Trwa ładowanie...

Izabela Szolc: W okropnych historiach czuję się jak w wygodnych butach

Rozmowa z Izą Szolc, autorką kryminałów.

Izabela Szolc: W okropnych historiach czuję się jak w wygodnych butachŹródło: Magda Zaporowska
dni98jb
dni98jb

Lubisz pisać o okropieństwach? No jasne, że lubisz. W końcu trzeba mieć dużo samozaparcia, aby napisać o kanibalu. I to w dodatku, jakby był kimś zwyczajnym. A może nie lubisz?

Lubię. W okropnych historiach czuję się jak w wygodnych butach. Albo- jak w szklanych pantofelkach, które noszeniem należy rozchodzić. Inna sprawa, że sprowokowałaś mnie swoim pytaniem do rozmyślań, dlaczego w ogóle tak jest? Proste wyjaśnienia czasem objawiają się po latach. Uświadomiłam sobie, że kiedy byłam dziewczynką, bardzo, bardzo małą i zostawałam na noc u dziadków, to babcia, która przeszła obóz w czasie II wojny światowej, wciąż mi o nim opowiadała. Ojciec, który też wpadł w wir wojny, był bardziej dyskretny, ale i jemu zdarzyło powiedzieć to i owo, choćby o kompanii karnej. Jak widzisz, okropieństwa to nawet nie mój chleb powszedni, okropieństwo to „mleko matki”. **

Ale o życiu obozowym nie piszesz?* Nie. Nie czuję się na siłach. I zupełnie nie mam ochoty. Chociaż możliwe, że taka praca przyniosłaby mi odpowiedź na pytanie, czy ludzie czerpią przyjemność z okrucieństwa, a zakładając, że tak, to kiedy na tą przyjemność obojętnieją? *
Ale można też strawić, że czytający zobojętnieje. Czytając żonę rzeźnika szczypałam się w ramię z myślą – to chyba sen, Jak można pisać o kanibalu jakby był mężem, przyjacielem.

W „Siostrach” stworzyłaś scenę, gdy na stół podawany jest pół żywy – pół upieczony indyk. Czy to Twoja wyobraźnia?

Niestety nie. To bardzo wyszukana potrawa kuchni „staropolskiej”, zainspirowana potrzebą egzotyki i modą na nią. Do jej stworzenia potrzebny był francuski kucharz, wyborna madera z Madery i Meleagris gallopavo z Ameryki Północnej. **

dni98jb

Ale sama mięsa nie jadasz? Ani indyków, ani kurczaków.

Ani indyków, ani kurczaków, ani ludzi. **

Sięgasz do Nietzschego?

Nie. Brakuje mi narzędzi intelektualnych, a nie widzę sensu w poznawaniu filozofów w cytatach. Choć akurat ten Nietzschego: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”, podoba mi się. Co do nietzscheańskich poszukiwań nadczłowieka, to prawda jest taka, że nadczłowieka człowiek musi znaleźć sam w sobie, a często nie szuka nawet człowieka, tylko bydlaka. Nie wierzę w wymuszone zmiany. Czy raczej w to, że wymuszone zmiany są stałe. A do Nietzschego czuję zwykłą ludzką sympatię, za to, że bronił bitego konia w Turynie, co wiadomo jak się skończyło… **

Zauważyłaś, że okrucieństwo bywa używane jako narzędzie do wymuszania określonych reakcji? Zdarza się reklama: mamy bitego i głodzonego konia, wyślij nam pieniądze, a uratujemy go od rzeźni. Tymczasem nikt nie reklamuje pomocy dla rodzin uchodźców zatopionych na Lampedusie. Wydajesz się to rozumieć jako twórczyni. Twoich powieści nie można przeczytać bez stresu. Wiesz, jak utrafić w bolesne miejsca. Skąd wiesz?

Nie uważam, żeby należało antagonizować ludzi pomagających zwierzętom, z ludźmi pomagającymi innym ludziom. Na świecie jest tak mało dobra, że szlachetne odruchy serca powinniśmy pielęgnować. Zresztą nie uważam również, żeby moje życie było więcej warte niż życie konia. Po drugie jeśliby trochę drążyć temat: człowiek stworzył rzeźnie i jeśli jacyś ludzie są w stanie zaprotestować przeciwko ich działaniu, pokazać jak funkcjonują i uratować kogoś, a nie coś- bo dla mnie zwierzęta są podmiotami, a nie przedmiotami- tylko mogę chylić czoła i wspomagać. Czy okrucieństwo bywa używane jako narzędzie do wymuszonych reakcji? Jak zawsze, chociaż dla mnie są to raczej reakcje intuicyjne. A najsilniejszą z nich jest strach. A i mam nadzieję, że częściej współczucie, miłosierdzie niż przyjemność i sadystyczna satysfakcja. Pytasz mnie jeszcze, skąd wiem jak utrafić w bolesne miejsce? Ja doskonale wiem, gdzie mnie boli. **

"Żona rzeźnika" to historia o człowieku, który nie tylko zabijał ludzi, ale karmił innych wędlinami zrobionymi z zamordowanych. To prawdziwa historia, ale interesuje mnie, jak zbierałaś do tego materiał. Ta historia była tuszowana.

Historia była tuszowana, bo Denke naprawdę karmił swoich sąsiadów „kiełbasą z włóczęgi”, a także woził mięso do wrocławskich ochronek dla dzieci. Po pewnym czasie okazało się to dla wszystkich zainteresowanych trochę krępujące. Budzące mdłości, zażenowanie, trwogę. W dodatku II światowa zrobiła swoje, a że dokumentacja sprawy została wywieziona do Breslau, to lwia część jej zniknęła. Po wojnie zaś miasto kanibala, już przyłączone do Polski, słynęło z „Konserwy ziębickiej” i przyznasz, że nie był to moment, kiedy władzom byłoby w smak przywoływać wspomnienie Denkego. Zresztą w sumie o to chodzi: Denke nigdy nie był władzom w smak. I dlatego materiały o nim przetrwały w bulwarówkach, piosenkach, tanich broszurach, listach. Powiedziałabym, że Karl jest „bohaterem ludycznym”, jak Wilhelm Tell czy może Sinobrody. Poniekąd dotyczą go opracowania z zakresu patologii, szczególnie pisane przez maniaków. I to z takich źródeł korzystałam, wspierając się władzą ogólną. Również taką, że ja, Ty, ludzie nie różnimy się tak
bardzo od Karla Denke jak byśmy tego pragnęli. **

dni98jb

Kim jest Izabela Szolc prywatnie?

Jestem dziewczyną wyrosłą ze smoczych zębów. I nie mogę się, nie uśmiechnąć, kiedy to mówię. **

Dziewczyna ze smoczych zębów. Czyli z Galana? Czujesz się związana duchem ze średniowieczem?

Wcześniej, wcześniej... Nie znam książek Juana Eslava Galana. Zresztą on pisze chyba o „bujnym średniowieczu”, a jeśli jakieś średniowiecze mnie interesuje to jego schyłek. Wszystkie schyłki mnie interesują... Prawdopodobnie nawet własny mnie zaciekawi.

Owszem swego czasu bardzo fascynowałam się XIV wiekiem, ale czy jestem z nim związana duchem? Jako dziwadło może tak... Bo XIV wiek to już nie czas, a świat trwogi, dziwadeł i przebrzmiałych rycerzy. Nigdy nie kręciło mnie średniowiecze rodem z prerafaelitów. A dziś po prostu już wiem, że innego życia nie będzie. Więc nie ma co wzdychać do Dantego. Kiedy mówiłam o smoczych zębach, myślałam o wnukach Aresa. Nazywano ich „Spartani” czyli „Zasiani”. A byli to wojownicy, którzy wyrośli z zębów smoka zabitego przez Kadmosa i stworzyli Teby w Beocji. Mało subtelni, ale skuteczni. **

dni98jb

Piszesz nietypowo. Unikasz długich form, a jednak w Twoich utworach jest dużo i fabuły i ładunku emocjonalnego. W niewielkich rozmiarowo „Siostrach” opisałaś losy całej rodziny, nie unikając przy tym refleksji nad wielką historią. Skąd ta dyscyplina? Najpierw 500 stron, a potem tniesz?

Myślę, że każdy pisarz ma swój rozmiar, a mój to S. O ile nie XS. Nigdy nic nie tnę, bo kiedy siadam do komputera, to w głowie mam ułożone wszystkie sceny, wszystkie dialogi. Wiem, dziwnie brzmi, ale chyba mój mózg narzuca taki sposób pracy. Mam „geek syndrome”. Taka neurologia i już.

Co teraz piszesz?

Trzymam się zasady, że nie opowiadam o tym, nad czym pracuję. To już nawet nie tylko zasada, ale przesąd. Fanaberia na pewno też. Nawiasem mówiąc dopiero uczę się mieć fanaberie. Ech, mieć fanaberie divy… Rozkoszne. **

Gdyby został Ci ostatni dzień życia, jak chciałabyś go spędzić?

Uprawiając seks, oczywiście. Wyłącznie z dobrym kochankiem. Nawet w Sądny Dzień nie warto zsuwać stringów dla marnego seksu. Lepiej już poczytać…

Wywiad przeproowadzila: Adrianna Michalewska

dni98jb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dni98jb