko słyszany, ożywał wraz ze wzrostem liczby osad, kolonii rolniczych, w których hodowano pomarańcze i eukaliptusy i produkowano wino.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hamas oddał kolejnych zakładników. Więźniowie Izraela witani jak bohaterowie
Przed 1936 r. między Żydami i Arabami dochodziło do zbrojnych starć. Jedni i drudzy buntowali się przeciwko brytyjskiemu mandatowi, Arabowie jednak walczyli też z narastającą imigracją żydowską do Palestyny. Migrowali nie tylko Żydzi uciekający przed prześladowaniami, ale także ci, których poruszyła wizja państwa w biblijnej ziemi Izraela, roztaczana przez Theodora Herzla, który pod koniec XIX wieku zapoczątkował ruch syjonistyczny.
Około roku 1947, w czasie, kiedy potęgi kolonialne wycofywały się z Bliskiego Wschodu, a horror Zagłady wyszedł na jaw, wezwanie do stworzenia ojczyzny dla Żydów, bezpiecznej przystani, nabrało nowej mocy. W Europie dziesiątki tysięcy Żydów ocalałych z nazistowskich obozów śmierci stało się uchodźcami, ich dawne społeczności zostały zniszczone, a państwa trzecie zamknęły w czasie Zagłady drzwi przed żydowskimi imigrantami. Nowa wersja planu podziału Palestyny, sformułowanego po raz pierwszy w 1937 r., przedłożona teraz w ONZ, zakładała powstanie dwóch państw: arabskiego i żydowskiego.
Ze spisu ludności przeprowadzonego przez ONZ wynikało, że żydowska populacja w Palestynie wzrosła do jednej trzeciej ogółu, pozostałe dwie trzecie zaś stanowiła mieszanka muzułmanów i arabskich chrześcijan, według planu jednak terytorium miało zostać podzielone między Żydów i Arabów po połowie. Dwudziestego dziewiątego listopada 1947 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło plan podziału. Czternastego maja 1948 r., kiedy ostatnie oddziały brytyjskie opuściły Palestynę, przywódcy żydowscy ogłosili powstanie państwa Izrael na ziemi przydzielonej im zgodnie z ONZ-owskim planem.
Tymczasem państwa arabskie odrzuciły plan podziału i zadeklarowały, że będą nadal walczyć o jedną, niepodzielną Palestynę. Piętnastego maja rozpoczęły wojnę, wysyłając przez granicę czołgi i tysiące żołnierzy. Nowe państwo było już zmobilizowane. Dzięki pomocy logistycznej i broni wysyłanej przez liczne kraje europejskie Izraelczycy stworzyli armię, która szybko przewyższyła siły państw arabskich.
W ciągu roku Izrael miał już pod kontrolą 78 proc. dawnego brytyjskiego mandatu Palestyny, w tym zachodnią Jerozolimę, podczas gdy Jordania zarządzała Zachodnim Brzegiem oraz Wschodnią Jerozolimą i jej starym miastem, Egipt zaś kontrolował Strefę Gazy. Arabowie stracili Palestynę: była to nakba – katastrofa – jak zaczęto określać to wydarzenie. Kilkaset tysięcy Palestyńczyków musiało uciekać, szukając schronienia w innych częściach kraju lub w państwach sąsiednich.
Palestyńczycy czuli, że zmuszono ich do tego, by Zagładę, grzech Europy, odkupili ofiarą z własnej ziemi. Zabierali ze sobą klucze do swoich domów i nigdy nie porzucili nadziei, że pewnego dnia powrócą. Jednak w 1967 r., w czasie wojny sześciodniowej, Arabowie utracili kolejne terytoria: Gazę, Zachodni Brzeg, Wschodnią Jerozolimę, łącznie ze starym miastem, gdzie znajduje się meczet al-Aksa, a także egipski Synaj i syryjskie Wzgórza Golan. Jerozolima znalazła się ponownie pod kontrolą Żydów – po raz pierwszy od dwóch tysięcy lat.
W świecie arabskim i muzułmańskim zapanowało niedowierzanie, szok, żałoba. Arabowie pokładali wiarę w nacjonalizmie i w egipskim prezydencie Gamalu Abdelu Naserze. Zaledwie kilka lat wcześniej, w 1956 r., Naser wyłonił się jako zwycięzca w wojnie o kontrolę nad egipskim Kanałem Sueskim i patrzył z góry nie tylko na Francuzów i Brytyjczyków, ale także na Izrael.
Ten charyzmatyczny nacjonalista stał się bohaterem milionów ludzi w całym świecie arabskim. Jak to możliwe, że tym razem przegrał? Być może, jak myśleli niektórzy, Bóg opuścił muzułmanów; być może odpowiedzią powinien stać się powrót do religii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bestialstwo Hamasu. Kamerka samochodowa wszystko nagrała
Palestyna żyła nadal w zbiorowej świadomości milionów Arabów, zaś palestyńscy uchodźcy żyli teraz pomiędzy nimi, w Libanie, w Syrii, w Jordanii, większość z nich w obozach złożonych z namiotów lub w slumsach. Sami Palestyńczycy mieli już dość tych wielkich arabskich armii, które stale traciły cenne terytoria. Nadszedł czas na wzmożenie walk partyzanckich.
Człowiekiem, który wyrósł na ich przywódcę, był Jasir Arafat, Palestyńczyk z Gazy, który w 1969 r. został przewodniczącym Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP). Zbrojne grupy palestyńskie, które walczyły z Izraelem samotnie i u boku innych Arabów, zaczęły umacniać kontrolę nad społecznością uchodźców w Jordanii i Libanie, zapełniając szeregi kolejnymi bojownikami i organizując ataki przeciwko Izraelowi. Król Jordanii nie miał w tym żadnego interesu – w 1970 r. jego wojsko brutalnie uderzyło na OWP. Kolejni palestyńscy bojownicy – i kolejni uchodźcy – przenieśli się do Libanu.
Izraelskie ataki, przeprowadzane w odwecie za ataki palestyńskiej partyzantki, stały się częścią życia codziennego w południowym Libanie. W tym małym kraju złożonym z mniejszości posiadanie zewnętrznego patrona miało fundamentalne znaczenie: chrześcijanie spoglądali w stronę Francji, dawnej potęgi kolonialnej, uważając ją za swoją protektorkę; sunnici mieli wybór i, zależnie od politycznych afiliacji, niektórzy szukali oparcia w Egipcie lub Syrii, inni w Arabii Saudyjskiej. Szyici uważali, że nie mają nikogo: szach Iranu był sojusznikiem Izraela i interesowało go przede wszystkim to, żeby mieć na oku irańskich opozycjonistów w Libanie.
(…)
Husajni chciał zwiększyć świadomość tego stanu rzeczy. Pragnął, żeby pojawił się jakiś mocny, słyszalny głos, ktoś dostatecznie potężny, by wywrzeć nacisk na szacha i zmienić jego stanowisko w sprawie Izraela. W 1974 r. młody parlamentarzysta pojechał do Nadżafu, żeby spotkać się z ajatollahem Ruhollahem Chomejnim. Nawet na wygnaniu głos duchownego wybrzmiewał mocno.
Husajni wyjaśnił siedemdziesięciodwuletniemu ajatollahowi, że jako libański szyita dźwiga podwójne brzemię: jego wspólnota jest bezbronna wobec izraelskich nalotów, a jednocześnie szach, obrońca szyickiej wiary, władca kraju, w którym szyici stanowią większość, jest sojusznikiem Izraela.
Husajni przypomniał Chomejniemu, że nie jest więźniem, jak jego współtowarzysze w Iranie, i że chociaż irańska prasa ma zakaz wymieniania jego nazwiska, cieszy się jednak względną wolnością, nawet pod władzą irackiej dyktatury. Wezwał ajatollaha do tego, by zaczął występować publicznie i rozmawiał z nim o tym, jak on sam, a także Czamran i inni Irańczycy przebywający w Libanie mogą wesprzeć irańską rewolucję.
Wizyta niewątpliwie sprawiła Chomejniemu przyjemność: brakowało mu bycia w centrum działań politycznych. Wkrótce mieli pojawić się także inni, by szeptać mu o sprawie palestyńskiej, która obchodziła go bardziej niż los libańskich szyitów – mogła lepiej przysłużyć się jego pragnieniu, aby jego głos usłyszano poza Nadżafem.
Po dziesięciu latach spędzonych w Nadżafie, stolicy islamu szyickiego, w miejscu, które można by porównać z Watykanem, Chomejni wciąż był traktowany jako ktoś z zewnątrz. Kiedy przybył do tego irackiego miasta, wysokiej rangi duchowni odrzucili jego błagania o wywołanie szyickiego powstania zarówno w Iranie, jak i w Iraku, rządzonym przez świecką, nacjonalistyczną partię Baas.
Nie na tym polega rola duchownych, jak mu powiedzieli. Podczas pełnego napięcia spotkania większość starszych duchownych powiedziała irańskiemu ajatollahowi: "Nie ma sensu posyłać ludzi na śmierć". Napięcie nigdy nie zelżało, Chomejni zastanawiał się więc: "Jakiż to grzech popełniłem, że zostałem uwięziony w Nadżafie na tych kilka ostatnich lat mojego życia?".
(...)
Powyższy fragment pochodzi z książki "Czarna fala. Arabia Saudyjska, Iran i czterdziestoletnia rywalizacja, która odmieniła kultury, religię i pamięć zbiorową na Bliskim Wschodzie" Kim Ghattas (tłum. Anna Dzierzgowska), która ukaże się nakładem wyd. Czarna Owca 6 grudnia.
Kim Ghattas jest dziennikarką i pisarką, laureatką nagrody Emmy. Przez dwadzieścia lat relacjonowała i komentowała wydarzenia na Bliskim Wschodzie dla BBC i "Financial Times". Informowała także o działaniach Departamentu Stanu USA i komentowała amerykańską politykę. Publikowała w "The Atlantic", "The Washington Post" i "Foreign Policy", a obecnie jest stypendystką Carnegie Endowment for International Peace w Waszyngtonie. Jej pierwsza książka, The Secretary, była bestsellerem "New York Timesa". Urodziła się i dorastała w Libanie, a obecnie mieszka na przemian w Bejrucie i Waszyngtonie.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o "Zabójcy" Davida Finchera, "Informacji zwrotnej" z Arkadiuszem Jakubikiem oraz ostatnim sezonie "The Crown", gdzie, spoiler, ginie księżna Diana. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski